Showing posts with label Zakupy / Einkaufe / Shopping. Show all posts

Showing posts with label Zakupy / Einkaufe / Shopping. Show all posts

Holandia

Trochę tęskno nam było za morzem, a że do tego w Holandii mamy jakieś niecałe 3 godzinki jazdy więc postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Znaleźliśmy bardzo fajny hotel, z którego mogliśmy robić wypady do pobliskich miasteczek nadmorskich. Głównie czas spędziliśmy w Noordwijk i Zandvoort. Naprawdę niesamowite miasteczka. Holandia zawsze wprowadza mnie w zachwyt. Bardzo przypomina mi Szwecję - zarówno swoją czystością jak i przepięknymi domkami. Nigdzie nie widziałam tak pięknie urządzonych domów. Ludzie mają tam tendencję do posiadania domów z przeogromnymi oknami, których na noc w ogóle nie zasłaniają. Zaglądanie do ich domów to czysta przyjemność - to jak oglądanie magazynów o urządzaniu wnętrz. Każdy dom i jego wnętrze było piękniejsze od drugiego. Takiego czegoś nigdy nie widziałam w Polsce i nawet w Niemczech. Marzenie. Szczególnie wrażenie na mnie zrobiło osiedle domków, których ogrody schodziły do kanału. Prawie każdy miał swoją małą łódeczkę przycumowaną do brzegu. A te ogrody! Mistrzostwo. Takie piękne, jakby do każdego przychodził architekt krajobrazu. Naprawdę, jazda samochodem wśród małych miasteczek holenderskich jest niesamowita. Każdy dom jest wart uwagi i miałam ochotę każdy z osobna sfotografować. I ta czystość. Gdy w niedzielę wieczorem pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam - byłam trochę zaskoczona. Miasto jest piękne!!!! Ale jakie zaśmiecone. Mam wrażenie, że nikt tam nie sprząta. Na ulicy wala się pełno śmieci, worków ze śmieciami. Aż szkoda, bo naprawdę jest pięknie. Nie byliśmy tam długo, bo czas było wracać, ale widziałam chyba wszystko z czego najbardziej słynie Amsterdam: wyzwolonych gejów, bary z haszem i dzielnicę czerwonych latarni :) Początkowo myślałam, że domki z "tymi paniami" to mit. Ale naprawdę przeszłam się wśród tych wąskich uliczek (gdzie dwoje ludzi nie mogło się minąć) i widziałam masę kobiet, każda miała swój malutki domek, stojących w oknach paradujących we wszystkich chyba nowościach odzieżowych z sex shopu. Chętnie bym wam pokazała zdjęcia, ale nie bardzo mogłam je tam robić :)
Amsterdam był dodatkiem, najbardziej zależało nam, żeby się trochę wyciszyć, odpocząć po naszych ostatnich wypadach, gdzie tylko chodziliśmy, chodziliśmy i chodziliśmy. Oczywiście udało się tylko połowicznie, bo miasteczka nadmorskie kusiły swoją urodą :)
Poniżej kilka zdjęć.

Plaża w Noordwijk.







Miasteczko Noordwijk:

Plaża w Zandvoort:



Amsterdam:





Gdybym miała z 10 lat mniej to pewnie bym się nie powstrzymywała i kupiła :) :


I na koniec kilka drobiazgów przywiezionych z Holandii:
Poniższe kolczyki i bransoletkę znalazłam w Amsterdamie. Żałuję, że nie udało mi się znaleźć bransoletki odpowiadającej różowym kolczykom. Biżuteria jest chyba ręcznie malowana, wygląda niesamowicie, jest robiona jakby tą techniką jakiej używają uliczniki "sprayowcy", którzy tworzą w kilka sekund te kosmiczne obrazy. Złote "mazy" są z drobinkami.


Tym razem z mojej ukochanej firmy postanowiłam wypróbować podkład Bourjois w żelu "Healthy mix". Nie zawiodłam się, skóra wygląda genialnie - sto razy zdrowiej :)


I muszelki, które nazbieraliśmy na plaży w Zandvoort :)



Vogue & Shape-Ups.

Niedawno przeglądałam jakiegoś Glamoura, nie pamiętam już z jakiego miesiąca i w jakim języku (ale chyba polski). Trafiłam na "artykuł" o malowaniu paznokci, z którego dowiedziałam się, że passe jest już malowanie rąk i nóg w tym samym kolorze. A dwa dni temu klęłam jeszcze na zasadę, że wszystkie paznokcie mają mieć ten sam kolor i że to nudne i w ogóle. A teraz przeczytałam takie coś. Mało tego, pokazali nawet jak zestawiać ze sobą kolory paznokci u rąk i nóg. Sposób jak żywcem wzięty z zestawiania ubrań, czyli albo kontrasty albo z podobnej gamy, choć większy nacisk chyba był na kontrasty (np. ręce na czerwono, nogi - granatowo). O zgrozo. Już to widzę. Elegancka (no może nie do końca ale bardziej idąca w tym kierunku) sukienka, ładna torebka, buty z odkrytymi palcami, a z nich świecą żółte, zielone, granatowe, czy pomarańczowe paznokcie. Brrr. Do tej pory trochę łamałam tą zasadę ale bardziej w kierunku, że nogi - brudny róż, ręce - czerwony. Ale teraz, żeby aż tak? Nie potrafię się przemóc. To chyba tkwi bardzo głęboko we mnie. O ile pastele jeszcze jakoś mnie przekonują (ale tylko bardziej różowe) to te jaskrawe paznokcie już nie. Może to ma coś wspólnego z wiekiem. Takie "mega" kolorowe paznokcie będą świetnie wyglądały na nastolatkach, względnie u dziewczyn na początku swoich dorosłych lat. Ale kobieta, której duuużo bliżej do 30stki niż 20stki w tak kolorowym mani-pedi? Ja wiem, wiem, zaraz mnóstwo z Was mi napisze, że jesteście dużo starsze ode mnie i tak robicie i jest super. Ale tu chodzi o mnie. Od jakiegoś czasu zaczynam na wiele rzeczy patrzeć i czuć, że jestem na to już za stara. Obok ilu koszulek z postaciami z bajek przechodzę i ... no nie potrafię mimo, że mnie zachwycają. Tak samo tutaj. I to nie chodzi bym wrzuciła na luz, ale, o to, że gdybym nawet sobie na takie coś pozwoliła czułabym się głupio. A niestety nikt z nas nie ma takiego przycisku, który wystarczy wcisnąć i przestajemy się w czymś czuć głupio. Zresztą zawsze mi się podobało, że określony wiek ma swoje prawa. Mieszanie tego zawsze budziło we mnie pewien rodzaj niesmaku. Nastolatki w garsonkach, czterdziestolatki w różu i tak dalej :)
Pamiętam jak jeszcze niedawno ciężko było mi się przestawić, że torebka już nie musi (a nawet nie powinna) być w kolorze butów. Chyba do dzisiaj łapię się na tym, że mimo wszystko staram się to jakoś dobierać. Dziwi mnie obecna moda. Mam wrażenie, że jest tylko zaprzeczeniem tego, co było kiedyś. Tak w ogóle, to potraficie odróżnić osobę modnie ubraną od tej nie? Bo ja już nie potrafię. Kiedyś było jasne, co jest "in", a co "out". Teraz mam wrażenie, że z braku pomysłów wszystko jest "in". Jest tyle styli, że nawet osoba cała brudna, z dziurawym odzieniem będzie na topie, gdyż przecież styl grunge, czy hipster (dobrze napisałam?) jest teraz hitem. Momentami mam wrażenie, że najbardziej nie na czasie ubraną ostatnio kobietą będzie ta w klasycznej sukience, butach dopasowanych do torebki, wszystkich paznokciach pomalowanych na ten sam spokojny/klasyczny kolor, w ładnie ułożonej fryzurze.

