Showing posts with label Złota torebka / Goldene Tasche / Gold bag. Show all posts

Showing posts with label Złota torebka / Goldene Tasche / Gold bag. Show all posts

Weselnie



polski
deutsch
english
Witajcie po dłuższej przerwie :) Na prawie dwa tygodnie pojechaliśmy z mężem do Polski. Na początku w okolice Zgorzelca na ślub jego siostry, a później w moje strony. Przyznam, że początkowo miałam opory przed pojechaniem na ten ślub, ale później okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Spotkałam wiele osób, które były na moim ślubie oraz poznałam resztę rodziny. Cieszę się, że moja "nowa" rodzina jest tak sympatyczna, poznałam (i ponownie spotkałam) osoby, które naprawdę bardzo polubiłam i było mi przykro, że musimy się tak szybko pożegnać. Ale fajnie wiedzieć, że gdzieś tam, kilkaset kilometrów stąd są ludzie, o których można ciepło pomyśleć :) Sam ślub był piękny, choć... nie tak piękny jak nasz :D Na zdjęciu pokazuję mój "ałtfit" z dnia wesela. Nie jest może tak wystrzałowy jak niektórzy uważają, że powinien być. Jestem przeciwniczką sylwestrowych kreacji na wesela. Nie podobają mi się przesadne kreacje gości weselnych. Moim zdaniem na wesele należy ubrać się ładnie, elegancko, ale też skromnie. Ten dzień przeznaczony jest dla panny młodej i to ona powinna przykuwać wzrok każdego :) Przyznam, że największy problem miałam z makijażem - tak by się utrzymał cały dzień. Ale o tym napiszę w następnym poście :) Na razie chciałam się tylko przywitać, usprawiedliwić moją nieobecność na moim i waszych blogach :)
Hallo! Für fast zwei Wochen sind ich und mein Mann nach Polen gefahren. Als erstes fuhren wir in die nähe von Görlitz auf die Hochzeit meines Mannes Schwester, später sind wir weiter zu meinen Eltern gefahren.Auf der Hochzeit war es schön den Teil der Familie zu sehen, die auf unserer Hochzeit waren. Ich habe auch eine Menge anderer Mitglieder meiner "neuen" Familie kennen gelernt. Manche von denen wuchsen mir richtig ans Herz und es fiel mir schwer mit ihnen Abschied zu nehmen. Aber es ist gut zu wissen, dass ein paar hundert Kilometer jemand ist über denen man warm denken kann :) Die Hochzeit war wunderschön, aber nicht so schön wie unsere :p Heute könnt ich mein Outfit von der Hochzeit sehen. Ich wollte damit es schlicht bleibt. Meiner Meinung nach, gehört dieser Tag der Braut und sie sollte die schönste sein, darum sollte der Rest sich mehr dezent anziehen ;) Das größte Problem hatte ich mit meinem Make-Up. Ich habe nicht zu viel Schminke und wusste nicht was ich benutzten soll damit es den ganzen Tag hält. Darüber schreibe ich mehr im nächstem Post. Jetzt wollte ich nur hallo sagen :)
Hello! The last two weeks me and my husband spent in Poland. Firstly we drove to his regions where his sister had her wedding. I met my "new" family again. Some of them became very close to me so it was really hard to say good bye after the party. Later we drove to my family to spend the rest of the holidays at my parents place. You can see my wedding outfit on the pictures. It isn't very extraordinary but in my opinion, this day belongs to the bride and she should be the prettiest one :) I had some problems with my make-up. Because I don't have to many cosmetics I didn't know what would be the best for such a day. It was really hot and I wanted the make up stay there where it should be. But I will write a separate post about that. Firstly I just wanted to say "hello" :)

