Showing posts with label Szara torebka / Graue Tasche / Gray bag. Show all posts

Showing posts with label Szara torebka / Graue Tasche / Gray bag. Show all posts

Takie tam narzekanie znowu :)

Pewnie znajdzie się zaraz kilka osób, którym się narażę, ale chciałabym jednak podzielić się moimi obserwacjami. Nie prowadzę dokładnych statystyk, ale mam wrażenie, że od jakiegoś czasu prowadzenie bloga stało się czymś zupełnie innym niż było kiedyś (dajmy na to rok - dwa lata temu). Mam wrażenie, że powstaje coraz więcej blogów, których celem samym w sobie jest pozyskanie rekordowej liczby obserwujących i komentarzy pod każdym postem. "Dawniej" komentarze, które dostawałam odnosiły się jedynie do tego, co pokazałam lub napisałam w danym poście lub dotyczące ogólnie bloga. I tyle. Teraz widzę coraz więcej komentarzy średnio związanych z tematem, w których na końcu jest zaproszenie do innego bloga. Mało tego, w największe zdumienie wprowadzają mnie teksty typu "obserwuję i oczekuję na rewanż". I to kilka razy od tej samej osoby! Często, gdy ktoś nowy "wpada" do mnie zostawia komentarz, zaglądam na jego bloga i staram się pozostawić kilka miłych słów. To jednak nie wystarcza i jestem nękana o obserwowanie wątpliwie ciekawego bloga. Do tej pory byłam przekonana, że obserwowanie służy temu byśmy w jednym miejscu mogli skupić nasze ulubione blogi. Coś jak zakładka "ulubione" w przeglądarce. Ale to jest o tyle lepsze, że na każdym komputerze mamy dostęp do ulubionych blogów. Tym bardziej wymiana polegająca na dopisanie się nawzajem do tej listy staje się dla mnie niezrozumiała. Kiedyś ilość obserwatorów i komentarzy do bloga pokazywała w pewnym sensie jakość bloga poprzez liczbę zainteresowanych nim osób. A teraz? Ile to jest warte? Bo jak ocenić bloga, który ma 5 wpisów i 300 obserwatorów? W sumie jedynie świadczy to chyba o ciężkiej pracy lub determinacji właściciela :) Zdarzało się, że te same komentarze, które ktoś pozostawił u mnie widziałam przy 10 innych blogach :) Wtedy mnie to bawiło, teraz.. teraz mnie chyba to martwi. Bo przypomina to trochę naszą klasę, gdzie zaprasza się byle kogo, by podbić ilość znajomych. Wtedy jest się bardziej cool. Nie wiem dlaczego wszystko poszło w tamtym kierunku. Podejrzewam jednak, że wiele osób chciało mieć blogi jak "Ci najsławniejsi", którzy mają serki obserwatorów, krocie z reklam. Tylko, że tamci pracowali na to latami, nie prosząc każdego bloggera o wejście na ich bloga. Ktoś wszedł, zainteresował się i został. 
Coraz częstszym zjawiskiem, które widzę wśród blogów są konkursy, give away'e. Uważam, że jest to bardzo fajny pomysł i stanowi zawsze ciekawe urozmaicenie bloga. Tylko dziwi mnie, dlaczego warunkiem konkursu jest dodanie bloga do obserwowanych, dodanie go sobie do facebooka i dodatkowo pozostawienie komentarza? I najlepiej napisanie na swoim blogu o tymże blogu. Dla mnie to trąci kupowaniem sobie obserwujących. Przyznam, że zastanawiałam się parę razy, czy nie uczynić czegoś podobnego. Ale zawsze chciałam to zrobić dla moich obserwujących, a nie zgarnąć sobie przy tym nowych.  Chyba osobiście wolałabym dać jakąś nagrodę komuś kto od roku dzielnie czyta każdy mój post, pisze komentarze do nawet najbardziej pokręconych postów niż komuś kto mnie obserwuje bo ma chrapkę na kilka kosmetyków, czy biżuterii, które spokojnie sam może sobie kupić.
Nie zrozumcie mnie proszę źle. Gdybym zazdrościła to zaczęłabym robić to samo. Nie jestem z tych, którzy siedzą i narzekają tylko raczej działają. Gdy stwierdzę, że potrzeba mi dziesięć razy tyle obserwatorów, to mam już sporo wzorów, które mogę naśladować. Choć w pewnym sensie podziwiam te osoby, które zawsze komentują wszystkie posty na wszystkich blogach (przynajmniej tam zaglądam). To w sumie też jest ciężka praca :)
A tak jeszcze przy okazji: nie nudzą Was blogi, gdzie jeden od drugiego różni się może szatą graficzną? Gdzie wszyscy ubierają to samo? Gdzie ciągle widzi się te same buty, te same rurki, te same torebki? Bo ja osobiście momentami już nie mogę na to patrzeć. I nie patrzę :)