A tak oprócz tego, lubicie oglądać Vogua lub sesje zdjęciowe w takich gazetach jak Glamour, Twój Styl, czy Elle? Niemcy mają swojego Vouga, który wychodzi dosyć regularnie. Po przyjeździe w pierwszym, czy drugim miesiącu mojego pobytu tutaj z wielkim entuzjazmem przyniosłam sobie taki egzemplarz do domu i przyznam, że chyba się zawiodłam.. Na pewno się zawiodłam bo od tego czasu nie omiotłam kolejnych numerów w sklepie nawet wzrokiem. Pierwsze 10 stron stanowiły reklamy luksusowych marek, później takie reklamy występowały co 2 - 3 strony. Reszta? Same sesje zdjęciowe. Tekstu prawie wcale. Miałam wrażenie, że to taka bajka dla starszych dziewczynek. Dużo obrazków, mało treści. Ale tak na poważnie, to podziwiam tych, którzy z tych "profesjonalnych" sesji potrafią wyłuskać coś co można później nosić. Dla mnie to wszystko jest wyolbrzymione. Każdy detal. Nic z tego nie nadaje się na ulicę. Dodatkowo bałamucą tła, dziwne pozy i w ogóle wszystko dookoła. Przyznam, że dużo milej ogląda mi się artykuły, gdzie modelki stoją w miarę prosto, na białym tle jedna obok drugiej i ubrania są wzięte z naszych sklepów. Dla mnie nie ma problemu wtedy załapać nowy schemat kolorystyczny bądź inny i przetworzyć to według swojego pomysłu. Ale tych "profesjonalnych" za cholerę nie rozumiem :) Może ktoś mi wyjaśni, pokaże jak odnajdywać przyjemność i ważne informacje oglądając takie sesje? :)

Poniżej zestaw, z przedwczoraj. Nie ma absolutnie nic wspólnego z powyższym tekstem, oprócz tego, że gdy go ubrałam znów do mojej głowy przyszła myśl, czy aby ja już na takie coś nie jestem za stara :)



Sukienka / Kleid - Clockhouse
Buty / Schuhe - New Yorker
Torebka / Tasche - Deichmann
Kamizelka / Weste - KiK


Wczoraj był mój szczęśliwi dzień. Od jakiegoś czasu marzyły mi się Shape Ups z firmy Skechers. Nie dlatego, że wierzę w ich magiczną moc odchudzania, ale dlatego, że podczas naszych licznych pieszych wycieczek bolą mnie pięty. Wiem, że radą na to byłyby buty z jakimś małym obcasem ale wtedy pewnie bolałby mnie przód stopy. Przez przypadek przymierzyłam takie shape upsy i wiedziałam, że przy nich powinien problem zniknąć. Pochodziłam w nich 5 min po sklepie (ciężar ciała idzie gdzieś na środek stopy więc przód i pięty są odciążone). Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo czułam się nieszczęśliwie w moich butach po ściągnięciu shape ups'ów. Problem był taki, że ten rodzaj obuwia jest strasznie brzydki. Są wielkie, a przede wszystkim szerokie. Żadne do nich sukienki, czy spódnice. Jedynie szerokie spodnie, które je całkowicie zakryją. Z pomocą przyszedł mój ukochany mąż, który godzinami szperał w internecie i znalazł mi shape ups'y, które są ładne i mi się podobają. Problem był taki, że za nic nie mogłam ich nigdzie znaleźć. Wszędzie były te klasyczne olbrzymy. I wczoraj! Wczoraj pojechaliśmy do przepięknej dzielnicy Köln, zwanej Porz, gdzie z ciekawości weszłam do sklepu obuwniczego. I były! Znalezione przez mojego męża (przestawione na inną półkę z rozmiarami). Ostatnia para! Te właśnie, w tym kolorze, co chciałam. Tylko trochę cena odstraszała. Ale udało mi się tak zagadać sprzedawczynię, że dostałam -20%. 25 euro to dość spora oszczędność, więc jak mogłam nie brać. I tak oto od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką butów, o których śniłam od dawna :) Domyślam się, że dla wielu nie będzie to szczytem mody, ale naprawdę zależało mi na jak najbardziej optymalnym połączeniu wygody i atrakcyjności w obuwiu. Konia z rzędem temu, kto znajdzie buty tego typu (chodzi mi o podeszwę - bo wiem, że dużo więcej firm takie robi), które by były jeszcze bardziej "delikatne" by pasowały do sukienek, spódnic i tym podobnych. Zdjęcia poniżej.

Blue

Dzisiaj pierwszy od wielu tygodni, zwyczajny post. Tunikę kupiłam w KiKu ale czeskim. Ktoś kiedyś dziwił się, że pisałam, iż będąc w Polsce w Czechach kupiłam coś tam. Moi rodzice mieszkają tuż przy granicy Czeskiej więc wypady do tego kraju są czymś bardzo częstym dla mnie. W Czechach nie ma tylu Turków, którzy rzucają się na każdą wyprzedaż, więc można tam zdobyć więcej ciekawych rzeczy po atrakcyjnych cenach :) Torebkę pokazywałam na zdjęciach z zakupami  z Irlandii.

