Showing posts with label Kosmetyki / Kosmetika / Cosmetics. Show all posts

Showing posts with label Kosmetyki / Kosmetika / Cosmetics. Show all posts

DM Lieblinge & Leckerbissen



polski
deutsch
english
Znów zaczęła się kolejna seria pudełek DM Lieblinge. Wcześniej pudełko otrzymywał ten, kto zdążył się w danym czasie po otrzymaniu maila powiadamiającego zapisać. W tej serii DM zmienił taktykę. Wysłał maila o nowej akcji, umożliwił zapis przez 24 godziny, a następnie wylosował osoby, które otrzymają kolejne 3 pudełka. Dzięki temu szansę miało więcej osób, każdy kto dostał tego maila mógł poinformować swoich znajomych o nich oraz Ci, którzy nie mieli dostępu do Internetu podczas rozsyłania maili. W każdym razie miałam na tyle szczęścia, że zostałam wylosowana.
Wczoraj odebrałam moje pudełko, po rozpakowaniu okazało się, że DM zadbał nie tylko o mnie ale i o mojego męża :D

dm lieblinge november 2012

1. Żel pod prysznic - Balea Young Sweet Wonderland (cudownie pachnie czekoladą) - 0,85€
2. Peeling do twarzy dla mężczyzn - Alverde Naturkosmetik Men - 2,65€
3. Lakier do paznokci - p2 Last Forever - 1,75€
3. Maseczka/Peeling enzymatyczny - Balea - 2,45€
4. Żel pod prysznic - Axe - 1,95€
5. Bodyspray - Axe - 2,95€
6. Żel do włosów - Balea men - 1,95€
7. Pasta do zębów - Dontodent (marka DMa) - 0,95€.

Po podliczeniu wychodzi 15,5€. Całkiem nieźle, gdy za pudełko zapłaciłam 5€. Dodatkowo rzeczy były zapakowane w prześliczne czerwone pudełko, które w środku, jak widać, jest w czerwone kropki. To pudełko było zapakowane w jeszcze większe więc jest zupełnie niezniszczone.

Drugim pudełkiem jakie niedawno otrzymałam jest DM Leckerbissen. Podobna zasada tylko z żywnością. O ile zeszłym razem DM postawił na zdrowe śniadanie tym razem są produkty do azjatyckiego obiadu bądź kolacji.

dm lieblinge november 2012

1. Ryż basmati (w życiu pyszniejszego ryżu nie jadłam!) - 2,25€
2. Makaron do woka - 1,25€
3. Pasztet z curry (baaardzo ostry) - 2,45
4. Ghee - od dzisiaj jak będę smażyć to tylko na tym, jakie to jest dobre!!!!! - 3,95€
5. Sos słodko-kwaśny (pyszny, lepszy od innych dostępnych tu w Niemczech) - 1,95€
6. Sos indyjski curry (niedobry, nawet po przyprawieniu) - 2,45€
7. Herbata czarna z przyprawami (m.in. cynamon i kardamon - do picia z mlekiem).
8. Książeczka z przepisamy na azjatyckie dania.

Po przeliczeniu wyszło 16,25€. Ja zapłaciłam 5€.

I mały gratisik. Dzisiaj spadł śnieg!!!! Ostatnio troszeczkę prószyło, ale dzisiaj śnieg zakrył cały świat :). Widok z okna na mój balkon. A raczej na jego połowę.




Gestern habe ich meine DM Lieblinge Box abgeholt. Diesmal gab es viele Produkte für meinen lieben Mann, was ihn sehr glücklich machte. Schaut doch selbst.

dm lieblinge november 2012

1. Duschgel Sweet Wonderland von Balea - den habe ich mir schon vor einiger Zeit selber gekauft, ich liebe diesen Duft - 0,85€.
2. Gesichtspeeling von Alverde Men - ich versuche meinen Mann zu zwingen ihn auch zu benutzen, mal sehen ob es mir gelingt :) - 2,65€.
3. Nagellack p2 LastForever - total meine Farbe! - wenn ich eine von den anderen bekommen hätte wäre ich nicht so zufrieden - 1,75€
4. Enzym Peeling-Maske - ich bin kein Fan von derart Produkten aber ich probiere sie trotzdem sehr gerne aus, vielleicht wird sie mich angenehm überraschen - 2,45€
5. Styling Gel von Balea Man - netter Zufall ich wollte meinem Man so was kaufen
6. Axe Bodyspray - ganz netter Duft - 1,95€
7. Axe Duschgel - die selbe Duftrichtung wie das Bodyspray - 2,95€
8. Zahnpasta von Dentodent - ich benutzte schon seit einiger Zeit dessen Zahnpasta und kann sie nur empfehlen - 0,95€.