Tradycyjnie wklejam zdjęcia, bodajże z przedwczoraj, czyli drugie podejście do Ikei :) Tym razem się udało, kupiliśmy wszystko (prócz dywanika!!!). Czasami wystarczy dokupić kilka mebli i drobiazgów, a mieszkanie staje się 100 razy bardziej przytulne :)







Tunika / Tunika - H&M
Getry / Leggings - KiK
Buty / Schuhe - Primark
Chusta / Halstuch - Primark
Naszyjnik / Halskette - Primark
Bransoletka / Armband - Apart
Torba / Tasche - eTorebka.pl

Shopping-week

Freitag und Samstag waren echte shopping Tage. Am Freitag waren wir bei Ikea um endlich meine erwünschtren Möbel zu kaufen. Am Samstag fuhren wir zu Primark in Gelsenkirchen und später zu Europas grössten Shoppingzentrum.

Piątek i sobota były dniami totalnie zakupowymi. W piątek wybraliśmy się po meble, które już od jakiegoś czasu mieliśmy zaplanowane. W sobotę natomiast pojechaliśmy do Primarka w Gelsenkirchen i największego centrum handlowego w Europie - CentrO w Oberhausen. CentrO jest naprawdę imponująco olbrzymie. Niestety nie porobiłam żadnych fotek, zresztą niewiele na nich byłoby widać - były naprawdę wielkie tłumy ludzi, którzy zasłaniali wszystko :) Nie planowaliśmy tam zakupów, ale oczywiście rzeczywistość okazała się inna. Znalazłam upragnioną granatową sukienkę- maxi w Clockhouse. W Köln były już nie dostania - a tu tak. Pokażę ją w następnym poście. Oprócz tego mąż zrobił mi miłą niespodziankę, o której napiszę niżej :)

Kilka fotek tuż przed wyjazdem:







Sukienka / Kleid - Clockhouse
Kamizelka / Weste - KiK
Torebka / Tasche - eTorebka.pl
Buty / Schuhe - Skechers
Korale / Halskette - New Yorker
Zegarek, Bransoletka / Uhr, Armband - allegro.pl

Bei Primark habe ich mir ein bisschen Schmuck, ein paar Schuhe und Sachen für Zuhause gekauft. Ich wollte noch eine kobaltfarbige Tasche kaufen, aber mein Mann hat es mir nicht erlaubt :)
W Primarku kupiłam trochę biżuterii, butów i rzeczy do domu. Chciałam kupić jeszcze kobaltową torebkę ale mąż mi nie pozwolił :p

Das, was ich letztens am meisten mag. Ich kaufe lieber ein neues Halstuch statt z.B. ein neues Kleid wenn ich alles in meinem Schrank langeweilig finde. Es ist immer günstiger neue Accessoires zu dem kaufen was man schon hat :)
To, co ostatnio lubię najbardziej kupować - chustki. Uważam, że mają potencjał :) Po co kupować koleją sukienkę, gdy mogę to, co mam zmieniać dodatkami? :) Szczególnie, że chustki są duże, można się nimi bardzo fajnie owinąć i kosztują 3 lub 5 euro.


Ich wollte braune Schnürschuhe aber die in meiner Größe waren schon leider ausverkauft. Dafür habe ich diese Lederschuhe mitgenommen :)
Chciałam jazzówki w brązowym kolorze, ale wykupili mój rozmiar. Więc wzięłam brązowe skórzane mokasyny (12 euro).