Endlich kann ich nach all den vielen Wochen einen normalen Post schreiben. Die blaue Tunika habe ich in Tschechen gekauft. Meine Elern wohnen in der nähe von der Grenze mit Tschechen. Die Tunika habe ich in KiK gekauft. Weil es dort keine Türken gibt ist es einfacher etwas tolles und reduziertes viele Tage nach den ersten Reduzierungen zu kaufen. Nicht alles ist schon am ersten Tag ausverkauft :) Die Tasche habe ich bei Primark in Irland gekauft. Ich habe sie schon auf den Fotos, mit den sachen die ich mir in Irland gekauft habe, gezeigt,



Tunika - KiK
Getry/Leggings - KiK
Torba/Tasche - Primark
Buty/Schuhe - Deichmann
Zegarek/Uhr - Fossil

Ostatnio w centrum otworzyli sklep poświęcony tylko jednej firmie kosmetycznej - KIKO - makeup milano. Sklep nie był wcale taki mały, a kosmetyków (w tym do make-up'u) miał dość sporo. Sklep wyglądał jak te Inglota, tylko wszystko wyeksponowane było z trochę większą "elegancją". Bardziej przypominał mi stoiska z luksusowymi kosmetykami. Ceny zaczynały się od 2,50 euro (za lakier do paznokci). Kupiłam z ciekawości trzy rzeczy (cień, kredkę i róż w sztyfcie). Niestety źle popatrzyłam na tester i w domu okazało się, że zamiast cudnego turkusowo-metalicznego odcienia wybrałam jakąś dziwną matową jasną zieleń. Myślicie, że wymienią?

Letztens habe ich im Zentrum einen neuen Kosmetikladen entdeckt. KIKO heisst die Firma und laut der Aufschrift sind das Kosmetik aus Milano. Ich habe mir drei Stück von ihren Sortiment gleich zugelegt: einen Lidschatten, einen Blush und einen Kajalstift. Leider hab ich die Nummer von dem Stift auf dem Tester falsch abgelesen und statt einen wunderschönen Metalic-Türkis habe ich ein helles, mattes grün gekauft. Dennkt ihr ich kann das umtauschen?

Zakupy z Paryża / Einkäufe aus Paris

Jak już wcześniej wspominałam, nie miałam w Paryżu zbyt dużo okazji na fajne zakupy. Abscysynka zadała mi pytanie, czy kupiłam coś w Sephorze. Nie nie kupiłam, tak samo jak w wielu innych sklepach - powód jest prosty - większość rzeczy jest do kupienia w Polsce, czy w Niemczech. I to w dużo niższych cenach. Przypomniał mi się mały przykład. Bardzo lubię w McDonald's taki deser zwany Mc Sundae. To zwykły lód z polewą czekoladową. W sumie dawno go nie jadłam i w Paryżu wzięłam sobie do kawy. Zapłaciłam za niego 2,50€. Trochę się zdziwiłam - ale ok. Przedwczoraj wracając z zakupów postanowiliśmy skoczyć na takiego loda do naszego McDonald'sa. Za dwa zapłaciliśmy 2€. Nieźle, nie? 

Ale jednak udało mi się coś tam kupić w centrum handlowym La Defense. Wszystko pokazałam poniżej. Oprócz jednego kremu - Triacneal z firmy Avene. Kupiłam go za 10€ i w sumie nie wiem, czy kupiłam taniej (ze względu, że "od krowy"), czy wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś się orientuje ile ten krem (nie na allegro) kosztuje w Polsce to niech się proszę wypowie :)

Entschuldigt bitte, dass ich meinen letzten Bericht über Paris nicht auf Deutsch übersetzt habe. Ich war damals sehr müde und habe es kaum geschafft auf Polnisch zu schreiben. Ich versuche es jedoch in den nächsten Tagen auf zu holen.
Heute wollte ich etwas über meine Einkäufe in Paris zu schreiben.
Viel habe ich nicht mitgebracht. Entweder war alles das gleiche wie in Deutschland oder Polen oder total auf Französisch und ich wusste nicht genau was das ist :) Ich muss zugeben, dass es dort teuerer ist als hier in Deutschland. Z.B. mein lieblings Eis bei McDonald's kostet in Frankreich 2,50€, dabei bezahle ich hier dafür nur 1€. Trotzdem habe ich mir was gekauft. Was es ist - seht ihr auf den folgenden Fotos.

1. Peeling do ciała i balsam do ust z firmy Monoprix. Peeling jest z pestek z czarnej porzeczki i grejfruta. Balsam natomiast z mango i marakui. Ten pierwszy taki sobie, natomiast balsam całkiem fajny :)

Ein Körperpeeling und ein Lippenbalsam von Monoprix. Das Peeling ist nicht so gut, aber das Lippenbalsam ist schon ganz gut.


2. Coś, na co miałam największą nadzieję. Demakijaż z Bourjois. Wydaje mi się, że kupiłam trochę więcej kosmetyków tej firmy ale na obecną chwilę nie mogę ich znaleźć w domu :) Bardzo lubię ich kosmetyki, jak na razie nie znalazłam nic co lepiej zmywa mój makijaż. Druga rzecz to balsam brązujący z L'Oreala. W Polsce i w Niemczech zniknęły ze sklepowych półek balsamy brązujące (samoopalacze jak były tak są). Tam na szczęście znalazłam balsamy brązujące zarówno L'Oreala jak i Garniera. Czy ktoś z Was może ma pojęcie dlaczego od jakiegoś czasu nie są już u nas do kupienia?

Das, auf was ich die grösste Hoffnung hatte zu kaufen -  Kosmetik zum Make-Up Entfernen von Bourjois. In Deutschland sind sie leider nicht zu bekommen. Aber die sind richtig gut. Ich habe schon viele andere ausprobiert aber die sind nicht so gut wie die von Bourjois.Ich habe mir auch ein Bräunungs Balsam von LOreal zugelegt. Ich weiss nicht warum aber solche sind von den Läden in Polen und Deutschland einfach verschwunden! Und dabei sind sie echt toll.