Nach Zusammenrechnung ergibt sich 15,5€ und ich habe nur 5€ bezahlt :) Und dazu kommt noch eine wunderschöne Rote Schachtel :)

Vor ein Paar Tagen habe ich auch meine DM Leckerbissen Box erhalten. Das letzte mal setzte DM auf gesundes Frühstück. Diesmal war es Zeit für Asiatische Küche:

dm lieblinge november 2012

Alle Produkte von Alnatura:
1. Rote Thai Curry-Paste - 2,45€
2. Wok-Nudeln - 1,25€
3. Basmati Reis Weiß - ich habe noch nie einen so leckeren Reis gegessen! - 2,25€
4. Süss-Saure Sauce - lecker! Besser als die von Uncle Bens, nicht so sauer - 1,95€
5. Indisches Curry - die Soße fand ich scheußlich, also würde die definitiv nicht nachkaufen - 2,45€
6.Ghee - oh man! Ab heute werde ich auf gar nichts anderen Braten! Es schmeckt einfach super, hat einen starken Butter Geschmack! Kann ich nur empfehlen! - 3,95€
7. Chai Tee - ganz lecker - 1,95€
8. Ein kleines Kochbuch mit Asiatischen Rezepten.

Zusammengerechnet ergibt das eine Summe von 16,25€. Die Box hat mich auch 5€ gekostet.

Und noch was von ganz anderem Thema: es hat endlich bei mir geschneit. Wie in dem Lied, sieht die Welt wie gepudert aus :)




Yesterday I got my DM Lieblinge Box. This time there were nut just cosmetics for me but for my husband too. Have a look:

dm lieblinge november 2012

The Box cost 5€ but the worth of the products is 15,50€.

A few days ago I received also my DM Leckerbissen Box. The same idea like Lieblinge but with food. The last time the theme was about healthy breakfast. Now everything is about Asian specialities. Just look:

dm lieblinge november 2012

Everything together cost 16,25€, in the box - 5€.

Today fell the first snow in Bonn. Here a few from my balcony:




DM Lieblinge



polski
deutsch
english

Mocno spóźnione ale przedstawiam trzecie i zarazem ostatnie w pierwszej serii pudełko DM Lieblinge. Z wszystkich jest chyba najlepsze. Zaraz opiszę, co dokładnie w nim było. Jak z pierwszym tak i z drugim i trzecim miałam kłopoty. Nie będę się za bardzo rozwodzić, ale drugie pudełko gdzieś zaginęło i w efekcie dostałam tylko trzecie. Rozpaczać nie rozpaczam, bo w drugim był szampon i płyn do mycia naczyń, więc wiecie ;) To, co mi się jednak podobało, to żebym nie czułą jakiejś urazy do DMa dostałam bon o wartości 15€ na zakupy u nich, co praktycznie pozwoliło pokryć koszty dwóch pudełek i jeszcze coś sobie kupić :) Przechodząc do tego Boxa, zawarte w nim było:

1. Gillete Fusion Proglide styler - coś na co się oczka zaświeciły mojemu mężowi :) Golarka z Gilette z różnymi nasadkami do golenia lub nadawania kształtów brodzie. - 19,95€
2. Mleczko do opalania SPF30 z Sundance - 5,45€
3. Błyszczyk Manhattan Shine Lipgloss -3,25€ 
4. Lakier do paznokci Essie - 7,95€
5. Pasta do zębów dla elektrycznych szczoteczek Theramed - 2,65€
6. Szampon i odżywka jabłkowa z Head&Shoulders - każde 3,45€ (czyli razem 6,90€).

 To, co jest fajne w DM Lieblinge Box to, że wszystkie rzeczy są pełnowymiarowe i nie ma żadnych miniaturek. Za pudełko zapłaciłam 5€, gdybym wszystko kupowała normalnie w sklepie zapłaciłabym 46,15€ - czyli w sumie za jakiejś 20 zł mam produktów za 185zł. Nice.

Was ich hier zeige muss ich wohl kaum jemanden vorstellen. Ich mache über die DM Lieblinge einen Post mehr für meine polnischen Leser, die über die Box nicht viel gehört haben, weil es ja in Polen keinen DM gibt. Ich hatte mir der Box richtig viel Probleme. Die erste habe ich erst nach einem Monat bekommen, die zweite gar nicht (soll verloren gegangen sein), die dritte kam zu mir erst nach 2,5 Monaten. Das war ganz schön ärgerlich aber dafür schenkte mir DM, als kleinen Trostpflaster drei Gutscheine jeder im Wert 5€ also für zusammen 15€. Also war es so als ob ich die zwei Boxen gratis bekommen habe und mir noch was für 5€ aussuchen dürfte. Ich denke das ist eine nette Gäste, die auch zeigt, dass der normale Kunde DM etwas bedeutet.

This is my third DM Lieblinge Box. I didn't became it in time, and the second one got lost so I became from DM a 15€ coupon which is very nice. The box costs 5€, but the cosmetics in it are 46,15€ worth. I think this is quite nice :)