Ich konnte diesen Panther-Emu-Schuhen nicht widerstehen! Und heute habe ich in Joy gelesen, dass diesen Herbst Tiermotive auf Schuhen der totale Hit sind!
Nie mogłam się oprzeć butom typu emu w panterkowy wzór! Dziś wyczytałam, że buty ze zwierzęcym motywem będą hitem tej jesieni. No to trafiłam :)


Ein bisschen Schmuck: zwei Halsketten, ein Armband und Ohrringe.

Trochę biżuterii: dwa naszyjniki, bransoletka i kolczyki.


Ich hab meinen Mann gebeten um etwas zu trinken zu holen. Statt einer Flasche  Cola hat er mir dieses Geschänk aus der Parfümerie mitgebracht :)
Gdy powiedziałam mężowi by skoczył kupić coś do picia i spotkamy się w jednym ze sklepów miast picia przyniósł mi niespodziankę - coś, co zawsze chciałam :)



Und das letzte, über was ich mich am meisten freue. Ich habe endlich einen neuen grossen Schreibtisch mit einem Regal bekommen. Ich habs von Ikea (die Expedit Serie). Jetzt ist es noch mehr gemütlich beim bloggen :)
I ostatnia rzecz, z której najbardziej się cieszę! Mój wreszcie własny kącik! Dostałam porządne, duże biurko, na którym mogłam rozłożyć swój komputer. Koniec pracy na laptopie czy netbooku! :) Wybrałam sobie biurko z regałem z serii Expedit. Do tego nowe wygodniutkie krzesełko i teraz bloggowanie stało się jeszcze przyjemniejsze :)



Ich hatte Glück! Es stellte sich heraus, dass es bei beiden Ikeas die Schreibtische nicht mehr gibt. Zum Glück bin ich noch in die Fundgrube gegangen wo ich das letzte Stück (15 Euro billiger) gefunden habe :)
W ogóle z serią Expedit była ciekawa sprawa. Regał i biurko kupuje się osobno. Niestety - regał był - biurka już nie. Dowiedzieliśmy się, że w drugiej (w naszym mieście są dwie) też nie ma i w pobliskim mieście też nie. Trochę zawiedziona poszłam do tej części z przecenami. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam tam moje biurko! W zupełnie nienaruszonym stanie o 15 euro tańszym niż na półce w magazynie. To się nazywa mieć szczęście :)

Opaska

Gdy byłam małą dziewczynką moją jedyną akceptowalną fryzurą była opaska we włosach. Nieważne, czy rozpuszczone, czy spięte włosy, opaska musiała być. Bez niej czułam, że włosy mi lecą do oczu, mimo, że miałam często tak związane, że nie miały prawa ani drgnąć. 
Teraz pisząc to przypomniało mi się jedno zdarzenie. Gdy miałam może 13 lat, w wakacje chodziłam z mamą wzdłuż plaży nad Kanałem La Manche i zbierałyśmy muszle. Pamiętam, że było bardzo słonecznie, wiało mocny wiatr i na plaży byłyśmy praktycznie same. W pewnym momencie moja najukochańsza opaska wleciała do morza, które ją błyskawicznie porwało. Być może nie było to błyskawicznie (aż tak szczegółów nie pamiętam) ale przy tak silnym wietrze nie czułam jej zbyt dobrze na głowie. Byłam naprawdę zrozpaczona, to była moja ulubiona opaska, wysadzana przeróżnymi koralikami imitującymi perły. Mama wtedy mi powiedziała, żebym się nie martwiła, bo to w sumie dobrze, że ją zgubiłam. Powiedziała, że jak coś się gdzieś kiedyś zgubi, to się tam na pewno jeszcze kiedyś wróci. Może to powiedziała tylko, żebym przestała się martwić, co zresztą jej się udało. 
Później ścięłam moje włosy i opaska nie była mi już nigdy więcej potrzebna. Niedawno urosły do takiej długości, że przy jej noszeniu nie odstają komicznie na wszystkie możliwe strony. Taka mała rzecz, a potrafiła porwać mnie do wspomnień. W sumie lubię w ten sposób się czesać, wciąż mam rozpuszczone włosy, nie mam przedziałka, którego nie lubię i włosy nie wpadają do oczu :)
A poniższe zdjęcie zostało wykonane wczoraj, gdy wybieraliśmy się do Ikei na zakupy kilku mebli do mieszkania. 
Życzę Wam miłej niedzieli :)