3. Najpierw ją ujrzałam, spodobała mi się ale pomyślałam "Nieeeee... mam już dwie torebki w tym kolorze". Mój mąż jednak dostrzegł moje zakochanie w tej torebce i ją kupił ze słowami "Musisz mieć coś w końcu z Paryża". Echhh :)

Als ich diese Tasche sah, hab ich mich sofort verliebt. Aber mein Verstand hat mich daran erinnert, dass ich schon zwei Taschen in dieser Farbe bereits schon besitze. Aber mein lieber Mann hat die Tasche in die Kasse genomment und gesagt "Etwas musst du schließlich aus Paris mitbringen". *seufz*


4. Jak tu nie przywieźć takich kolczyków? No jak? :)

Wie konnte ich solche Ohrringe aus Paris nicht mitbringen. Na wie?


5. Zwykłej, szarej bym nie kupiła. Ale ta.. wygląda dużo bardziej nowocześnie i odjechanie :) Różowej Wieży Eiffla jeszcze nigdzie nie widziałam :)

Einen normalen, grauen Eiffelturm würde ich nicht mitbringen. Aber diesen rosanen konnte ich einfach nicht kaufen. Er ist total krass!


6. Nie pytajcie mi po co mi tyle tego. Żal mi się zrobiło tych panów, którzy próbowali je za wszelką cenę sprzedać :) Pomyślałam, że te kolorowe będą się świetnie prezentować na zamkach torebek :)


Fragt mich bitte nicht warum ich so viel davon gekauft habe. Ich glaube das die bunten einfach toll bei den Reisverschlussen bei meinen Taschen toll aussehen werden.


7. Staram się przywozić sobie z każdego dalszego miejsca, w którym jestem magnesy na lodówkę. Tym razem nie mogłam o tym zapomnieć. Kupiłam też dwa w Disney Shopie. Tym razem nie byłam w Disney Landzie. Choć dawno, dawno temu byłam :)

Jedes mal wenn ich irgendwo weit bin, kaufe ich mir Magnete auf meinen Kühlschrank. Ich habe auch zwei beim Disney Shop gekauft. Leider war ich dieses Mal nicht in Disney Land. Aber ein Paar Jahre her war ich da schon :)

Hello :)

Jessssssssssssteeeeeeeeeem :)

Przepraszam, że musieliście czekać tyle czasu. Dziękuję, za wszystkie komentarze i maile, w których pisaliście bym szybko wróciła, napisała coś etc. To naprawdę miłe i sprawia, że po najbardziej zwariowanym okresie człowiek chce wstać z łóżka i poczłapać do komputera by napisać kilka słów. Zobaczyłam również ile osób zaczęło mnie obserwować, dziękuję :*. Bez Was by mi się tak często nie chciało blogować :)

Już spieszę z tłumaczeniem, dlaczego mnie tyle nie było. Otóż, jak już wcześniej uprzedzałam, lipiec był dla mnie totalnym miesiącem podróżowania! Zaczęło się od Irlandii, co już wiecie. Po Irlandii wpadłam na chwilę do domu (zdążyłam dodać kilka zdjęć) i leciałam do Polski. Posiedziałam trochę u moich rodziców, uprawiałam shopping ekstremalny (tak działa na mnie moja mama :)). Gdy już wróciłam do Niemiec, nie miałam nawet pełnej doby na ogarnięcie się  i jechaliśmy do Paryża. 23 lipca wypadała nasza rocznica ślubu i chcieliśmy ją spędzić inaczej. O Paryżu chcę Wam opowiedzieć w następnych postach. Dzień, w którym wracałam z Polski do Niemiec był pełen sprzecznych emocji. Tamtego dnia lot był niezbyt przyjemny. Nie dość, że chmury były nisko i być może przez to silniki w samolocie wyły wyjątkowo nieprzyjemnie. Co chwila były turbulencje i zmiany wysokości samolotu. Dodatkowo na koniec stewardessa się pomyliła i w komunikacie powiedziała, że za moment będziemy lądować w Katowicach Pyrzowicach! O matko! To było okropne kilka sekund! Oczywiście nie sprostowała swojej pomyłki, musiałam zapytać o lądowanie inną stewardessę. Widziałam, że masę ludzi było w szoku. Przez moment miałam perspektywę powrotu do mojego miejsca startu i ponowną podróż. Ale na szczęście wszystko dobiegło pomyślnie do końca. Miłą niespodziankę zrobił mi mój mąż, który pod moją nieobecność na naszą rocznicę kupił nam nowe auto :) Dodatkowo rejestracja jest miksem naszych inicjałów i daty ślubu :) Nie pomyślcie proszę, że to taki kaprys, po prostu nasze poprzednie auto się już rozpadało i trzeba było jakieś kupić. A ponieważ nie mieliśmy pomysłu czym pojechać do Paryża (pociąg zbyt drogi, samolot - nie dziękuję na razie, auto - ryzykowne) kupno auta okazało się świetnym rozwiązaniem. Tyle na razie o tym.


Chciałam umieścić jeszcze kilka zdjęć z Dublina, ale dałam sobie spokój. Tym, którzy będą zaciekawieni mogę podesłać linka do osobnej galerii (proszę o kontakt mailowy).

Za to dodaję to, o co zostałam już kilkakrotnie poproszona. Mianowicie moje zakupy z Dublina :D


Juli war für mich ein verrückter Monat. Am Anfang war ich in Irland, dannach bin ich nach Polen geflogen. Als ich wieder da war hatte ich ein Paar Stunden um mich zu Packen und bin nach Paris gefahren. Ich und mein Mann haben in Paris unseren ersten Hochzeitstag gefeiert. Der Tag an dem ich von Polen nach Deutschland ankam war voller Emotionen. Der Flug war nicht sehr angenehm,  der Himmel war total bewölkt. Das Flugzeug traf ein Paar Turbulenzen an. Am Ende hatte die Stewardesse aus Versehen gesagt, dass wir bald in Polen landen werden. Das war schrecklich, ich dachte, dass etwas passiert sei und wir umkehren müssten. Aber am Flughafen hatte ich ein super Überraschung. Mein Mann hat heimlich ein neues Auto gekauft, damit wir sicher in Paris ankommen :)
Ich wollte noch mehr Fotos von Dublin hinzufügen aber letztlich habe ich darauf verzichtet. Das könnte für manche schon langeweilig werden. Wenn jemand Lust hat, kann ich ihm einen Link zu einer Galerie schicken wo alle Fotos sind (schreibt mir bitte per E-mail).
Dafür zeige ich Euch das, worum ich schon mehrmals gebeten wurde... meine Einkaufe :)

