Showing posts with label Różowe buty / Rosa Schuhe / Pink shoes. Show all posts

Showing posts with label Różowe buty / Rosa Schuhe / Pink shoes. Show all posts

Sunny sunday :)

Am Sonntag sollte es Regen und Gewitter geben. Als wir aufwachten begrüsste uns durchs Fenster der blaue Himmel und die scheinende Sonne. Wir haben schnell gefrühstückt und sind spazieren gegangen. Später als es begann zu regnen gingen wir ins Back Werk. Später hat mich mein Mann auf ein Bier bei der Brauerei überredet. Ich habe das erste Mal Bananenweizenbier getrunken :) Als wir schon nach Hause gingen begann es wieder zu regnen. Also Perfect Timing :)

W niedzielę zapowiadali, że cały dzień będzie padał deszcz i będą burze. Gdy się obudziliśmy zobaczyliśmy piękne słońce. Zjedliśmy dość szybko śniadanie (jak na nas ;)) i wyszliśmy pospacerować po centrum naszej dzielnicy. W Niemczech popularne są takie "piekarnie" - w sumie nie wiem jak to nazwać. Jest to taki jakby sklep, w którym kupuje się pieczywo, ciastka (typu kołaczyki, pączki. słodkie bułki, muffiny itp.), kanapki i małe pizzetki. Wybrane produkty nakłada się na tacę i podchodzi do kasy. Po zapłaceniu możemy albo zapakować sobie to w woreczek i wyjść albo dokupić jeszcze coś do picia (zimne napoje, kawa, napoje kawowe, herbata, czy gorącą herbatę) i usiąść przy jednym z wielu stolików. Większość mieści się przy oknie tak, że można sobie coś przekąsić i oglądać przechodniów na ulicy. Oczywiście Ci którzy tego nie lubią, lub nie lubią, gdy zagląda im się w talerz mogą usiąść bardziej na środku owej kawiarni. Jest to strasznie fajny pomysł. Szczególnie, gdy takie miejsca znajdują się na ulicach zakupowych i są świetnym miejscem na chwilowy odpoczynek. Ceny takiego pojedynczej przekąski wahają się między 80 centów, a 2 euro. Kawa (capuccino, czekolada itp) 1 lub 1,5 euro (w zależności od wielkości). Gdy spacerowaliśmy złapał nas deszczyk, a że byliśmy niedaleko takiego miejsca to skorzystaliśmy :) Później, gdy przestało padać, mąż wyciągnął mnie na piwo przy browarze. Po raz pierwszy piłam pszeniczno-bananowe piwo :) Gdy już wracaliśmy do domu rozpoczęły się zapowiedziane deszcze i burze. To się nazywa wyczucie :)









Sukienka / Kleid - Kappahl
Szal / Schal - Taboo
Torba / Tasche - La Pink
Buty, Naszyjnik, Bransoletka / Schuhe, Halskette, Armband - Primark
Zegarek / Uhr - Fossil







Słoneczna sobota / Sonniger Samstag

Samstag war endlich ein echter Sommertag! Wir gingen Frankfurter Strasse entlang und dann an den Rhein. Wir haben uns köstlichen gefrierten Yogurt gekauft und in dann am Ufer genossen. Endlich konnten wir uns ein bisschen sonnen, was auch andere Leute taten. Das war ein echt toller Tag :)

W sobotę nareszcie nastało najprawdziwsze upalne lato. Po śniadaniu zebraliśmy się połazić trochę po mieście (jednej z wielu zakupowych ulic) i nad Renem. Köln ma w niemal każdej swojej dzielnicy długą zakupową ulicę, tak, że nie trzeba jechać za każdym razem, gdy chce się wejść do swojego ulubionego sklepu. Tym razem byliśmy na Frankfurter Strasse w dzielnicy Mülheim. Ulica ta kończy się niemal przy Renie (w ogóle to najdłuższa ulica o której słyszałam - wg Google Maps ma prawie 16 km).
Poszliśmy na pyszny mrożony jogurt. Nazwijcie mnie zacofaną, ale nie słyszałam wcześniej o naturalnym mrożonym jogurcie, który podaje się z różnymi dodatkami (w moim przypadku z owocami). Pyszność! Posiedzieliśmy trochę nad Renem i wreszcie mogliśmy się poopalać. Nie sądziłam, że Niemcy w takie dni biorą kocyki, czy krzesełka i idą sobie nad rzekę poczytać gazetę/książkę. Część nawet się kąpała! 
Ponieważ zdjęcia były robione w pełnym słońcu nie wyszły zbyt wyraźnie, później wieczorem sytuacja była znów na odwrót - było zbyt mało światła. A lampa błyskowa wiadomo co robi z człowiekiem :) Więc wybaczcie proszę słabą jakość zdjęć.