Burgundy purple

Miałam dzisiaj wstawić inne zdjęcia, ale podczas przeglądania katalogu z plikami zauważyłam, że pominęłam jeden "zestaw". Na szczęście nie jest taki stary, tylko z piątku tydzień temu. Bardzo podoba mi się połączenie ciemnego różu z fioletem. Kojarzy mi się z Bollywoodem dlatego nie mogłam powstrzymać się od dodania złotej torebki. Te trzy kolory idealnie pasowały do naszyjnika, który dostałam poprzedniego dnia od mojego męża, więc nie mogłam go nie włożyć! Nie wiem dlaczego na zdjęciu największy koralik wygląda pomarańczowo. W rzeczywistości ma kolor niemal identyczny jak sukienka.  Natomiast reszta koralików jest kolorem bardzo podobna do mojego fioletowego swetra z angory, o którym pisałam już zimą.
Pozwolę sobie dodać, ku upamiętnienia tej chwili, która czyni mnie niezwykle dumną z mojego męża, który stał się tutaj już tak dobrym specjalistą, że inne firmy proponują mu porzucenie aktualnej posady i przejście do nich :) Cóż jest lepszego od pracy, która zostaje zaproponowana miast chodzenia na rozmowy kwalifikacyjne? Być może dla większości ludzi jest to coś normalnego, ale mnie w takich sytuacjach zawsze dosłownie zżerał stres. Mimo, że wciąż (i bez względu, czy w Polsce, czy w Niemczech) pojawiają się wciąż te same pytania. Przynajmniej na stanowisko programisty. I nie pomaga mi fakt, że na wszystkie pytania nauczyłam się odpowiadać jak najlepiej - zawsze jest to okropne zdenerwowanie, które nie pozwala mi się rozluźnić i swobodnie rozmawiać o moim doświadczeniu. Najbardziej jednak podoba mi się to, że przynajmniej w tym "fachu" coraz mniejsze znaczenie mają ukończone studia. Nie wiem, czy przy innych zawodach też tak jest. Przez cały okres trwania mojej pracy w Polsce nikt mnie nie poprosił o pokazanie dyplomu. Z jednej strony zabawne, ale z drugiej... Osobiście, gdybym miała firmę wolałabym zatrudnić kogoś po filozofii, kogo wieloletnią pasją  jest programowanie niż świeżo upieczonego magistra inżyniera informatyki :)
Już nie marudzę tylko uciekam spać! Miłej niedzieli!!!!!

Eigentlich wollte ich heute andere Fotos einfügen aber ich habe in meinem Verzeichnis gesehen, dass ich noch welche Fotos von letzen Freitag habe, die ich hier nicht zeigte. Mir hat immer die Kombination dunkel Rosa mit Violett gefallen, darum habe ich meinen violetten Pulli aus Angora zu diesem Kleid angezogen. Diese Farben erinnern mich ein bisschen an Bollywood darum musste ich einfach eine goldene Tasche dazu tragen. Die drei Farben passten ideal zu der neuen Halskette die ich den Tag bevor von meinen Mann bekommen habe :)

Ich wünsche Euch einen hervorragenden Sonntag!

Sukienka / Kleid - Clockhouse | Sweter / Pulli - Fabiani | Buty / Schuhe - E.Leclerc | Torebka / Tasche - Reserved


Me + Den Haag

Ich habe meine Haare schon seit langem nicht zusammen gebunden, ausser an wirklich windigen Tagen am Meer. Das Haar offen zu lassen ist mir schon ein bisschen langeweilig geworden, jedoch bin ich mir nicht sicher ob es mir bei meinem runden Gesicht steht. Was denkt ihr?
Es ist jetzt ein bisschen kälter geworden darum konnte ich meine panther Ballerinas anziehen. Normalerweise gefällt mir es nicht wenn man mehr als eine Sache mit einem Tiermotiv auf sich  trägt doch diesmal, als Experiment, bin ich davon abgegangen und habe noch einen Panthertop dazu angezogen.Was denk ihr darüber?

Pomyślałam, że czas też na bardziej "modowy" post. Oczywiście poniżej nadal kontynuuję wklejanie zdjęć z podróży do Holandii.
Zestaw powstał wczoraj :) W sumie po raz pierwszy od dawna (oprócz w naprawdę wietrznych momentach nad morzem) spięłam włosy. Trochę nudzi mi się już ciągłe ich rozpuszczanie, poza tym przy rozpuszczonych nie widać kolczyków :) Zawsze mi się wydaje, że moja twarz jest zbyt okrągła by ją w ten sposób eksponować. Byłoby mi bardzo miło poczytać wasze opinie.
Zrobiło się trochę chłodniej więc mogłam wyciągnąć moje trochę mniej letnie balerinki w panterkę. Zawsze byłam przeciwnikiem by panterka występowała w ubiorze więcej niż jeden raz ale tym razem i w tej dziedzinie postanowiłam zaryzykować i dołożyłam ją jeszcze na topie. Myślę, że wypadło całkiem nieźle choć nie zamierzam kontynuować tej tendencji :)