Wedding Make-Up for very oily skin



polski
deutsch
english
Znawca kosmetyków ze mnie kiepski więc miałam ciężki orzech do zgryzienia, gdy nadchodził czas wesela, a ja nie wiedziałam jakich kosmetyków użyć bo po kilku godzinach wszystko było na swoim miejscu. Szczególnie, że skórę mam baaardzo tłustą przez co zadanie do łatwych nie należało. Nie za bardzo miałam ochoty wydawać pieniędzy na Diory, czy MACi, więc postanowiłam wykorzystać coś z tego, co mam. Większość kosmetyków, co mam bardzo lubię, ale czy są trwałe na wiele godzin zabawy w upale? Nie miałam pojęcia. Początkowo poczytałam sobie na szybko kilka rozdziałów książki o makijażu Bobbi Brown (którą dostałam od rodziców na imieniny) pozwoliło mi to nabyć trochę wiedzy na temat prawidłowego makijażu. I tu przyznam się bez bicia, a mimo to zawstydzona, że dopiero teraz dowiedziałam się, co robić by skóra pod oczami wyglądała dobrze! (Dla zainteresowanych: trochę różowego korektora pod oczy, a na to jeszcze żółty - to naprawdę działa!). Poszukiwania wśród moich "skarbów" rozpoczęłam od kremu, który przynajmniej w teorii powinien najlepiej sobie tego dnia poradzić. Wybór padł na Oil Controll z Phenomen (który otrzymałam w ShinyBox). Raz, że już wcześniej całkiem sobie nieźle radził, a dwa - ten brak sztuczności w nim (miodzio!). Następnie gdzieś w czeluściach szuflady znalazłam ubóstwiany przeze mnie matujący żel z Lancome (T-Zone z serii Pure Focus). Niestety przestali go produkować, a przysięgam, że kosmetyk jest przegenialny i do dzisiaj nie znalazłam żadnego zastępstwa dla niego. Dlatego jakąś 1/5 opakowania zostawiłam sobie na czarną godzinę (jak ta). Kolejną rzeczą jaką musiałam wyszukać to najbardziej matujący podkład i puder. Podkładów mam dość sporo, ale w sumie w tym przypadku mogłam brać pod uwagę tylko dwóch zawodników: match perfection od Rimmel i Matte Morphose od L'oreal. Oczywiście na kilka dni przed (na szczęście też było dość gorąco) testowałam różne produkty, w tym wymienione podkłady. Zwycięzcą okazał się L'oreal. Niestety do tej pory miałam go tylko w postaci kilku próbek ale to wystarczyło. L'oreal dużo lepiej krył, matowił od razu i miał lepszy kolor. Na to nałożyłam wspomniany już dawniej niezastąpiony puder z Manhattanu (compact powder z serii clearface). I wiecie co? Połączenie tych kosmetyków idealnie dało radę!!!! Miałam w torebce ze sobą puder i żel z Lancome (który można też stosować na makijaż - matowi i nic nie rozmazuje). I po północy, gdy poszłam do toalety... nie mogłam uwierzyć moim oczom! Wszystko było matowe, na swoim miejscu i nie przebijał żaden pryszcz, żadne przebarwienie. NIC! Nie musiałam nic poprawiać!!!! WOW! Teraz wiem, że warto kupić sobie pełnowartościowy podkład z L'oreala. Co też niebawem uczynię ;) Kolejnym moim "strachem" były cienie. W sumie pod uwagę brałam Sleek, Kryolan i Smokey Eyes z NYCa. Ku mojemu szczęściu kilka dni temu otrzymałam od koleżanki z Londynu paczkę z kilkoma prezentami, wśród których znalazłam prześliczne potrójne cienie z MUA. Przetestowałam od razu i nie zrolowały się. W dniu wesela też je użyłam, nakładając uprzednio dokładnie bazę pod cienie z Art Deco. Na to kreska pisakiem Revlon ColorStay i podwójny tusz do rzęs L'oreal (który kiedyś wygrałam na jakimś rozdaniu na niemieckim blogu). Tusz jest ze Studio Secrets (to ten, co się zgina w 90 stopni) i występuje w dwóch częściach: biała baza i tusz właściwy. I znów strzeliłam w dziesiątkę. Nic się nie rozmazało, a o 3 nad ranem cienie może delikatnie się zrolowały. Ale to naprawdę minimalnie. Najbardziej bałam się o usta. Chciałam mieć czerwone ale to nie takie proste utrzymać tą czerwień przez kilka godzin. Już kiedyś opisywałam, że szukam czerwonego błyszczyka/szminki idealnej. Kupiłam tego sporo i zupełnie niepotrzebnie. Gdy już straciłam nadzieję moim oczom ukazał się Unlimited color lip stain z p2. To najcudowniejszy produkt do ust jaki kiedykolwiek spotkałam. Działa na zasadzie bene tintu z Benefit - maluje usta tak, że to tak dziwnie w nie wsiąka. Usta w odczuciu są zupełnie niepomalowane, a kolor wsiąkł w nie głęboko. Następnie jak się chce można je pomalować drugą stroną produktu czyli takim transparentnym nabłyszczaczem. Usta w ten sposób zostają dobre cztery godziny. Nawet mocno czerwone. Udowodnione przeze mnie! Najlepsze jest to, że te kolory można ze sobą mieszać i wyglądają jeszcze świetniej. Ku mojemu nieszczęściu ten błyszczyk wycofują ze sprzedaży i mam nadzieję, że jutro w DMie zdążę zrobić jeszcze porządny zapas. W każdym razie podczas różnorakich dań na weselu pytałam co chwila męża, czy nie wyglądam jakbym przed chwilą kogoś zjadła (wiadomo czerowna obwódka na ustach i rozmazane na czerwono dookoła) ale nic z tego. Nawet nie zostawiał śladów na kieliszku (z winem oczywiście, wódką się brzydzę :p). Więc tak oto, na kilka dni przed weselem udało mi się zebrać najlepsze co mam bez wydawania ani grosza. Gdyby ktoś był zainteresowany - każdy z niżej pokazanych (i wyżej wymienionych) produktów polecam. Są świetne. No, może nie jestem zbytnio zadowolona z kamuflażu z Catrice ale póki co nie znalazłam nic lepszego w normalnej cenie.