Wiener Platz




Poniżej przedstawiam mój nowy sposób upinania włosów, który poleciła mi Ramonies. Dziękuję :)




Mülheimerbrücke.










Sukienka / Kleid - Clockhouse
Buty, Chusta, Naszyjnik, Bransoletka / Schuhe, Tuch, Halskette, Armband - Primark
Torebka / Tasche - Taboo
Zegarek / Uhr - Fossil

Takie tam narzekanie znowu :)

Pewnie znajdzie się zaraz kilka osób, którym się narażę, ale chciałabym jednak podzielić się moimi obserwacjami. Nie prowadzę dokładnych statystyk, ale mam wrażenie, że od jakiegoś czasu prowadzenie bloga stało się czymś zupełnie innym niż było kiedyś (dajmy na to rok - dwa lata temu). Mam wrażenie, że powstaje coraz więcej blogów, których celem samym w sobie jest pozyskanie rekordowej liczby obserwujących i komentarzy pod każdym postem. "Dawniej" komentarze, które dostawałam odnosiły się jedynie do tego, co pokazałam lub napisałam w danym poście lub dotyczące ogólnie bloga. I tyle. Teraz widzę coraz więcej komentarzy średnio związanych z tematem, w których na końcu jest zaproszenie do innego bloga. Mało tego, w największe zdumienie wprowadzają mnie teksty typu "obserwuję i oczekuję na rewanż". I to kilka razy od tej samej osoby! Często, gdy ktoś nowy "wpada" do mnie zostawia komentarz, zaglądam na jego bloga i staram się pozostawić kilka miłych słów. To jednak nie wystarcza i jestem nękana o obserwowanie wątpliwie ciekawego bloga. Do tej pory byłam przekonana, że obserwowanie służy temu byśmy w jednym miejscu mogli skupić nasze ulubione blogi. Coś jak zakładka "ulubione" w przeglądarce. Ale to jest o tyle lepsze, że na każdym komputerze mamy dostęp do ulubionych blogów. Tym bardziej wymiana polegająca na dopisanie się nawzajem do tej listy staje się dla mnie niezrozumiała. Kiedyś ilość obserwatorów i komentarzy do bloga pokazywała w pewnym sensie jakość bloga poprzez liczbę zainteresowanych nim osób. A teraz? Ile to jest warte? Bo jak ocenić bloga, który ma 5 wpisów i 300 obserwatorów? W sumie jedynie świadczy to chyba o ciężkiej pracy lub determinacji właściciela :) Zdarzało się, że te same komentarze, które ktoś pozostawił u mnie widziałam przy 10 innych blogach :) Wtedy mnie to bawiło, teraz.. teraz mnie chyba to martwi. Bo przypomina to trochę naszą klasę, gdzie zaprasza się byle kogo, by podbić ilość znajomych. Wtedy jest się bardziej cool. Nie wiem dlaczego wszystko poszło w tamtym kierunku. Podejrzewam jednak, że wiele osób chciało mieć blogi jak "Ci najsławniejsi", którzy mają serki obserwatorów, krocie z reklam. Tylko, że tamci pracowali na to latami, nie prosząc każdego bloggera o wejście na ich bloga. Ktoś wszedł, zainteresował się i został. 
Coraz częstszym zjawiskiem, które widzę wśród blogów są konkursy, give away'e. Uważam, że jest to bardzo fajny pomysł i stanowi zawsze ciekawe urozmaicenie bloga. Tylko dziwi mnie, dlaczego warunkiem konkursu jest dodanie bloga do obserwowanych, dodanie go sobie do facebooka i dodatkowo pozostawienie komentarza? I najlepiej napisanie na swoim blogu o tymże blogu. Dla mnie to trąci kupowaniem sobie obserwujących. Przyznam, że zastanawiałam się parę razy, czy nie uczynić czegoś podobnego. Ale zawsze chciałam to zrobić dla moich obserwujących, a nie zgarnąć sobie przy tym nowych.  Chyba osobiście wolałabym dać jakąś nagrodę komuś kto od roku dzielnie czyta każdy mój post, pisze komentarze do nawet najbardziej pokręconych postów niż komuś kto mnie obserwuje bo ma chrapkę na kilka kosmetyków, czy biżuterii, które spokojnie sam może sobie kupić.
Nie zrozumcie mnie proszę źle. Gdybym zazdrościła to zaczęłabym robić to samo. Nie jestem z tych, którzy siedzą i narzekają tylko raczej działają. Gdy stwierdzę, że potrzeba mi dziesięć razy tyle obserwatorów, to mam już sporo wzorów, które mogę naśladować. Choć w pewnym sensie podziwiam te osoby, które zawsze komentują wszystkie posty na wszystkich blogach (przynajmniej tam zaglądam). To w sumie też jest ciężka praca :)
A tak jeszcze przy okazji: nie nudzą Was blogi, gdzie jeden od drugiego różni się może szatą graficzną? Gdzie wszyscy ubierają to samo? Gdzie ciągle widzi się te same buty, te same rurki, te same torebki? Bo ja osobiście momentami już nie mogę na to patrzeć. I nie patrzę :)