Top - KiK / Tunika - Tk Maxx | Spodnie / Hose - Etam | Buty / Schuhe - Deichmann | Torebka / Tasche - Reserved | Bransoletka, kolczyki / Armband und Ohrringe - Primark | Zegarek / Uhr - Fossil







Haga nocą, a raczej jej część nadmorska. W weekendy nocą jest tu naprawdę niesamowicie! Miliony najprzeróżniejszych knajp i innych atrakcji. Masa ludzi z całego świata i naprawdę niezła atmosfera. Znajduje się tam też ogromne molo, które zakończone jest kasynem i wieżą do skoków bungee. Wybaczcie tak mało zdjęć ale pod koniec tego dnia byłam już naprawdę zmęczona i nie robiłam ich zbyt wiele.







Red fall

Von der Jahreszeit abgesehen war die letzte Woche einfach herrlich! Sonnenstrahlen auf den wolkenlosen Himmel haben mich jeden Tag aufgeweckt. Die Blätter auf den Bäumen beginnen mehr rote Töne zu haben was in der strahlenden Sonne einfach wunderschön aussieht. Wenn ich mich gut erinnere liess der vorherige Sommer auch viel zu wünschen, dafür hat der Herbst alles wieder gut gemacht :)
Auf den Fotos im Hintergrund könnt ihr den Neumarkt in Köln sehen.

Poprzedni tydzień zważywszy na porę roku był naprawdę pod kątem pogody cudowny. Codziennie budziło mnie słońce świecące na niemal bezchmurnym niebie. Liście zdecydowanie zmieniły swoje odcienie na bardziej czerwone, co w słonecznych promieniach wyglądało wprost zachwycająco. Gdyby nie kraj, w którym aktualnie mieszkam, mogłabym rzec, że mamy prawdziwą polską złotą jesień :) Z tego, co pamiętam to i w zeszłym roku lato nie było zbyt specjalne, za to jesień wszystko nam wynagradzała, gdyby nie tylko te chłodnie poranki i wieczory. 
Poniższe zdjęcia zostały zrobione w zeszłym tygodniu, w tle widać Neumarkt w Kolonii.



Bluzka / Bluse - C&A
Spodnie / Hose - Etam
Buty / Schuhe - Primark
Torebka / Tasche - Reserved
Chustka / Tuch - India Shop
Zegarek / Uhr - Fossil
Naszyjnik / Halskette - House







Und Unten könnt ihr eine kleine Ankündigung vom nächsten Post sehen der über das, was ich am Wochenende gemacht habe ist.

Poniżej mała zapowiedź następnego posta, w którym pokażę, gdzie byłam przez ostatni weekend :)