Pierwsze to, co tygryski lubią najbardziej, czyli... buty!!!!! Oczywiście z Primarka. Wszystko miało tam tak śmieszną cenę, że grzechem było by ich nie wziąć. Najlepsze jest to, że tam dwa Primarki są niemal tuż obok siebie. Więc jak w jednym nie było mojego rozmiaru mogłam iść do drugiego i zazwyczaj był :)

Als erstes.. das, was ich am meisten mag. SCHUHE! In Primark sind sie zum Lachen billig. Deshalb habe ich so viele gekauft :D




W życiu nie widziałam tyle biżuterii na raz, co właśnie w Primarku. Postarałam jednak zachować zimną krew i kupić tylko to, co naprawdę pasowałoby do wielu rzeczy. Początkowo miałam wypełniony koszyk do połowy. Następnie zrobiłam ostrą selekcję (pamiętałam o ograniczonym ciężarze mojej walizki). Zostało to, co podobało mi się najbardziej: portfel, dwie zawieszki (cudownie ożywią każdą torebkę) i dwa naszyjniki.

Später war die Abteilung mit Schmuck dran :) Zuerst habe ich mir den halben Einkaufskorb damit gefüllt. Dann bin ich mit mir ganz streng gewesen und habe nur die Sachen gelassen, die mir zu vielen Sachen passen.  Es blieben zwei Halsketten, ein Portemonnaie, und zwei Schlüsselanhänger (für meine Taschen).



Uwielbiam duuże chusty, dlatego obok tych nie mogłam przejść obojętnie:

Ich liebe die ganz grossen Tücher, darum musste ich die zwei hier unbedingt mitnehmen.




To, na co miałam największą nadzieję. Tangle Teezer. Magiczna szczotka, która ponoć nie ciągnie włosów w ogóle. Kupiłam i zakochałam się. Faktycznie prawie nie ciągnie. Dotychczas traciłam olbrzymie ilości włosów podczas czesania. Teraz jest ich zaledwie kilka. Prawdą jest to, że gdy się jej raz użyje nie chce się spojrzeć na żadną inną szczotkę. Mam jednak małe zastrzeżenie, co do braku "rękojeści". Ale nie można mieć przecież wszystkiego :)

Das, auf was ich die grösste Hoffnung hatte zu finden: Tangle Teezer! Jetzt kann ich es bestätigen: die beste Bürste die man je haben konnte.



Trochę kosmetyków. Miałam nadzieję, że uda mi się dopaść cienie Sleek'a. Niestety nie udało się. Dowiedziałam się, że te są tylko dostępne w UK. Nic nie pomogło pojechanie na drugi koniec miasta do Drug Store. Mogłam podjechać do Belfastu, ale szkoda mi było czasu. Dla niewtajemniczonych - Irlandia Północna należy do UK dlatego tam można kupić cienie ze Sleek'a. Pocieszyłam się natomiast kilkoma innymi kosmetykami - szamponami i odżywkami firmy Aussie, które są istnym balsamem na moje włosy, cieniami MUA, benetintem Benefit'u i ulubionym podkładem Max Factor. Nie myślcie proszę, że u mnie tych podkładów nie ma. Po prostu w Niemczech i w Polsce zaczynają się od koloru z numerem 50. Dla mnie, gdy jestem nieopalona jest to zbyt ciemne. W Irlandii był jeszcze 40 i 45. Zakupiłam 40, która była i będzie idealna. Obecnie się opaliłam, więc moja 50 jest idealna :)

Ein bisschen Kosmetik. Shampoos und Spülungen von Aussie (ich liebe sie), Liedschatten von Mua, Benetint von Benefit (nicht so gut) und Max Factor Xperience Foundation (in Irland gibt es hellere Farbtöne als hier).



Przed moją podróżą do Irlandii poszukiwałam białej torebki na lato. Ta, którą posiadałam ulegała coraz większemu zniszczeniu. W pewnym momencie wstrzymałam się z poszukiwaniami, gdyż postanowiłam sobie taką torebkę jako pamiątkę przywieźć z Irlandii. Na szczęście z pomocą przyszedł znów Primark :)

Ich hab mir vorgenommen eine weisse Tasche zu finden. Dank Primark habe ich es geschafft :)



I na koniec dwie cudowne sukienki. Niestety na wieszaku wyglądają mizernie. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i będę mogła je jeszcze Wam zaprezentować. Czarna maxi jest z Evans (kosztowała po przecenie tylko 30 euro), natomiast granatowa jest z New Looka (też z przeceny za 12 euro).

Und ich habe zwei wundervolle Kleider gefunden. Leider sehen sie auf den Bügeln nicht zu schön aus. Hoffentlich erlaubt mir das Wetter sie auf mir zu zeigen. Das schwarze Maxikleid ist von Evans (war auf 30 Euro reduziert), das blaue is von New Look und war auf 12 Euro reduziert.




Reasumując: Dublin mnie zachwycił z tysiąca różnych powodów! Miałam okazję być w życiu w kilku krajach, ale w żadnym ludzie nie byli tak mili. Przychodzi mi na myśl kilka sytuacji, gdy obcy ludzie na ulicy, czy w sklepie zaczepiali mnie by powiedzieć kilka miłych słów: na temat pogody, tego co akurat wybrałam itp. Niezwykłe było to, że gdy robiłam zdjęcie połowa ulicy się zatrzymywała i cierpliwie czekała aż skończę. Gdy ktoś wszedł mi w kadr to przepraszał! Normą było, gdy kogoś niechcący w tłumie mnie szturnchnął -  zostałam przeproszona! Zupełna odwrotność do Francji! :)

Początkowo byłam zaskoczona tym, że co trzecia kobieta szła z torebką LV, Chloe, Chanel itp. Później spostrzegłam pod centrami handlowymi, na mostach i innych miejscach stoiska z podróbkami najbardziej znanych torebek za 30 euro! Nie sądziłam, że w Irlandii takie coś może być legalne. Ciekawe, czy w UK jest podobnie. Uprzedzę pytania: nie kupiłam sobie podróbki :)

To by było na tyle :)

Fazit: Dublin ist wundervoll. Die Leute sind echt super, super nett. Ich hatte die Möglichkeit ein Paar Länder zu besuchen und nirgendwo waren die Leute so nett wie in Dublin.