P.S. Namawiam męża na malutki wypad nad Kanał La Manche. Szczególnie, że teraz mamy tam naprawdę niedaleko :)





Sukienka / Kleid - Clockhouse
Torba / Tasche - eTorebka.pl
Chustka / Halsband - Taboo
Korale / Halskette - New Yorker

Trudny temat.

Dzisiaj rano, z okazji brzydkiej pogody, miast od razu pościelić łóżko postanowiłam w nim po śniadaniu znów wygodnie się ułożyć i poczytać gazetkę. W ręce wpadł mi najnowszy Joy, nie kupuję tej gazety co miesiąc, ale ten numer ciężko mi było pozostawić na półce, gdyż jako dodatek zawierał płytę DVD dotyczącą wykonywania makijażu. Mowa oczywiście o niemieckiej wersji tej gazetki, choć niewykluczone, że wkrótce taki dodatek może się znaleźć w polskiej edycji (o ile jeszcze się nie znalazł). Tak sobie teraz przypominam jedną rzecz związaną z tą gazetą. Był moment, że mieszkając jeszcze w Polsce przez jakiś czas ją kupowałam. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale miałam okazję być na jeden dzień w Niemczech, gdzie kupiłam sobie jej niemiecki odpowiednik. Po miesiącu, czy dwóch udając się do Empiku po najnowszą wersję polskiego Joy'a coś mnie zdziwiło. Niby znałam tą okładkę, ale nie miałam numeru z tego miesiąca. W domu się okazało, że była to kopia niemieckiego wydania sprzed dwóch miesięcy. Ta sama okładka, ten sam wywiad (czy artykuł numeru) - w sumie norma. Choć szkoda. Ale najbardziej zaskoczyła mnie jedna rzecz! Oczywiście od razu odszukałam mój niemiecki numer tego czasopisma. Był tam dość spory artykuł poświęcony gadżetom erotycznym :D Tak, tak :) Nie został mi w pamięci z powodu jego treści, a raczej tego, że ten sam właśnie był w tym najnowszym polskim Joy'u. Artykuł polegał na tym, że dwoje młodych ludzi: mężczyzna i kobieta (można było się domyśleć - aż tak wyluzowana Europa jeszcze nie jest ;) ) postanowiło uprzyjemnić swoje intymne życie i udać się do sklepu erotycznego po co ciekawsze gadżety, wypróbować je, a później na łamach gazety nimi się podzielić. Dla jednych nic takiego, dla innych wręcz przeciwnie. Nie do tego jednak zmierzam. Kontrowersję we mnie wzbudził fakt, że w niemieckim Joy'u były to osoby z niemieckimi imionami (dajmy na to - dla lepszego wyobrażenia - Hans i Elke) a w Polskim z polskimi (na przykład Konrad i Halina). Oczywiście dorobiono im wiek i inne dane jak np. jak długo są razem, co robią na co dzień itp. I tak sobie myślę, czy to jest ok? Bo z jednej strony artykuł jest kreowany na taki, że tego typu gadżety są dla każdego z nas i jest to na tyle normalne, że para tych ludzi (chyba było nawet więcej tych par - nie pamiętam dokładnie) pokazuje swoje twarze, podaje dane i się niczego nie wstydzi. A z drugiej strony jednak widzimy tu fikcję. Może artykuł przeszedł jeszcze kilka innych krajów, gdzie każda z tych osób miała