Ich bin kein Profi wenn es um Schminke geht. Also hatte ich ein ganz großes Problem vor der Hochzeit solche Make-Up Produkte auszuwählen die auch den ganzen Tag halten werden. Ich hatte keine Sachen von Mac oder Dior und wollte keine nur für diesen Anlass mir zulegen. Ich beschloss das zu nutzen was ich bereits hatte. Ein Paar Tage vor der Hochzeit habe ich ein Paar Produkte getestet und dann die Sieger mit mir mitgenommen. Das erste Problem war die Creme. Ich habe die Oil Control von Phenome gewählt, weil die richtig gut ist uns fast keine Chemie enthält. Am Anfang muss ich erwähnen, dass ich eine sehr ölige Haut habe und etwas was gut den ganzen Tag mattiert, nicht einfach zu finden ist. Aber mit der Creme habe ich schon mal angefangen. Das nächste, was ich benutzt habe, ist ein mattierendes Gel-Produkt von Lancome (T-Zone von der Pure Focus serie). Das ist einfach genial, es mattiert prima. Man kann es sowohl unter als auch über das Make-Up verwenden und es funktioniert richtig gut. Leider wird dieses Produkt nicht mehr produziert, was mich richtig traurig macht. Wer eine Alternative dazu kennt solle mir bitte den Namen im Kommentar schreiben :) Als nächstes musste ich mir eine Foundation aussuchen. Ich habe ganz viel davon, aber nur zwei habe ich richtig wahr genommen: die Match Perfection von Rimmel und Mattemorphosis von L'oreal. Der Sieger war L'oreal wegen der besseren Deckkraft und der besseren Farben. Leider hatte ich das nur als Pröbchen. Jetzt weiß ich, dass ich mir das unbedingt in der Normalgröße kaufen muss! Darauf habe ich noch den Puder von Manhattan Clearface aufgetragen. Und wisst ihr was? Das alles hat wunderbar funktioniert! Grob nach Mitternacht bin ich zur Toilette gegangen und habe in den Spiegel geguckt und war verblüfft. Ich sah aus als ob ich mich gerade geschminkt hätte! Alles matt, alles gut abgedeckt. Mann konnte keinen Pickel oder Farbpigment sehen. Genial! Bei den Lidschatten hatte ich auch ein Problem, was ich auswählen sollte. Zum Glück hatte ich ein Paar Tage vor der Hochzeit ein Päckchen von meiner Freundin aus London mit ein Paar Geschenken bekommen. Darunter habe ich eine drei Lidschatten Palette gefunden mit hübschen Goldtönen. Ich habe sie getestet und sie war der Hammer! Darauf habe ich mir noch einen Strich mit den Revlon ColorStay Liner gemacht und die zweifache Mascara von Studio Secrets von L'oreal aufgetragen. Vor ein Paar Monaten habe ich nach einen roten Lipgloss gesucht der auch wirklich lange hält. Ich habe eine Menge davon gekauft, aber nichts war mehr als 20 Minuten auf meinen Lippen. Dann habe ich den P2 Unlimited Color Lip Stain gefunden und kann nur auf ihn schwören! Das ist das beste Lippenprodukt ever! Er hält wirklich ewig, man kann damit essen, trinken und nichts passiert. Ich habe ihn tausend mal ausprobiert und war immer mehr als zufrieden. Was ich ärgerlich finde ist dies, dass DM in diesen Monat aufhört ihn zu verkaufen! Ich hoffe ich schaffe es noch ein Paar Stück davon zu ergattern. So, also auf den unteren Fotos könnt ihr die Produkte,die ich benutzt habe, mal ansehen. Mit der Hand auf dem Herzen kann ich sie alle empfehlen. Vielleicht würde ich nur den Camouflage von Catrice ausschließen, der ist nicht zu gut. Ich benutzte nur das Rosa unter die Augen - dort macht er eine gute Arbeit.
Before the wedding I had to figure out what make-up products I should use. My skin is very oily and after a few hours all of my make-up is gone. I don't have products from brands like Dior or Mac and I didn't want to buy them only for one occasion. I decided to use something what I already own. I have chosen some products of my collection and started testing them. These days were hot, so I could see the real results: oily skin + heat. Firstly I had to pick a face cream. I chose the Oil Control from Phenome. I tested it several times and it made good work! Then I put on my skin some Pure Focus T-Zone from Lancome. God, I love this product! It's such a shame that they do not sale it anymore. It was the best mattifying product ever! If someone knows something, what is as great as T-Zone Pure Focus let me know. After that I tested a foundation. I have plenty of them but this time I tested only two: Match Perfection from Rimmel and Mattemorphosis from L'oreal. The second foundation was the winner. It covered better and had nicer shades. I only had samples of this foundation but after the usage, I am going to buy a normal sized one. After that I used the compact powder Clearface from Manhattan. And You know what? It worked excellent! Late after midnight I went to the bathroom, looked in the mirror and couldn't believe my eyes. The make-up looked like I would make it a few minutes ago! My eye shadows were from MUA - I became them as a gift from a friend from London. They made a very good job too. As eyeliner I used the ColorStay from Revlon and my mascara was the double one from Studio Secrets L'oreal. On my lips I used the best lipgloss ever: the unlimited lip stain from P2. It last over 4 hours even when you drink or eat. On the pics below you can see all the products I used - and I can only recommend them (except the camouflage from Catrice, I used only the pink shade under my eyes).