Tradycyjnie wklejam zdjęcia, bodajże z przedwczoraj, czyli drugie podejście do Ikei :) Tym razem się udało, kupiliśmy wszystko (prócz dywanika!!!). Czasami wystarczy dokupić kilka mebli i drobiazgów, a mieszkanie staje się 100 razy bardziej przytulne :)







Tunika / Tunika - H&M
Getry / Leggings - KiK
Buty / Schuhe - Primark
Chusta / Halstuch - Primark
Naszyjnik / Halskette - Primark
Bransoletka / Armband - Apart
Torba / Tasche - eTorebka.pl

Holandia

Trochę tęskno nam było za morzem, a że do tego w Holandii mamy jakieś niecałe 3 godzinki jazdy więc postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Znaleźliśmy bardzo fajny hotel, z którego mogliśmy robić wypady do pobliskich miasteczek nadmorskich. Głównie czas spędziliśmy w Noordwijk i Zandvoort. Naprawdę niesamowite miasteczka. Holandia zawsze wprowadza mnie w zachwyt. Bardzo przypomina mi Szwecję - zarówno swoją czystością jak i przepięknymi domkami. Nigdzie nie widziałam tak pięknie urządzonych domów. Ludzie mają tam tendencję do posiadania domów z przeogromnymi oknami, których na noc w ogóle nie zasłaniają. Zaglądanie do ich domów to czysta przyjemność - to jak oglądanie magazynów o urządzaniu wnętrz. Każdy dom i jego wnętrze było piękniejsze od drugiego. Takiego czegoś nigdy nie widziałam w Polsce i nawet w Niemczech. Marzenie. Szczególnie wrażenie na mnie zrobiło osiedle domków, których ogrody schodziły do kanału. Prawie każdy miał swoją małą łódeczkę przycumowaną do brzegu. A te ogrody! Mistrzostwo. Takie piękne, jakby do każdego przychodził architekt krajobrazu. Naprawdę, jazda samochodem wśród małych miasteczek holenderskich jest niesamowita. Każdy dom jest wart uwagi i miałam ochotę każdy z osobna sfotografować. I ta czystość. Gdy w niedzielę wieczorem pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam - byłam trochę zaskoczona. Miasto jest piękne!!!! Ale jakie zaśmiecone. Mam wrażenie, że nikt tam nie sprząta. Na ulicy wala się pełno śmieci, worków ze śmieciami. Aż szkoda, bo naprawdę jest pięknie. Nie byliśmy tam długo, bo czas było wracać, ale widziałam chyba wszystko z czego najbardziej słynie Amsterdam: wyzwolonych gejów, bary z haszem i dzielnicę czerwonych latarni :) Początkowo myślałam, że domki z "tymi paniami" to mit. Ale naprawdę przeszłam się wśród tych wąskich uliczek (gdzie dwoje ludzi nie mogło się minąć) i widziałam masę kobiet, każda miała swój malutki domek, stojących w oknach paradujących we wszystkich chyba nowościach odzieżowych z sex shopu. Chętnie bym wam pokazała zdjęcia, ale nie bardzo mogłam je tam robić :)
Amsterdam był dodatkiem, najbardziej zależało nam, żeby się trochę wyciszyć, odpocząć po naszych ostatnich wypadach, gdzie tylko chodziliśmy, chodziliśmy i chodziliśmy. Oczywiście udało się tylko połowicznie, bo miasteczka nadmorskie kusiły swoją urodą :)
Poniżej kilka zdjęć.