Das, was mich noch Überaschte: jede dritte Frau hatte eine Designertasche. Später habe ich herausgefunden wie es dazu komme :) Überall konnte man Faketaschen für nur 30 Euro kaufen :) Naturlich habe ich diese Möglichkeit NICHT ausgenutzt :)

Yves Rocher - Monoi de Tahiti

Yves Rocher - macht ihr dort manchmal Einkäufe? Über die meisten Kosmetike von denen habe ich keine gute Meinung, aber ein Paar tolle Sachen kann man da schon bekommen. Wenn man sich eine Kundenkarte ausmachen lässt, bekommt man jeden Monat Post von Yves Rocher. Es ist sowas wie eine Gutscheinkarte. Es gibt da immer ein Paar Gutscheine für billigere Einkäufe (z.B. fast alles 30 oder 50% billiger oder 2 für 1). Dazu gibt es immer ein Geschenk und ein zweites Geschenk, wenn man etwas dazu zahlt. Heute hatte ich z.B eine Kulturtasche bekommen und für 4 Euro eine passende Reisetasche. Das gilt aber immer, wenn man irgendwas bei denen kauft (es kann das billigste Duschgel sein). Die Geschenke sind verschieden. Das letzte Mal waren es 3 Sandwichbehälter, oder eine Thermotasche. Früher waren es auch Schmuck, Becher, Decken u.v.m. 
Jedes Jahr kurz vor meinem Geburtstag, bekomme ich auch eine Broschüre. Ich gehe dann mit ihr in den Laden und bekomme von YR ein Geburtstagsgeschenk. Und muss dann sogar nichts kaufen :)
Ich finde die Serie Plaisirs Nature ganz sympathisch. Es sind Dusch- und Badeseifen, Parfüms, Lotions, Seifen und Peelings. Sie riechen wunderbar nach verschiedenen Obst. Ich mochte immer ganz besonders das Peeling von der Serie.
Diesmal habe ich mir etwas von meinen absoluten Lieblingssachen gekauft. Es ist die Serie Monoi de Tahiti. Auf meiner Broschüre hatte ich einen Gutschein, wo ich das Öl und das Dusch-Shampoo für ca. 6 Euro kaufen konnte. Normal kostet das Öl 10 Euro und das Duschgel 1,75. Ich habe schon das Parfüm. Es ist wie alle Parfüms von YR - hält nicht zu lange auf der Haut, aber dafür ist es in einer Plastikflasche, also kann man es überall mit sich herumtragen :)


Yves Rocher - robicie tam czasami zakupy? Ja ich bardzo lubię. Może nie mam zbyt dobrego zdania na temat niektórych ich kosmetyków, ale inne niektóre mają bardzo fajne. Najbardziej lubię YR za ich prezenty. Kiedyś wyrobiłam sobie kartę stałego klienta. Od tej pory raz w miesiącu dostaję od nich ulotkę. Na tej ulotce zawsze jest zdjęcie z prezentem, który dostanę za dowolny zakup. Dodatkowo, często do kompletu można coś dokupić za kilka złotych. Tym razem dostałam za darmo kosmetyczkę a za 4 euro mogłam dokupić sobie pasującą torbę podróżną. W Polsce poznałam ten system i na szczęście w Niemczech też to działa. Prezenty są różne: bransoletki, korale, torebki, portfele, zestaw pojemników śniadaniowych, torba termiczna, komplety do pisania, kubeczki... masa :) Dodatkowo, co roku w okolicy urodzin dostaję ulotkę, w której jest napisane, że mam się z nią udać do najbliższego sklepu YR, gdzie otrzymam za darmo mój prezent urodzinowy. Ostatnio były to korale lub bransoletka. Nie pamiętam już co, w którym roku było. Oczywiście każda ulotka upoważnia do różnych zniżek, np wybrany produkt 30 lub 50% taniej lub 2 w cenie 1. Myślę, że naprawdę warto się tam zapisać. Mają bardzo fajne żele pod prysznic (ok 6 zł). Jest też seria Plaisirs Nature. Pięknie pachnące głównie owocami żele pod prysznic, do kąpieli, mydła, perfumy, peelingi i mleczka do ciała. Choć teraz rozszerzyli swoją gamę zapachową. Nie wiem, czy nadal jest ale uwielbiałam ich żel truskawkowy. Warto zwrócić uwagę na peeling, który jest zamykany w ślicznym słoiczku. Jest naprawdę niesamowity i cudownie pachnie.
Ja z Yves Rocher mam trochę inną ulubioną serię: wcześniej miałam tylko perfumy i żel pod prysznic, natomiast dzisiaj stałam się szczęśliwą posiadaczką olejku.
Zapach tych produktów zawsze kojarzył mi się z latem. Wąchając go przed oczami widziałam rozgrzany słońcem piasek, szum oceanu i palmy... Tak jak większość perfum YR i te nie trzymają się na skórze cały dzień. Są za to w plastikowym opakowaniu, które jest lekkie więc nie zwiększy zauważalnie masy torebki :) Olejek natomiast (narazie wg. zapewnień producenta) świetnie nawilża skórę, podtrzymuje opaleniznę i dobrze sprawdza się przy zniszczonych włosach. Po umyciu należy odrobinę tego produktu wetrzeć w końcówki włosów. Zobaczymy! :) Kiedyś czytałam, że ten olejek występuje też w wersji ze złotymi drobinkami (uwielbiam takie drobinki w kosmetykach), niestety teraz chyba już go nie ma. Dodam, że dzięki jednej ze wspomnianych wyżej ulotek zakupiłam olejek + żel pod prysznic za niecałe 6 euro. Teraz olejek kosztuje ok 5,5 euro, a żel 1,75. Normalna cena tego olejku wynosi 10 euro (w Polsce - 37 zł).



Wszyscy mają Sleeka, mam i ja / Ich habs auch!