Polski jad

Chciałam najpierw pewne rzeczy przemilczeć, ale potem stwierdziłam, że jednak nie. Sama nigdy nie znosiłam, gdy ludzie, gdy im się coś nie podobało siedzieli cicho.
Prowadzę bloga od jakiegoś czasu. Większość z Was dobrze załapała jego sens, jest to blog o ubraniach, dodatkach, kosmetykach i zakupach. Czyli takich typowo babskich głupotkowych sprawach. Jakiś czas temu rozszerzyłam go też o wycieczki,  żeby pokazać różne ciekawe miejsca. Chciałam jeszcze rozszerzyć o jakieś moje ulubione przepisy, mam nawet przygotowanych kilka zdjęć krok po kroku, ale potem stwierdziłam, że część polskiego społeczeństwa nie jest jeszcze gotowa na to, żeby baba o rozmiarze XXL pokazywała co gotuje. Myślę, że uszczypliwych komentarzy byłoby masę. Ale nie o tym chciałam.
Wydzieliłam sobie część mojego życia, które chcę dzielić z Wami. Posiadanie bloga daje mi tą swobodę, że sama mogę decydować jakiego dnia ile z mojej codzienności chcę Wam przedstawić. Jak już wcześniej wspomniałam są to kwestie bardziej szafiarskie, czy kosmetyczne.  I tyle prawda? Od jakiegoś czasu dostaję komentarze, które wkraczają w trochę bardziej prywatne sfery mojego życia. Dlaczego są osoby, które uważają, że powinnam kupować nie te rzeczy, które kupuje tylko droższe lub tańsze (w zależności czy pokażę coś droższego, czy tańszego). Dlaczego, ktoś wypomina mi, że wydaję pieniądze męża? Czy w którymś momencie wspomniałam, że nie zarabiam pieniędzy? Czy uważacie, że powinnam oprócz tego, co mam z jakiej firmy wymienić też skąd wzięłam na to pieniądze? Czy aż tak poważnie już niektórzy podchodzą do tego, co mam, a czego nie mam? O czym to świadczy, że każda moja nabyta rzecz jest odbierana tak bardzo osobiście? W pewnym momencie poczułam się tak, że jest wymagane ode mnie opisanie różnych sytuacji. Wcześniej pisałam o mojej pracy, że jej nie lubię, że mi źle, albo, że było dobrze. Teraz już nie chcę. Mogłabym Wam się pochwalić, że w zeszłą sobotę klient zatwierdził mój projekt i jestem szczęśliwa bla bla bla... Ale to jest blog o ciuchach i kosmetykach! Dlaczego to czego nie wymienię oznacza, że tego nie ma? Owszem mam bloga, na którym momentami zapisuję sobie bardziej szczególne momenty ale nie jest on absolutnie publiczny.
Na przyszłość: jeżeli kogoś razi, że kupuję w dany sposób, a nie tak, jak mieści się to w jego schematach - niech proszę tu nie zagląda. Nie będzie się czuł zbulwersowany. Bo jaki sens ma oglądanie rzeczy, które nam się nie podobają?  Momentami mam wrażenie, że istnieją fetyszyści mojego bloga i tak w myślach już nazywam tych złośliwców-anonimów :) 
Dla wyjaśnienia: te komentarze mnie jakoś nie dotykają. Albo dotykają, ale nie tak jak sobie osoby je płodzące myślą. Jest mi żal, że jeszcze tyle Polaków jest tak bardzo zakompleksionych. Oglądałam masę blogów niemieckich, angielskich, amerykańskich. Tam naprawdę można znaleźć bogaty wachlarz dziwolągów, ale żadnych negatywnych komentarzy. Niemieckie blogi są szczególne, mam wrażenie, że Niemki nic nie robią tylko chodzą na zakupy, codziennie pojawiają się posty o nowych rzeczach. Ba! One nawet piszą jak kupią szczoteczkę do zębów. I też nikt im się nie dziwi. Czy mam wrażenie, czy tylko Polacy tacy są?

Byłoby mi naprawdę miło, gdyby osoby, którym się coś we mnie, czy w moim stylu nie podoba po prostu się przestały katować i nie wchodziły na tego bloga. Żaden z tych złośliwych komentarzy nie jest w stanie mnie zmienić. Kiedyś, gdy pisaliście, że jestem gruba, tłusta itp to było mi przykro. Później czytając to już tylko myślałam "No i? Przecież mam lustro". A teraz? Patrzę ze znudzeniem i sobie myślę "znoooooooooowuuuu....". Może jestem tylko rozczarowana, bo ten czas na napisanie tych głupot można było przeznaczyć na coś lepszego. I nie kasuję waszych komentarzy (mowa o złośliwych). Niech inni popatrzą jakimi cudownymi ludźmi się otaczamy. Po po co robić złudzenie, że wszyscy są dla siebie mili, nieprawdaż?