Plaża w Noordwijk.







Miasteczko Noordwijk:

Plaża w Zandvoort:



Amsterdam:





Gdybym miała z 10 lat mniej to pewnie bym się nie powstrzymywała i kupiła :) :


I na koniec kilka drobiazgów przywiezionych z Holandii:
Poniższe kolczyki i bransoletkę znalazłam w Amsterdamie. Żałuję, że nie udało mi się znaleźć bransoletki odpowiadającej różowym kolczykom. Biżuteria jest chyba ręcznie malowana, wygląda niesamowicie, jest robiona jakby tą techniką jakiej używają uliczniki "sprayowcy", którzy tworzą w kilka sekund te kosmiczne obrazy. Złote "mazy" są z drobinkami.


Tym razem z mojej ukochanej firmy postanowiłam wypróbować podkład Bourjois w żelu "Healthy mix". Nie zawiodłam się, skóra wygląda genialnie - sto razy zdrowiej :)


I muszelki, które nazbieraliśmy na plaży w Zandvoort :)



mały eksperyment / Kleines Experiment

 Ich habe noch nie ein Tuch und ein Gürtel in diese Weise getragen. Darum ist es ein Experiment. Die Fotos stammen vom Anfang dieses Monats, als wir Feiern gingen, weil mein Mann in seiner neuen Arbeit die Probezeit durchstanden hat. Die Bilder sind nicht so gut, weil die Sonne noch ganz stark scheinte und ich habe eine Menge Schatten auf meinem Gesicht. Und das obwohl es schon fast Abend war. Das letzte Foto zeige ich nur, weil es am besten die Farben des Kleides und des Tuches zeigt. Mein Gürtel ist locker geworden und ich hatte es nicht bemerkt. Wie gefällt's euch?

Poniższy zestaw był taki trochę eksperymentalny. Nigdy jeszcze w ten sposób nie nosiłam chusty i paska. Pamiętam, że było to jakoś na początku miesiąca, gdy mąż mnie wyciągnął na "świętowanie" przejścia okresu próbnego w pracy.  Pierwsze dwa zdjęcia są trochę w fatalnej jakości ponieważ słońce, mimo godzin popołudniowych było bardzo ostre. Moja twarz jest przepełniona różnymi cieniami. Natomiast to, co mam na sobie "siedzi" dobrze i nie mam innych zdjęć, by to pokazać. Ostatnie zdjęcie jest w momencie wyjścia z auta. Położenie paska jest niezamierzone, po prostu mi się trochę poluzował i już nie zdążyłam go zawiązać mocniej. Wklejam ostatnie zdjęcie ponieważ niemal idealnie odwzorowuje kolory sukienki  i chusty. Dodatkowo widać na nim moją torebkę. Gdybym miała dzisiaj się tak ubrać, włożyłabym moje nowe złote sandały, które Wam pokazałam przy poście z Aachen :) Co myślicie o tym?







Sukienka / Kleid - F&F (Tesco)
Chusta (indyjska dupatta) / Tuch (indische Dupatta) - SH
Pasek / Gürtel - H&M
Buty / Schuhe - NY
Torebka / Tasche - Reserved
Naszyjnik / Halskette - House
Zegarek / Uhr - Casio

Prosto

Coraz częściej otrzymuję porady, co zrobić by mój ubiór prezentował się coraz lepiej. Bardzo za to dziękuję, takie opinie niesamowicie dużo dla mnie znaczą. Jestem osobą, która lubi iść na przód, nawet w takich zwykłych rzeczach jak ubieranie się. Stanie w tym samym miejscu nie ma, moim zdaniem, sensu.
Poniższe zdjęcia prezentują raczej takiego (określenie coraz częściej pojawia się na innych blogach) zwyklaczka. Mam na sobie koszulę, jedną z trzech, o których pisałam wcześniej. Kilka postów temu pokazywałam ją w wersji czarnej, dziś przyszedł czas na niebieską. Mam jeszcze białą, ale tą pokażę następnym razem. Niby zwykła, a naprawdę fajna, bo cienka, nie krępuje ruchów i zasłania, co trzeba :)
Pogoda u nas jest ostatnio kapryśna, stąd czasami nie mam pojęcia co włożyć. W ciągu dnia sytuacja potrafi się zmienić diametralnie. Od nieprzyjemnego chłodu po upał. Lepsze to niż ciągłe upały. Planujemy sobie kupić mały klimatyzatorek, czy ktoś ma jakieś doświadczenie w tego typu sprzęcie?