Żeby nie było, że wszystko tak cudownie wychwalam - to na jednej rzeczy się nacięłam. Wymyśliłam sobie, że paznokcie pomaluję na czerwono. Mam kilka czerwonych lakierów, w tym jeden, którego jakość bardzo mi odpowiada - z ArtDeco. Moim absolutnym hitem wśród lakierów są te z Sally Hansen z serii Xtreme Wear. Są boskie, ale uwaga! Zauważyłam, że jest ogromna różnica pomiędzy tymi sprowadzanymi ze Stanów, a tymi, które można nabyć np. w Tesco, czy SuperPharm (te są produkowane w Francji na licencji Sally Hansen). Te drugie są obrzydliwie gęste i nic z nimi nie można robić. Najlepiej kupić je na allegro z kilka złotych - nie będziecie żałować. Ale wracając do tematu. Będąc, dzień przed wyjazdem, w DMie natknęłam się na półkę lakierów Essie. Przeleciały mi przez myśl dziesiątki blogów, na których ich autorki chwaliły się swoim setnym lakierem tej marki. Pomyślałam, że w sumie zależy mi na czymś co by na pewno przetrwało pakowanie, całonocną jazdę, przygotowania i całe wesele. Stwierdziłam, że skoro tyle osób kupuje tak drogie lakiery to musi coś w tym być. I bez zastanowienia wzięłam ten o najpiękniejszym odcieniu czerwieni i poszłam do kasy z ciężkim sercem za niego zapłacić (żeby nie było niejasności: ja nienawidzę wydawać fortuny na kosmetyki). Wieczorem pomalowałam - przyznam, że bardzo fajnie się rozprowadza i schnie.. niewiadomo kiedy. To jest super. Ale na tym się kończy jego cudowność. Przynajmniej w moim przypadku bardzo szybko zacierał się na końcach. Naniosłam dwie warstwy, pokryłam odpowiednim "top kołten" ale to nic nie dało. Spróbowałam jeszcze tylko z pojedynczą warstwą (może w tym tkwiła jego genialność) ale nie. Już po pół dnia cały odprysł. Zatem, byłabym wdzięczna gdyby ktoś raczył mnie uświadomić na temat cudowności tego lakieru. Po co ludzie go kupują skoro jest drogi i (w moim przypadku) Essence utrzymuje się o dwa dni dłużej! Chociaż może z moimi paznokciami może być coś nie tak. Kiedyś ubóstwiane lakiery OPI też wytrzymywały u mnie jeden dzień.. Nie wiem czy to zależy od paznokci, czy od czego. Bo jak już wspomniałam używam tych wszystkich baz i tym podobnych. Może mnie ktoś uświadomi :)
Damit es hier nur nicht Lob gibt, muss ich auch was schlechtes schreiben. Ich habe mir ausgedacht, dass ich meine Fingernägel rot lackiere. Eigentlich hatte ich einen tollen Nagellack, der wirklich gut aushält (ArtDeco). Außerdem muss ich euch noch die Lacke von Sally Hansen (Xtream wear) empfehlen. Die sind einfach genial! Nur muss man aufpassen welche man bestellt. Die von den USA sind super, die, die in Frankreich hergestellt werden, haben eine schlechte Qualität. Aber zurück zum Thema. Als ich vor der Hochzeit in DM war, fiel mir die Theke mit den Essie Lacken auf. Ich dachte mir, warum nicht? Ich habe auf vielen Blogs gesehen, dass die Bloggerinen sich schon den zehnten Lack zugelegt haben... Billig sind die nicht, also müssten die verdammt gut sein, wenn jeder sie massenweise kauft. Und ich habe einen mir gegönnt (ihr musst wissen, dass ich es hasse viel Geld für Schminke auszugeben). Und ich war enttäuscht. Ich wollte einen Lack der das ganze Packen, die Reise und die Vorbereitungen für die Hochzeit aushält. Nichts der Gleichen! Nichtmal einen Tag hat er seine Arbeit gut getan. Ich hatte zwei Schichten aufgetragen, einen guten Top Coat und nach einem Tag hatte ich Tipwear. Ich habe es auch nur mit einer Schicht ausprobiert aber das war noch schrecklicher. Nach ein Paar Stunden ist er in mehreren Stellen abgesplittert. Vielleicht liegt es an meinen Nägeln? Ich vertrage auch schlecht die OPI Lacke auf die vor Essie es einen großen Hype gab... Obwohl halten Lacke von Marken wie Essence viel länger auf meinen Nägeln... Vielleicht kann mich ja jemand aufklären :)
There is one product I wasn't so glad about. I decided to wear red nail polish. I already had one which I found great and had it tested several times (ArtDeco) but when I was at DM I saw the Essie nail polish. And I remembered all that posts where the authors showed their tenth Essie nail polish and I thought I will give this product a try. It should survive all the packing, the journey and the arrangements for the wedding. But it failed! After one day I had tipwear! I tried it with two layers and top coat and only with one. After one day the nails looked awful. Maybe there is something wrong with my nail, the OPI nail polish does the same effect. But I must admit that I love the Sally Hansen (extreme wear) nail polish. But only these produced in the USA. These which are produced in France are low quality.