Teraz coś dla miłośników oglądania ubrań i dla tych, którzy potrzebują czegoś by zostawić krótki komentarz bym do nich zajrzała:

Życzę Wam cudownej niedzieli :)

Asia ma spodnie / Asia hat eine Hose

In einer Stadt nähe Kölns habe ich Takko entdeckt. Es ist aber eine komische Version von Takko, weil dort immer alles reduziert ist und alles noch -20% kostet. Und es gibt dort viel, viel mehr Kleider als in anderen Filialen. Ich bin in den Laden 10 Minuten vorm Schliessen getreten und habe mir eine.. Hose gekauft. Sie kostette nur.. 8 Euro. Das ist die erste Hose die ich seit langem gekauft habe (ich mag Hosen nicht so). Die ist echt gemütlich und ein bisschen zu gross. Ich habe einfach kein Talent für's Hosenkaufen :)

W jednym z pobliskich miast Köln znalazłam sklep Takko, w którym do końca roku trwa wyprzedaż i dodatkowo wszystko jest przecenione o 20%. Ubrań jest o wiele więcej niż w zwykłym Takko więc podejrzewam, że może przychodzą tam ubrania z innych Takko. W każdym razie wpadłam tam 10 minut przed zamknięciem i kupiłam sobie... spodnie.Bardzo wygodne i można im podwijać delikatnie nogawki. Na razie podwijam, gdyż mam świadomość, iż za niedługo przyjdzie taka pogoda, że nie będę mogła :) Niestety nie mam talentu do kupowania spodni i jak zwykle kupiłam ciut za duże. Ale od czegoś ma się paski ;) Efekty na dole. Zdjęcia są oczywiście z dwóch różnych dni :)




Spodnie / Hose - Takko
Bluzka / Bluse - C&A
Buty / Schuhe - Primark
Torba / Tasche - Reserved
Zegarek / Uhr - Fossil







Spodnie / Hose - Takko
Bluzka / Bluse - Marks and Spencers
Buty / Schuhe -siemes.de
Torba / Tasche - Reserved
Zegarek / Uhr - Fossil
Chusta / Tuch - Primark
Naszyjniki / Halsketten - Essence, Tedi

Bollywood skirt

Dieser Rock ist ca. hundert Jahre alt *scherz*. Als ich früher den Bollywoodtanz lernte habe ich mir ihn gekauft. Wir haben nicht in Sportsachen trainiert sondern in Kleidern die im Bollywoodstil waren. Aber ich mochte den Rock so sehr das ich mir einen anderen fürs tanzen kaufte und den "normal" rumtrug. Ja, ich hab nicht nur bollywood tanzen gelernt ich bin sogar vorm Publikum aufgetreten :) Ich Ich liebe Bollywood Filme und Musik. Und wie ist es mit Euch? Kennt/Mögt Ihr Bollywood?


Dzisiaj dla równowagi będzie krótko :). Po pierwsze dziękuję wszystkim za tyle komentarzy w poprzednim poście. Spodziewałam się, że nie spodoba Wam się temat, a jednak mimo się zaskoczyłam. Dziękuję też za miłe słowa uznania. Zrobiło mi się naprawdę przyjemnie :) Ktoś w komentarzu zapytał mnie, czy można to jakoś zmienić, przeciwdziałać temu. Obecnie na to nie mam pomysłu, może jednak ktoś z Was?

Poniższe zdjęcia są z przedwczoraj. Mąż wyciągnął mnie na grillowanie, gdy dotarliśmy na łąkę zrobiło się niebezpiecznie granatowo i skończyło się na spacerku. W sumie cały "ałtfit" miałam też na sobie wczoraj, gdy poszłam z moją super miłą koleżanką posiedzieć nad Renem  :) W efekcie całe popołudnie i wieczór spędziłam na babskich pogaduchach. Już zapomniałam jakie to może być fajne :)

Poniższy "zestaw" dedykuję minimalistom, którzy uważają, że im mniej tym lepiej :p

Ale jeszcze coś dodam. Mam niesamowity sentyment do poniższej spódnicy.  Wiem, że poziome pasy pogrubiają, ale nie potrafię się rozstać z tą spódnicą. Kiedyś kupiłam ją na moje tańce Bollywood (tak, tak nie tylko tańczyłam ale zdarzyło mi się występować!!! I tak! Jestem mega ogromnym fanem filmów i muzyki bolly :)). W sumie spódnica mi się tak spodobała, że na ćwiczenia kupiłam jakąś zwyklejszą a tą nosiłam "normalnie" :) Tym razem w niej bollywoodowym wydaniu :)

A Wy znacie/lubicie bollywood?