nadane inne imiona i inne cechy, odpowiadające bardziej cechom narodowym dla danego wydania? Moim zdaniem to głupie, szczególnie, że żyjemy w czasach, gdzie dostęp do różnych wydań jest naprawdę prosty. U mnie na dworcu kolejowym jest kiosk, gdzie można kupić gazety z wielu różnych państw. Zastanawia mnie, czy redakcje są już naprawdę tak rozleniwione? Przecież taki artykuł (i wiele wiele innych) można wziąć i przerobić bardziej na polski. Wziąć polską parę, pójść z nimi do takiego sklepu itp. To by przecież było bardziej realne, prawda? Bo takie coś pokazuje mi wręcz odwrotność tego, co twórcy artykułu chcieli osiągnąć. Że jest to nadal tak wstydliwy temat, że nikt nie chce pokazać się wszystkim jako kupujący takich produktów. Że pewnie te osoby spotkały się dopiero przy zdjęciach, żadną parą nie są i w każdym kraju są kimś innym.
I nie dotyczy to tylko tego typu artykułów, później widziałam więcej takich kopii. Nawet okładki są identyczne, miałam kiedyś masę glamour'ów niemieckich i polskich, które miały te same okładki. Aż tak brakuje nam własnej pomysłowości?
I teraz w sumie rozpisałam się na zupełnie inny temat niż chciałam poruszyć. Otóż w tym Joy'u był dość interesujący artykuł na temat Facebooka. Jakieś badania (i pewnie samemu można się domyśleć) wykazały, że ludzie na takich portalach społecznościowych kreują się na zupełnie innych niż są. Lepszych. Tak trudno się było domyśleć, że włączyli specjalne badania na ten temat? :) Podzielili takie "podrasowanie" swoich profili/życia na kilka kategorii. Wybaczcie mi, że nie przytoczę tu wszystkich ale jest ich kilka i przetłumaczenie samych nazw nic nie da, musiałabym dodać kilka zdań opisu, a to wydłużyłoby ten wpis kilkakrotnie. Jednak jedna z tych kategorii przykuła moją uwagę najbardziej. Pewnie dlatego, że pozostałych nie zauważyłam, a ta sprawdza się wśród moich znajomych w 99%!!!!! Nazwane jest "Die Übermama", co w wolnym tłumaczeniu może znaczyć "Nadmama". Założę się, że każdy z Was się spotkał z tym fenomenem. Ja aż zbyt dużo razy, co spowodowało, że dałam sobie spokój z Naszą Klasą. Schemat jest zawsze ten sam. Jest sobie koleżanka/przyjaciółka/znajoma, którą mamy na naszej klasie. Lubimy tam wchodzić bo jedna z tej grupy może wrzucić jakieś ciekawe zdjęcie z wakacji/podróży/spaceru/pracy itp. Zawsze lubiłam podglądać zdjęcia moich znajomych, dzięki temu szybko wiedziałam, co u nich słychać, gdzie są na wakacjach jak wyglądają (to Ci, co są trochę dalej). Później wyżej wymieniona osoba zachodzi w ciążę. I zaczyna się. Zdjęcie pierwszego USG, zdjęcie drugiego USG, zdjęcie pierwszej wypukłości na brzuchu, zdjęcie trochę większej wypukłości na brzuchu, potem zdjęcie z wielkim brzuchem z boku, z przodu, z mężem, który trzyma dłonie na brzuchu... ojej.. tyle