Jeder, genau jeder schreibt, dass er (naja, meistens "sie") es hat. Ist schon echt langeweilig auf jedem Blog das gleiche zu lesen. Aber ich will doch keinen Faux Pas begehen also melde ich mich und sage "Hallo, ich habe auch die Sleek Palette" :) *scherz*

Nadejszła wiekopomna chwiła, kiedy i ja odłączyłam się z wąskiego grona nie-posiadaczy i przyłączyłam swą osobę do mających jedyne w swoim rodzaju, przez prawie wszystkich pożądane, przez wszystkich posiadających opisywane, przez większość wyśnione, cenione, jedyne prawidłowe, genialne, egzotyczne, elitarne... cienie sleeka. A tak na poważnie, to też sobie kupiłam, a co tam. Wszyscy chwalą, drogie to to nie jest. A piszę, bo chyba wypada, skoro każdy kto ma napisał, że ma. Dziękuję, już sobie idę :)

P.S. Mój odcień to storm. Tattwa, dziękuję za pomoc :*

Turquoise

Wenn ich dieser Post schreibe, sitze ich am Fenster und kann endlich die Sonnenstrahlen geniessen. Ich hab schon so lange auf sowas gewartet. Heute als ich aufgewacht hatte, war es wieder mal grau. Ich habe die Decke über meinen Kopf gezogen und mir vorgenommen erst  aus dem Bett zu steigen wenn das schlechte Wetter aufhört! Um 13 Uhr musste ich nachlassen :(
Habt ihr das auch so, dass wenn ich Euch Fotos für neue Posts macht, jeder Euch anstarrt? Wenn ich die Strasse entlang gehe, kümmert sich niemand um mich, aber wenn mein Mann die Kamera rausnimmt, bin ich Highlight Nummer 1. Deshalb machen wir jetzt die Fotos bei den Garagen. Jedoch hab ich letztens auf den Bildern bemerkt, dass andere mich durchs Fenster anstarren. Und nicht normal, sondern hinter der Gardine. Was für eine Welt :)

Pisząc tego posta, siedzę obok okna i wreszcie mogę nacieszyć się promieniami słońca! Rano po obudzeniu oczywiście po raz kolejny było szaro, zakryłam głowę kołdrą stwierdziwszy, że wyjdę z łóżka jak już będzie lepsza pogoda. Ja wytrzymałam tam prawie do 13, a na dworze wciąż szaro :)
Zastanawiam się ostatnio, czy jedną rzecz odkryłam tylko ja, czy więcej osób może ma podobnie. Otóż, gdy robię sobie na zewnątrz zdjęcia do bloga, to nie ma osoby, która nie przyglądałaby mi się z zainteresowaniem. Niby nic takiego, ale jakoś mnie irytuje. Gdy idę ulicą nikt specjalnie nie zwraca na mnie uwagi. Ale wystarczy, że mąż wyciągnie aparat i nim we mnie celuje - jestem największą atrakcją. Przez to dałam sobie spokój i robimy zdjęcia tylko na podwórzu. Chociaż, oglądając moje ostatnie fotki, zauważyłam ludzi gapiących się przez okno na mnie! I to nie przy otwartym, ale dyskretnie przez firankę. Brrr, co za świat :)










Sukienka / Kleid - C&A
Getry / Leggings - KiK
Buty / Schuhe - Deichmann
Torebka / Tasche - Reserved
Naszyjnik / Halskette - Reserved
Zegarek / Uhr - Fossil

Poniższy makijaż oczu wykonałam tylko jednym cienień! Jest to cień firmy MUA ( shade 8 - pearl), który otrzymałam od mojej kochanej Mel (dziękuję kochana :*).


Das folgende Augenmakeup habe ich nur mit einem Lidschatten gemacht! Es ist von MUA (Shade 8 - Pearl) den ich von meiner lieben Mel bekommen habe :)










Letzten habe ich bei DM eine neue Kosmetikfirma entdeckt. Ich habe mich in eins deren Nagellacke verliebt. Es hat eine wunderschöne Turkis-Grüne Farbe und hällt ca. 2 Tage :)

Ostatnio w drogerii odkryłam nową firmę. Kupiłam lakier bo ma piękny turkusowo-zielony odcień. Trzyma się jakieś 2 dni, ale wygląda świetnie :)



Uważam sezon zakupów za zamknięty ;) / Ich halte die Shopping-Saison für geschlossen ;)

 Als ich noch in Polen wohnte habe ich meine Kleider und Accessoires zufällig gekauft. Am Ende hatte ich einen platzenden Schrank voller Kleider aber nichts zum Anziehen. Kaum etwas passte gut zusammen. Ich bin Minimalist und so was ist für mich der reinste Horror. Als ich hier umzog beschloss ich diese Chance zu nützen und alles mit Kopf dieses mal zu machen. Ich habe noch eine Menge Kleider die ich nicht mehr haben will. Wenn ihr interessiert  seit schreibt mi bitte eine E-mail (swiatasi@o2.pl) sonst verkaufe ich alles via Ebay. Ich möchte jetzt nur ganz wenig Sachen haben, aber solche die gut zu sich passen. Als ich meine Kleider durchgeschaut habe, habe ich mir im Kopf eine Liste von Sachen die ich brauche zusamengestellt. Z.B. waren das schwarze und braune Sandalen, ein schwarzer Gürtel, eine grosse silberne Halskette, eine schwarze Tasche aus Material u.s.w. All das waren kleine Sachen die dafür sorgen mussten damit alles gut zusammen passt.  Das schwerste war es Sandalen zu finden. Alle sind jetzt so bedeckt, was nicht gut zu Röcken und Kleidern passt die bis zum Knie sind. Vorgestern habe ich die perfekten schwarzen Schuhe gefunden. Und als ich in der Schlange zur Kasse gestanden habe, habe ich eine schwarze Tasche aus Material entdeckt. Gestern habe ich braune Sandalen gefunden und bei der Kasse die ideale silberne Halskette gefunden. Dazu waren bei Clockhouse XL  Reduzierungen und ich habe mein Lieblingskleid in Grau für den halben Preis gekauft. Jetzt bin ich glücklich weil ich endlich alles habe was ich brauche.