Top - C&A
Spódnica / Rock - SH
Chusta / Halstuch - Taboo
Torba / Tasche - Reserved
Sandały / Sandalen - Siemes.de
Zegarek / Uhr - allegro.pl
Korale / Halsketten - Superpharm , Lolita

Black&Brown

In den letzten Tagen ist es richtig Heiss geworden. Eigentlich freut mich das, weil ich schon angst hatte, dass der Sommer kalt und regnerisch wird. Endlich kann ich wieder meine Sommerkleider tragen :).
Die folgenden Fotos sind von vorgestern. Wir wollten nach Ikea fahren aber leider waren alle Autobahnen verstaut. Wir mussten unsere Pläne wechseln und nach Ikea fuhren wir am nächsten Tag.
Auf dem Bild trage ich mein schwarzes (nicht mit dem blauen verwechseln) Maxikleid. Eigentlich bin  kein Fan vom schwarz mit braun tragen, aber dieses mal mit ein bischen gold, denke ich, klappt es ganz gut.

Ostatnio zrobiło się tak gorąco, że momentami człowiek ma ochotę wyskoczyć z własnej skóry. I dobrze, jeszcze niedawno byłam przerażona wizją zimnego i mokrego lata. Z przerażeniem wyjmowałam coraz to grubsze jesienne ubrania, ale na szczęście, na chwilę obecną, mogę ja upchnąć tam skąd je wzięłam i sięgnąć po sukienki. Szkoda mi trochę tej pogody na spodnie :)
Poniższe zdjęcia są z przedwczoraj. Chcieliśmy pojechać do Ikei dokupić jeszcze kilka drobiazgów do mieszkania, ale musieliśmy zmienić plany. Dzień był tak pechowy, że na wszystkich autostradach wychodzących z miasta i prowadzących do każdej (są dwie) Ikei były przeraźliwe korki. Dobrze, że udało nam się z nich wyjechać zanim utknęliśmy na dobre! Na poniższym zdjęciu mam czarną maxi (nie mylić z granatową :) ) oraz chustkę i naszyjnik, które kupiłam w sobotę w Primark. Nigdy nie byłam zwolenniczką łączenia czarnego z brązem, ale myślę, że w towarzystwie złotego tym razem wyszło całkiem nieźle :)





Sukienka / Kleid - Evans
Chusta / Halstuch - Primark
Naszyjnik / Halskette - Primark
Torebka / Tasche - Reserved
Sandały / Sandalen - Siemes.de
Zegarek / Uhr - Fossil
Bransoletka / Armband - Tedli Markt

Navy Maxi Dress

Gestern waren wir im Zentrum um ein paar Dinge zu erledigen. Ich habe endlich meine Kamera mitgenommen, aber da es so viele Leute gab, konnte ich nicht schöne Bilder machen. Dafür nach 21 Uhr, wenn ales schon geschlossen war und es kaum noch Leute gab, konnte ich ein paar Fotos machen :)
Auf den Fotos habe ich mein neues Maxi Kleid aus C&A an. Als ich es am Samstag gekauft habe, hatte ich angst, dass mir das Wetter nicht mehr ermöglicht es anzuziehen. Gestern aber konnte ich es ruhig tragen. Ich wollte sogar einen roten Cardi dazu anziehen doch es war zu warm!

Wczoraj wybraliśmy się do centrum miasta załatwić kilka spraw. Wzięłam wreszcie aparat by porobić tam kilka zdjęć. Najwięcej z nich zrobiłam przed zamknięciem sklepów, więc z powodu tłumów wyszły mało ciekawie. Po 21, gdy już wszystko zostało zamknięte ludzi było znaaacznie mniej i można było pocykać parę fotek :)
 Na zdjęciach prezentuję moją nową sukienkę z Clockhouse. Kupując ją obawiałam się, że będę miała mało okazji na jej noszenie z powodu pogody, ale wczoraj była idealna pora na nią. Nawet wymyśliłam sobie, że zestawię ją z czerwonym sweterkiem, a było zbyt ciepło! Bałam się, że będzie za krótka, ale okazała się idealna!



