DM Lieblinge



Deutsch Ich bin mir ganz sicher, dass die meisten von euch so einen Post schon irgendwo anders gelesen haben. Es handelt sich natürlich um den Inhalt von der ersten DM Lieblinge Box. Ich weiß, dass mittlerweile schon die zweite herausgekommen ist, aber bei mir ist es irgendwie schief gegangen. Ich habe die erste Benachrichtigung, dass ich die Box abholen kann nicht bekommen. Die zweite landete in meiner Spambox und ich habe sie erst bemerkt als ich in Polen war. Dummerweise war der Ablauftermin für die Abholung bevor ich wieder nach Deutschland zurückkommen sollte. Gott sei Dank war mein Mann da und konnte mir das ganze abholen. Mittlerweile habe ich schon die Mitteilung das die nächste Box schon auf mich wartet bekommen und gehe am Wochenende sie mir abholen. Oder mehr - fahre - da ich ja jetzt in Bonn wohne und in Köln bei DM angemeldet bin. Wer  weiß wie ich die Adresse ändern kann der schreibe mir das bitte in einem Kommentar :)
Also was über die Sachen schreiben lohnt sich nicht, weil kaum jemand noch daran wohl interessiert sein mag. Aber ich kann nur sagen, dass ich alles toll finde und alles sehr gerne ausprobieren werde. Ich muss zugeben das die Bodylotion mich glatt umgehauen hat. Ich habe ein bisschen davon auf die Hand getan und es riecht so schrecklich intensiv als ob ich Parfum benutzt hätte. Der Duft ist natürlich auch wunderschön. Ich habe mir das alles zusammengezählt und es ergab sich, dass ich bei DM für alles über 26€ bezahlt hätte - wegen der Box kostete alles nur 5€. Ist doch toll :) 

Polski Jak obiecałam przedstawiam Wam pierwszy box DM Lieblinge, czyli "zabawa" na zasadzie, że ja płacę 5€, a za to dostaję paczkę - niespodziankę z produktami dostępne w drogerii DM. Większość osób dostała ją w swoje ręce już na początku czerwca, ja niestety dopiero teraz. Coś poszło nie tak chyba z tym, że mam polskiego maila, dostałam dopiero ponowne powiadomienie o gotowej dla mnie paczce. Ku mojemu nieszczęściu przeczytałam maila, gdy już byłam w Polsce, ale na szczęście mąż mnie poratował i odebrał paczkę (szczególnie, że końcowy termin upływał przed moim powrotem!)
Więc tak, paczka - jak widać, jest bardzo kolorowa. W środku zaskoczyły mnie... chrupki! Wypełnienie, tak by nic się niepotrzebnie nie przesuwało i amortyzowało lekkie wstrząsy wyglądało jak Flipsy (można to jeszcze w ogóle kupić?) :) Reszta jak na zdjęciach. Przyznam, że zaskoczył mnie śliczny wygląd wnętrza. Wewnątrz zapakowane w fioletowy papier obwiązany kokardką było jeszcze jedno, śliczne pudełko. Na zewnątrz fioletowe, wewnątrz - w przesłodkie kropki. Na pewno nie zamierzam go wyrzucać! Jest zbyt ładne!
 W mojej paczce były następujące rzeczy:

1. Tusz do rzęs Max Factor 2000 Calorie - bardzo się z tego cieszę, gdyż miałam już ten tusz i mi się skończył. Bardzo go lubię i miałam nawet zamiar kupić sobie nowy, a tu proszę :) W ogóle poinformowali mnie, że wyszła (lub wyjdzie) nowa wersja tego tuszu - 2000 Calorie Curved brush volume & curl. Wygląda tak samo jak jej poprzednik tylko napisy ma na czerwono.
2. Przeciwzmarszczkowy lotion Olaz - w Polsce ta firma nazywa się Olay. Nie mam pojęcia dlaczego się różni w nazwie. Jedynie, co mi przychodzi na myśl to fakt, że na niemieckiej klawiaturze litera "z" jest zamieniona z "y". Ale nie widzę powiązania.
3. Balsam do ciała Balea Young Funny Jungle- nie jestem zwolenniczką balsamów. Ale dla testu posmarowałam sobie mały fragment skóry i pachnie tak mocno, przy każdym ruchu ręki jakbym niedawno w perfumerii testowała jakiś mocny perfum. Dodatkowo zapach jest świetny.
4. Żel pod prysznic z granatem Seba Med - tego jeszcze nie testowałam ale widzę, że w składzie nie występuje SLS, co mnie bardzo cieszy i tym chętniej przeniosę go do łazienki.
5. Dezodorant dla mężczyzn -  Rexona maximum protection - oddam mężowi. Miałam tą samą wersję dla kobiet. Powiem Wam, że dezodorant jest niesamowity, najlepszy jaki kiedykolwiek miałam. Naprawdę mocno przeciwdziała, więc jest warty swojej wyższej (w porównaniu do zwykłej Rexony) ceny. Ma jeden minus (ten dla kobiet przynajmniej) - przeraźliwie brudzi ubrania.
Na poniższym zdjęciu widać ile co normalnie kosztuje. Po podsumowaniu wyszło - 26,05€. Ja zapłaciłam za pudełko 5€ więc całkiem się opłaciło :) Szczególnie, że dla każdego produktu znajdę zastosowanie :)