możliwości, że szok. I tym wszystkim jestem nagle bombardowana parę razy w ciągu dnia. Gdy to tego dojdzie, że kilka koleżanek jest w tym stanie to już kaplica! Można by pomyśleć, że gdy dojdzie do rozwiązania, będzie wreszcie spokój. Ale nic bardziej mylnego! Profil naszej kochanej znajomej/koleżanki/przyjaciółki/kuzynki/itp. staje się profilem jej dziecka. Na avatarze nie ma już jej ślicznej buźki, jest za to zdjęcie jej dziecka. Co 3 dni inne! Gdy wchodzę pooglądać zdjęcia znajomych to widzę same bobasy. Ryczące, śmiejące się, z gołym tyłkiem, w wannie, w pieluszce, bez pieluszki, romantyczne ujęcia, dziwne ujęcia.. itd. itd. I tak sobie myślę "o co chodzi?" Rozumiem, że teraz wszystko się kręci wobec nowo narodzonego dzieciaka, ale dlaczego jest go wszędzie pełno. Czy Janina Kowalska przestała być Janiną Kowalską tylko jest teraz swoim dzieckiem? Bo jak mam rozumieć profil na czymkolwiek, gdzie jest napisane imię i nazwisko dorosłej kobiety, a na każdym zdjęciu, włączając miniaturkę jest jakiś łysy bobas? Tak sobie myślę, czy nie lepiej by było już (gdyby się naprawdę miało tą olbrzymią, swędzącą ochotę uraczać internet zdjęciami swoich pociech) założyć im własny profil? Wtedy mogłabym sama zdecydować, czyje zdjęcia chcę oglądać? Nie chcę rezygnować z możliwości kontaktu, pisania wiadomości, oglądania fajnych fotek, ale nie chcę też czuć się, że jestem na jakiś portalu o noworodkach.
Mam nadzieję, że nie weźmiecie mnie teraz za jakiegoś potwora, który nienawidzi dzieci, nie rozumie czym jest wspaniała miłość do matki i nie docenia tej cudownej relacji. Bardzo jednak spodobało mi się jedno zdanie na jednym z portali psychologicznych: kobiety, które mają dzieci, muszą zrozumieć, że reszta świata nie pała tą samą miłością do tych dzieciaków, co one. Często uświadomienie sobie tego staje się naprawdę niezłym ciosem dla takiej osoby. Mogę kochać moją przyjaciółkę całym serduchem, ale za nic na świecie nie potrafię patrzeć z taką fascynacją na jej dzieciaczka, z jakim ona na nie patrzy. I o ile fajnie jest, gdy ktoś pokaże swoje nowonarodzone cudo, a później raz na jakiś czas da popatrzeć jak to cudo się rozwija, to gwałcenie dziesięcioma fotkami tygodniowo jest szaleństwem!
Dobra! Mam nadzieję, że żadna fanatyczna mamusia tu nie trafi i nie zacznie mnie atakować. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, ale podczas wysławiania tego proszę o używanie mądrych argumentów miast "ale ty jesteś! właśnie straciłaś obserwatora!". Jestem otwarta na wszelkie inne sposoby patrzenia, być może dam się przekonać. Jest jednak jeden argument, który ma dokładnie odwrotne znaczenie i jest najbardziej bezmyślnym argumentem na ziemi: "jak będziesz matką to zrozumiesz". To tak jak ja bym pisała "jak będziesz facetem, to zrozumiesz".