Ich bekomme immer mehr Hinweise von Euch damit meine Kleidung noch besser aussieht. Ich danke euch sehr dafür, euere Meinungen weiß ich sehr zu schätzen. Ich bin eine Person die immer gern nach vorne geht, sogar wenn es ums Anziehen geht. Immer nur da sein, wo mann ist, macht für mich keinen Sinn.
Folgende Fotos zeigen etwas ganz Schlichtes. Ich trage ein Hemd, eins von den dreien über die ich einige Zeit her schon schreibte. Ein Paar Post her habe ich Euch das schwarze gezeigt, jetzt kommt die Zeit für das blaue. Das weiße kommt nächstes Mal. Es ist schlicht, aber echt toll weil es sehr dünn ist, nicht zwingt und bedeckt was bedeckt sein sollte :)
Letztens ist das Wetter bei uns echt launenhaft, manchmal weiß ich gar nicht was ich anziehen soll. Aber das ist viel besser als die Hitze. Wir haben die Absicht uns einen Klimatisator zu kaufen. Kennt sich jemand darin aus?

I jak lepiej? Rozpięte, czy zapięte na jeden guzik? :)







Koszula / Hemd - C&A
Bluzka / Bluse - C&A
Buty / Schuhe - New Yorker
Spódnica / Rock - Kappahl
Torebka / Tasche - eTorebka.pl
Zegarek / Uhr - Fossil

Lepiej

Wczoraj była burza, popadało i na szczęście życie stało się odrobinę prostsze :) Powietrze jest dużo rzadsze i spadła nieco temperatura. Poniższe fotki są z poniedziałku kiedy to wybraliśmy się na zakupy. Najmilszą częścią dnia był telefon od mechanika, że nasze auto jest wreszcie do odebrania. Taszczenie ciężkich zakupów do domu na dłuższą metę nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem!

Gestern gabs n Gewitter und es fühlt sich besser an zu leben :) Die Luft ist dünner und die Temperaturen ein bisschen niedriger geworden. Die Fotos unten stammen von Montag als wir einkaufern gingen. Der netteste moment am jenen Tag war als unserer Mechaniker anrief und sagte wir können unser Auto abholen. Für längere Zeit ist  das schleppen schwerer Einkaufe  keine so gute Idee.







Bluzka / Bluse - M&S Mode
Rybaczki / Caprihose - F&F Tesco
Sandały / Sandalen - Kappahl
Torebka / Tasche - H&M
Zegarek / Uhr - Fossil
Kapelusz / Hut - H&M (mojego męża/ meines Mannes)

U jednych zima - u innych lato...

Dobry wieczór :) Ostatnio jakby się ochłodziło. Nie żeby trzeba było wrócić do rajstop, skarpet czy innych ubrań służących do okrycia nóg przy spódnicach. Wieje zimny wiatr, co skłania do zakładania sweterków. Poniższe zdjęcia są z wczorajszego wyjścia 'na sklepy'. Dobrze, że w ostatniej chwili zdecydowałam się na włożenie cienkiego swetra, inaczej byłoby mi zbyt chłodno. Cieszę się, że nastały już takie temperatury, że nawet przy chłodnych dniach można już zakładać sandały lub inne 'powycinane' buty. Tym bardziej byłam zdziwiona słysząc od znajomych z Wrocławia, że padał tam śnieg!










Tunika - H&M
Koszulka - C&A
Apaszka - Clockhouse
Legginsy - KiK
Buty - New Yorker
Torebka - Aldo


How do I look in this?

I put some things together and the result was this outfit. I took a pic because wasn't sure about the effect. And I still don't now. It was dark so I allow myself to describe what I was wearing:
pink leggins, black t-shirt, dark jeans skirt and black shoes.




And a outfit I had today:


Weekend with familly





I had a nice weekend, my parents visited us. They came with the cat and it was really nice and funny. We spent quite a lot of time at home because of the weather :) It was cold and rainy, so we didn't have the opportunity to get out. At night the cat slept right next to me and in the morning I woke up because of feeling something heavy on my chest. It was so sweet to open my eyes and see a big pair of black eyes staring at me and inviting me to play. My parents took the chinchillas with them, we were suppoused to go on vacations next week. But it won't go. Luke passed his driving exam, at least, and now we will need more money to buy a car. I was hoping to have the chance drive home by car at Xmas and now it is very possible.

Related posts

 
MOBILE