Mieszkając w Polsce dobierałam sobie garderobę i dodatki losowo. W efekcie kończyłam na tym, że miałam więcej ubrań, torebek, butów i biżuterii niż miejsca. Dla mnie to było tragiczne ponieważ lubię minimalizm. Dodatkowo mimo tego wszystkiego nie miałam się w co ubrać. Ciągle miałam wrażenie, że nic do siebie nie pasuje, mój mąż patrzył na mnie z politowaniem pokazując pękającą szafę od ubrań. Pomogła mi trochę ta przeprowadzka do Niemiec. Wszystko zostawiłam w Polsce, do Niemiec zabrałam tylko część ubrań. Tym razem postanowiłam do sprawy podejść inaczej. Moim celem było i jest mieć w szafie tylko kilkanaście ubrań, które będą do siebie pasowały. Jak mi to wyjdzie - jeszcze nie wiem. Ale mam zamiar sprzedać z połowę moich ubrań. Jeśli ktoś będzie zainteresowany proszę o kontakt na maile (swiatasi@o2.pl)  inaczej wystawię wszystko na Ebayu. Przeglądając moje ubrania ułożyłam sobie w głowie listę dodatków, które sprawią, że tym razem nie będę miała problemu, że mam tyle różnych rzeczy, ale o sensownym zestawieniu tego nie ma sensu. Lista zawierała m.in.: czarne i brązowe sandały, czarny podkoszulek, czarny pasek, materiałowa czarna torebka, srebrny naszyjnik, żółty cień do powiek (to przez Ujeję ) i inne takie. Lista była dłuższa, najdłużej szukałam sandałów i torebki. Obecnie większość sandałów jest zabudowana aż po podbicie, co w moim przypadku (a noszę przeważnie rzeczy do kolan) jest kiepskim rozwiązaniem. Wczoraj i przedwczoraj udało mi się te rzeczy znaleźć. Czarne sandały znalazłam przedwczoraj, stojąc w kolejce do kasy zobaczyłam torebkę. I tak udało mi się dwie rzeczy na raz zdobyć. Buty znalazłam wczoraj i przy kasie zobaczyłam poszukiwany naszyjnik (musiał być srebrny i duży - były też złote). Patrzę sobie dzisiaj na te rzeczy i czuję się szczęśliwa. W końcu kupiłam rzeczy, które są zaplanowane i wiem, że w 100% je wykorzystam. To dosyć miłe, ponieważ mogę obojętnie przechodzić obok sklepów, zamiast wpatrywać się do środka, czy czasem nie znajdę czegoś na pewno bardzo potrzebnego :) Wczoraj jeszcze udało mi się kupić moją ulubioną sukienkę w wersji szarej. Nie planowałam tego, ale dostałam parę maili i komentarzy, że leżą na mnie naprawdę świetnie. Więc czemu nie wykorzystać też faktu, że została o 50% przeceniona?:)



Czarne sandały / schwarze Sandalen - Deichmann
Torba / Tasche - Deichmann
Brązowe sandały / braune Sandalen - New Yorker
Naszyjnik / Halskette - NY
Sukienka / Kleid - C&A
Cień do oczy / Lidschatten - p2

Aachen

Gestern haben wir das schöne Wetter ausgenutzt und sind nach Aachen gefahren. Auf dem Weg gab es zwei mal Schauer aber in der Stadt war das Wetter ganz gut. Ein Paar mal hat es sich bewölkt aber es hat nicht geregnet. Als wir aus dem Tiefparkplatz heraus gingen haben wir eine wunderschöne Siedlung zu gesicht bekommen. Sie war wirklich wunderschön. Überall waren Bäume, Büsche und Blumen. Der Weg war mit Pflastersteinen bedeckt und die Häuser aus roten Ziegelsteinen. Es fühlte sich an als ob man viele Kilometer weg von Zentrum entfernt wäre. Der Zugang zum jeden Treppenhaus oder Hauseingang war mit Bäumen und Büschen umhüllt. Das sah wirklich märchenhaft aus. In einem der Gebäude war ein Tor das zu einer der Strassen die ins Zentrum führten.
Diese Strasse war auch Märchenhaft. Die ganze Innenstadt war so. So schön und es fühlte sich an als hatte die Zeit schon lange her dort angehalten. Später sind wir zu den Geschäften gegangen. Ich habe mir wunderschöne Sandalen gekauft (der Laden von Siemes.de). Hatte Glück, wiel sie von 40 auf 17 Euro reduziert worden :).
Und Heute war ich das erste Mal auf einem Trödelmarkt (auf Porz beim Autokino). Ich habe mir eine super Tasche gekauft (die letzten zwei Fotos sind ihr gewidmet) dazu habe ich zwei Euro heruntergehandelt :) 

Wczoraj korzystając z pięknej pogody pojechaliśmy popołudniu na wycieczkę do Aachen. Po drodze minęliśmy dwie ulewy, ale w samym mieście pogoda była piękna, choć czasem niebo niebezpiecznie się zachmurzało. Wychodząc z podziemnego parkingu trafiliśmy na przepiękne osiedle. Jest ono tuż przy centrum, a mimo to czułam się tam jak dziesiątki kilometrów od jakiegokolwiek zbiorowiska ludzi. Niesamowicie klimatycznie. Niskie, murowane budynki, niesamowicie dużo drzew, krzewów i kwiatów. Droga była wybrukowana i liczne dróżki do domków i klatek były otoczone drzewkami, tak, że wyglądały jak bajowe przejścia. Kilka pierwszych zdjęć jest z tego miejsca. Z tego osiedla przechodziło się przez półokrągłą bramę na jedną z głównych ulic, prowadzących do centrum. Stara część centrum jest niezwykła! Stara i niesamowicie klimatyczna. Moim zdaniem zdjęcia nawet w połowie nie oddawały tego uroku. Miasto dawało wrażenie starości przytulności oraz, że czas się tu paręnaście lat temu zatrzymał. Później przeszliśmy do mniej ciekawej części miasta - czyli sklepy, sklepy, sklepy. Przyznam, że do kilku zajrzałam i kupiłam prześliczne złote sandały. Sandały posiadają kamienie, które w słońcu niezwykle się błyszczą. Trafiłam na dobrą przecenę z 40 euro na 17. 
Dzisiaj po raz pierwszy wybraliśmy się na Trödel Markt. Do tej pory nie wiedziałam, co to jest. Często jeżdżąc po mieście widziałam afisze z napisami, że takie coś będzie miało miejsce wraz z datą i dokładnym miejscem. Okazało się, że jest to ogromne targowisko (owoce, warzywa, pchli targ, ubrania, torebki, elektronika itp), które cyklicznie pojawia się na parkingach przy większych sklepach. Udało mi się kupić fajną torebkę. I dodatkowo utargować na niej 2 euro :) Ostatnie dwa zdjęcia są właśnie jej poświęcone :)









































Related posts

 
MOBILE