Sukienka / Kleid - C&A Clockhouse
Torebka / Tasche - Reserved
Chusta / Tuch - India Shop
Sandały / Sandalen - siemes.de
Naszyjnik, bransoletka  Halskette, Armband - Primark
Zegarek / Uhr - Fossil

Holandia

Trochę tęskno nam było za morzem, a że do tego w Holandii mamy jakieś niecałe 3 godzinki jazdy więc postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Znaleźliśmy bardzo fajny hotel, z którego mogliśmy robić wypady do pobliskich miasteczek nadmorskich. Głównie czas spędziliśmy w Noordwijk i Zandvoort. Naprawdę niesamowite miasteczka. Holandia zawsze wprowadza mnie w zachwyt. Bardzo przypomina mi Szwecję - zarówno swoją czystością jak i przepięknymi domkami. Nigdzie nie widziałam tak pięknie urządzonych domów. Ludzie mają tam tendencję do posiadania domów z przeogromnymi oknami, których na noc w ogóle nie zasłaniają. Zaglądanie do ich domów to czysta przyjemność - to jak oglądanie magazynów o urządzaniu wnętrz. Każdy dom i jego wnętrze było piękniejsze od drugiego. Takiego czegoś nigdy nie widziałam w Polsce i nawet w Niemczech. Marzenie. Szczególnie wrażenie na mnie zrobiło osiedle domków, których ogrody schodziły do kanału. Prawie każdy miał swoją małą łódeczkę przycumowaną do brzegu. A te ogrody! Mistrzostwo. Takie piękne, jakby do każdego przychodził architekt krajobrazu. Naprawdę, jazda samochodem wśród małych miasteczek holenderskich jest niesamowita. Każdy dom jest wart uwagi i miałam ochotę każdy z osobna sfotografować. I ta czystość. Gdy w niedzielę wieczorem pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam - byłam trochę zaskoczona. Miasto jest piękne!!!! Ale jakie zaśmiecone. Mam wrażenie, że nikt tam nie sprząta. Na ulicy wala się pełno śmieci, worków ze śmieciami. Aż szkoda, bo naprawdę jest pięknie. Nie byliśmy tam długo, bo czas było wracać, ale widziałam chyba wszystko z czego najbardziej słynie Amsterdam: wyzwolonych gejów, bary z haszem i dzielnicę czerwonych latarni :) Początkowo myślałam, że domki z "tymi paniami" to mit. Ale naprawdę przeszłam się wśród tych wąskich uliczek (gdzie dwoje ludzi nie mogło się minąć) i widziałam masę kobiet, każda miała swój malutki domek, stojących w oknach paradujących we wszystkich chyba nowościach odzieżowych z sex shopu. Chętnie bym wam pokazała zdjęcia, ale nie bardzo mogłam je tam robić :)
Amsterdam był dodatkiem, najbardziej zależało nam, żeby się trochę wyciszyć, odpocząć po naszych ostatnich wypadach, gdzie tylko chodziliśmy, chodziliśmy i chodziliśmy. Oczywiście udało się tylko połowicznie, bo miasteczka nadmorskie kusiły swoją urodą :)
Poniżej kilka zdjęć.

Plaża w Noordwijk.







Miasteczko Noordwijk:

Plaża w Zandvoort:



Amsterdam:





Gdybym miała z 10 lat mniej to pewnie bym się nie powstrzymywała i kupiła :) :


I na koniec kilka drobiazgów przywiezionych z Holandii:
Poniższe kolczyki i bransoletkę znalazłam w Amsterdamie. Żałuję, że nie udało mi się znaleźć bransoletki odpowiadającej różowym kolczykom. Biżuteria jest chyba ręcznie malowana, wygląda niesamowicie, jest robiona jakby tą techniką jakiej używają uliczniki "sprayowcy", którzy tworzą w kilka sekund te kosmiczne obrazy. Złote "mazy" są z drobinkami.


Tym razem z mojej ukochanej firmy postanowiłam wypróbować podkład Bourjois w żelu "Healthy mix". Nie zawiodłam się, skóra wygląda genialnie - sto razy zdrowiej :)


I muszelki, które nazbieraliśmy na plaży w Zandvoort :)



Related posts

 
MOBILE