Dzisiaj dostałam maila, że czeka na mnie już lipcowe pudełko. Tym razem na szczęście nie było żadnych opóźnień. Pojadę po nie w okolicy weekendu, więc jakoś w tym czasie postaram się opisać jego zawartość :)
 












Green and navy

Deutsch Gestern war das Wetter typisch für April, es regnete ein wenig und die Sonne schien zwischen den Wolken. Komisch aber ganz nett. Heute war es richtig warm - aber über den heutigen Tag schreibe ich ein anderes mal. Gestern bin ich spazieren gegangen und habe ein bisschen einkaufe gemacht. Ich bin zum DM gegangen und dort... fand ich eine wunderschöne LE von p2 (Mission: Summer look). Seit einiger Zeit kaufe ich mir keine Schminke nicht mehr, und schon gar nicht die von den LE. Als ich die Geschichte der LE von Essence auf deren Internetseite durchgeschaut habe musste ich feststellen, dass sie jedes Jahr fast immer das selbe nur unter anderen Namen den Leuten verkaufen versuchen. Naja, aber wie gesagt, dieses mal konnte ich nicht widerstehen und hab was mitgenommen :) Auf den unteren Fotos kann man sich das alles ganz gut anschauen. Ich habe mir Glitzterpuder gekauft, ich liebe es einfach am Sommer. Es glitzert so schön in der Sonne. Dann habe ich mir noch einen Pfirsich-rosanen Lidschatten genommen der auch wunderschön schimmerte. Ich habe ein Paar Fotos von dem Lidschatten auf meiner Hand gemacht, aber es sah nicht realistisch aus also habe ich das sein gelassen und das nicht eingestellt. Und dazu habe ich noch 3 Nagellacke gekauft, die auch einen wunderschönen Schimmer hatten - bis jetzt habe ich diese Farben nur im Matt gefunden, die hier sehen richtig schön aus :)

Polski Wczoraj pogoda była typowo kwietniowa. Raz padał wiosenny deszczyk, raz zza chmur ukazywało się słońce. Tak samo z temperaturą, raz musiałam zapiąć kurtkę, a raz rozpinać. Śmiesznie. Dzisiaj za to było przepięknie (ale o dzisiejszym dniu będzie innym razem). Wybrałam się na spacer połączony z drobnymi zakupami. Weszłam na moment do niemieckiej jaskini zatracenia (czyt. DM) niby tylko po worki do śmieci (oł jeeee!... nie, nie pokażę :p) a wyszłam z paroma innymi rzeczami ;) W sumie od dawna dałam już sobie spokój z wszelkimi kolekcjami limitowanymi, stwierdziłam, że głównie to jest to samo (po obejrzeniu na niemieckiej stronie Essence wszystkich LE z ich historii!) tylko pod inną nazwą. W ogóle przestałam skupiać się na kosmetykach, prócz oczywiście takimi z codziennego użytku. Ale tym razem nie potrafiłam. Pojawiła się bardzo fajna limitowana kolekcja z p2 o nazwie "Mission: summer look". Poległam. Najchętniej wzięłabym wszystko ale byłam twarda i wybrałam tylko kilka sztuk :D Nazwijcie mnie tandeciarą ale ja uwielbiam latem złoty brokat na skórze stąd mój wybór :) Poniżej są zdjęcia przedstawiające moje zakupy. Brokat to to coś po lewej, jest w bardzo ładnej buteleczce, więc jakby co to przynajmniej będzie ładnie wyglądał na półce ;) Później zachwyciły mnie cienie, wybrałam taki perłowy brzoskwiniowy o złotym odcieniu. Zrobiłam kilka zdjęć jak maznęłam go na ręce ale stwierdziłam, że żadne nie oddaje jego pięknego mienienia się, więc dałam sobie spokój. Oraz trzy lakiery (w tym jeden w najbardziej oklepanym kolorze sezonu - co nie oznacza, że nie fajnym :D). Spodobały mi się ponieważ nie są matowe, tylko mienią się jeszcze w jakiś taki.. złoty sposób. Po prostu wyobrażam sobie opaloną latem skórę i takie lakiery na palcach. Miodzio :)
Jeśli chodzi o moje ubranie to koszule w zestawie ze spodniami miałam już w poście o TBSport (dla wtajemniczonych - próbowałam się po tamtym poście skontaktować z panią z tej firmy i lipa!). W każdym razie tym razem włożyłam do tego moją ostatnio wszędzie obecną kurtkę, torebka mniej-więcej pod kolor bluzki i najbardziej nie pasujące do reszty, moim zdaniem, buty. To dziwne, ale przeglądając ostatnie gazety z modą doszłam do wniosku, że im bardziej coś do czegoś nie pasuje tym bardziej jest modne :D















Essence Circus Circus i inne zakupy

Deutsch  Ich war letztens bei DM, Müller und Douglas um meine Vorräte zu auffüllen. Ich habe ein Paar LE von Catrice, Essence und Douglas gefunden. Die Big City Life von Catrice habe ich in ruhe gelassen - die Farben haben mich nicht überwältigt. Dafür konnte ich meinem lang erwartetem Circus Circus von Essence nicht widerstehen. Ich habe mir davon zwei Nagellacke und einen Highlighter Puder gekauft. Bei Douglas habe ich eine neue Nagellack Serie entdeckt und einen davon (Fireworks) mit nach Hause genommen. Mein Mann war am Mittwoch in Düsseldorf und hat dort bei DM die neue LE von Alverde - Matroschka meets Beauty - gefunden. Er hat mir auch das, was ihm am besten gefiel mitgebracht - einen Shimmer Puder (10 Fantastic Shine). Komischerweise gibt es diese Serie in Köln noch nicht.