Na koniec, jak zwykle, coś dla tych co przeczytali i dla tych, co nie lubią czytać:

Bluzka, którą widać pod czarną koszulą jest bez rękawów. Kupiłam ją bo miałam jej wersję z rękawami i bardzo mi się podobała. Przedwczoraj chciałam wreszcie ją "wypróbować" i się okazało, że z niczym z moich ubrań mi nie "siedzi" tak jak bym sobie to życzyła. Jeśli komuś się podoba i chciałby taką mieć - niech pisze na maila.

Diese Bluse habe ich gekauft weil ich schon so eine mit langen Ärmel hatte. Jedoch hat es sich herausgestellt, dass ich kaum etwas habe mit dem ich sie zusammen tragen kann und mich darin mag. Wenn jemand Lust auf diese Bluse hat - schreibt mir bitte eine E-mail.






Bluzka / Bluse - H&M
Koszula / Hemd - C&A
Spodnie / Hosen - F&F
Buty / Schuhe - Skechers
Torebka / Tasche - eTorebka.pl
Zegarek / Uhr - Fossil
Bransoletki / Armbaender - H&M, Allegro



Mój blog ma DWA lata / Mein Blog ist zwei Jahre alt.

Jak w tytule. Mój blog ma dwa lata. Dzięki Wam. Nie wiem, czy jakikolwiek blog ma szansę istnieć tyle czasu (ponad 200 postów) bez czytelników. Może i ma. Ale mój by nie miał. Dzięki Wam ciągle mam ochotę targać prawie codziennie ze sobą mój mega ciężki aparat, stać pół godziny by mojemu mężowi, który do robienia zdjęć ma dwie lewe ręce, udało się zrobić fotkę, na której przynajmniej nie mam nic obcięte ;) Dzięki stale rosnącej liczbie obserwujących osób - dziękuję, że jesteście :* i dzięki miłym i podbudowującym komentarzom :) Wam, komentującym też bardzo dziękuję. A zarazem zachęcam, by każdy "podglądacz" choć raz coś napisał, byłoby miło :) Chciałabym też podziękować tym, którym zdarzało się pisać te niemiłe i złośliwe komentarze. Oni chyba zrobili mi największy prezent. Poważnie. Kilka pierwszych było dla mnie szokujących. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś ma "czelność" pisać do obcej osoby w taki sposób. Później się przyzwyczaiłam. Dzisiaj, gdy ktoś na mnie spojrzy krytycznym okiem, coś powie lub napisze to wcale się tym już nie przejmuję. Aż sama się sobie dziwię. Z zakompleksionej, zasmuconej stałam się pewną siebie, nie bojącej się żadnej krytyki osobą. Zaczęło mi "wisieć i powiewać" co myślą o moim wyglądzie zarówno Ci co tu zaglądają jak i Ci na ulicy. Dodawanie swoich zdjęć, coraz większych, bardziej dokładnych (zaczynałam od malutkich, pojedynczych) dodało mi też odwagi. I za to też chcę podziękować :)

Pamiętam o urodzinach mojego bloga, gdyż zaczęłam go pisać dokładnie w moje imieniny. Moja rodzina bardzo ceni sobie to święto i niemniej hucznie jest obchodzone jak urodziny. Przynajmniej mogę sobie "odbić" urodziny, które niestety mam w Wigilię. Choć przyznam, z pewnym smutkiem, że odkąd mieszkam z mężem, którego rodzina ma obojętny stosunek do imienin i u nas to święto jakby przestało być... świętem.

A jak jest u Was? Obchodzicie swoje imieniny?

Heute hat mein Blog seinen zweiten Geburtstag. Ich möchte mich bei all meinen "Followers" bedanken und bei denen die mir Kommentare schreibe. Gäbe es nicht Euch würde ich meinen Blog nicht fürchen. Wer schreibt schon einen Blog, der keine Leser hat? Naja, ich zumindest brauche Leser um einen Blog zu schreiben.
Ich hoffe das jeder Follower zumindest einmal ein Kommentar schreibt. Wäre ja echt nett :)
Ich möchte mich auch bei all denen bedanken die mir Fiese Kommentare schreiben. Ja, echt. Durch solche Kommentare habe ich gelernt nicht auf schlechte un unnette Worte zu achten. Jetzt wenn mich jemand blöd anguckt oder etwas dummes zu mir sagt macht es mir einfach nichts aus. Ich bin auch mutiger geworden, am Anfang habe ich kleine, einzelne Fotos gezeigt, jetzt gibts jedes mal mehr und sie sind ja auch grösser und schärfer.
Ich kann mir ja auch den Tag wann ich angefangen habe zu bloggen gut merken weil es nämlich mein Namenstag war. Meine Familie feiert immer den Namenstag ganz gross, fast so wie den Geburtstag. Durch dieses Namenstagfeiern kann ich meinen Geburtstag "wieder gut machen". Ich hab in nähmlich Weihnachten.
Leider seit ich mint meinem Mann wohne feiere ich ihn nicht mehr so ganz. Seine Familie macht sich nichts aus diesen Tag und darum feiern wir das nicht mehr so. Schade eigentlich.

Wie ist es bei Euch? Feiert ihr Eueren Namenstag?






Koszula, top / Hemd, Top - C&A
Spodnie / Hose - F&F
Buty / Schuhe - New Yorker
Torebka / Tasche - eTorebka.pl
Zegarek / Uhr - Fossil

Na szaro

Z pozdrowieniami dla 6roove :)






Sweter / Strickjacke -H&M
Tunika / Tunika -F&F
Spódnica / Rock -F&F
Legginsy / Leggings - KiK
Buty / Schuhe -C&A
Naszyjnik / Halskette - C&A
Torba / Tasche - eTorebka.pl
Zegarek / Uhr - Fossil



Related posts

 
MOBILE