Polski Ponieważ w ciągu ostatnich kilku dni zużyłam kilka kosmetyków, wybrałam się do DMa,Müllera i Douglasa na uzupełnienie zapasów. Miłym zaskoczeniem było spotkanie kilku nowych kolekcji limitowanych. Znalazłam Big City Life z Catrice (z której nie skorzystałam - kolory na żywo nie wyglądały na tyle atrakcyjnie by zabrać je do domu), Circus Circus z Essence (tu nie mogłam zostać obojętna) oraz linia lakierów marki Douglas. Mąż mój będąc na szkoleniu w Düsseldorfie znalazł w DMie (zupełnie nie proszony!) puder z limitowanej kolekcji Alverde -Matroschka meets Beauty. Przyznam, że w żadnym innym miesiącu nie spotkałam tyle nowych limitek jak w grudniu. Zresztą, co się dziwić. Święta już coraz bliżej :) Poniżej trochę zdjęć zakupów.


Normaderm Anti-Age - moje modlitwy zostały wysłuchane i ktoś w końcu stworzył krem, który łączy w sobie właściwości przeciwzmarszczkowe i przeciw niedoskonałością skóry. Miałam go kupić dopiero za jakiś czas ale nie mogłam się powstrzymać, gdy dołączono o połowę tańszy tonik (przeliczyłam dokładnie ceny i zgadzało się co do centa!) i na całość dodano jeszcze rabat 20%.
Przetestowałam wiele maseczek ale żadne nie działały na mnie tak jak te z Schaebensa, szczególnie osławiona z minerałami z Morza Martwego. W celu przetestowania (a także ogromnej potrzeby dostarczenia mojej skórze czegoś odżywczego) nabyłam z tej firmy maść do twarzy z morza martwego i koncentratu regenerującego na noc). Maść już przetestowałam i muszę przyznać, że jest nie zła. Bałam się, że będzie zatykać pory, ale nic takiego nie robi :)



Ponieważ bardzo lubię bazę do cieni z ArtDeco postanowiłam wypróbować też ich bazę pod makijaż. Niestety nie ma tutaj mojej ulubionej z Dax Cosmetics ani Soraya (wszak są to polskie firmy) więc ArtDeco było pierwszą firmą, o której pomyślałam. Jest całkiem niezła, dodatkowo, jak wspomina producent ma właściwości Anti-Aging :D Prócz tego nabyłam nową odżywkę (nie używam szamponów więc odżywki kupuję hurtowo), nowy (chyba nowy) genialny peeling pod prysznic oraz... lakier firmy Douglas - o nim troszkę poniżej!



Bardzo lubię też żele pod prysznic z Yves Rocher. W porównaniu do Polski YR jest tutaj tanie jak barszcz! Ceny na półkach są normalne ale jest tu tyle promocji na wszystko, że prawie nigdy nie płaci się tyle ile jest napisane :) Żele nabyłam ponieważ były naprawdę w dobrej cenie, a ja lubię mieć mały zapas tego typu specyfików w domu :) Dodatkowo jak się jest ich "stałym klientem" do zakupów dostaje się bardzo fajne prezenty :)



Oraz wspomniany wyżej lakier. Bardzo lubię lakiery w złotym kolorze. Kiedyś wolałam srebrne ale odkąd noszę złoty pierścionek zaręczynowy i obrączkę jestem "zmuszona" do złotych lakierów :) Wciąż poszukuję takich, które naprawdę imitowałyby złotą powłokę i myślę, że ten czyni to bardzo fajnie. Lakier dodatkowo ma lekki turkusowy połysk. Nazwa koloru to Fireworks. Wystarczy tylko jedna warstwa by lakier ładnie pokrył cały paznokieć.









Poniżej moja długo wyczekiwana LE z Essence Circus Circus. Kosmetyków było oczywiście dużo więcej ale prócz tej trójki nic dla siebie nie znalazłam.



Najbardziej zachwyciły mnie dwustronne lakiery.



Oraz puder, który przepięknie błyszczy złotymi drobinkami.



Lakiery jednokolorowe prezentują się w ten sposób. Tutaj jedna warstwa wystarczyła by całkowicie wszystko pokryć.



Po nałożeniu warstwy z drobinkami wyglądają w ten sposób.



I na koniec prezent-niespodzianka przywieziony przez mojego męża. Znalazł w DM nową edycję Alverde - Matroschka meets Beauty.  Kupił to, co spodobało mu się najbardziej, czyli rozświetlający puder :) Co najciekawsze: puder dostałam w środę, a dzisiaj byłam w DM w moim mieście i tej edycji jeszcze nie ma :)



Puder jest transparentny (kolor 10 Fantastic Shine) i daje naprawdę śliczny i delikatny połysk. Nie wiem, czy dobrze to widać na mojej ręce.



Related posts

 
MOBILE