Showing posts with label Różowa torebka / Rosa Tasche / Pink bag. Show all posts

Showing posts with label Różowa torebka / Rosa Tasche / Pink bag. Show all posts

A weekend in The Netherlands - Wasenaar

Oglądając przewidywania pogodowe na weekend w zeszłym tygodniu stwierdziliśmy, że takiej pogody po prostu nie można zmarnować! Szczególnie, że nadchodzący weekend dla Niemców miał być weekendem długim z powodu wolnego poniedziałku. Postanowiliśmy, być może już ostatni raz w tym roku (choć będę wszystko robiła by tak nie było!), pojechać nad morze. Wyszukaliśmy sobie sympatyczny czterogwiazdkowy hotel w Wassenaar tuż obok Hagi. Dużo Niemców wciąż jeździ w to samo miejsce (zwiedzany wcześniej Noordvijk), my jednak postawiliśmy na zwiedzanie nowych miejsc.



Po przyjeździe wieczorem postanowiliśmy zwiedzić okolicę. Holandia o tej porze roku jest przepiękna. Już wcześniej wspominałam, że Holendrzy dbają nawet o swoje najmniejsze miasteczka. Spacerując po ulicach Wassenaar mogliśmy obejrzeć kolejne cudowne, niesamowite domy. Kilka z nich przedstawiam na poniższych zdjęciach. Spróbujcie wyobrazić sobie malownicze chodniczki, trasy rowerowe biegnące wzdłuż mniejszych, czy większych kanałów, mnóstwo zieleni pokrytej soczyście kolorowymi drzewami. Do tego niesamowita cisza. Holendrzy faktycznie kochają rowery przez co rzadko słychać było dźwięki przejeżdżających samochodów.  Myślę, że październik jest najpiękniejszym miesiącem do zwiedzania tego przecudnego kraju. Jedyny kraj, w którym byłam i posiada podobny urok jest Szwecja! Czasami mam wrażenie, że to są te same kraje. Sposób mieszkania, meblowania mają naprawdę podobny!











Poniżej zwiedzaliśmy centrum Wassenaar. Są to już zdjęcia z niedzieli, gdzie zamknięte były wszystkie sklepy. Dzięki temu ludzi było niewiele, co jeszcze bardziej potęgowało przyjemny klimat miasteczka.



I spacer nad morzem. Pogoda była przecudowna. Mnóstwo ludzi kąpało się w morzu korzystając z ostatnich chwil ciepłej pogody.













Na koniec poszliśmy przekąsić coś do jednego z barów przy plaży.



Resztę zdjęć pokażę w następnym lub następnych kilku postach.

Sick

Ich fühle mich total mies weil ich eine Ohrenentzündung habe. Bitte verzeiht mir wenn ich mich eine Weile nicht melde, aber ich muss einfach gesund werden.
Und verzeiht mir bitte auch die Mülltonnen im Hintergrund. Dieses mal konnte ich nicht einfach meine Fotos auf dem üblichen Platz machen.

- Powiedz im, że jakieś ćwoki się kręciły na Twoim miejscu i musiałaś się przenieść.
Tak powiedział mój mąż, gdy spanikowana oznajmiłam mu, że na każdym zdjęciu, które mi zrobił są śmietniki. Tak, wiem, z opuszczonym czołem przyznaję, że jest to wiocha nad wiochami, ale tym razem nie miałam wyboru. Koło naszych garaży kręcili się jacyś goście, którzy - założę się - na pewno nie dali by sobie nie popatrzyć na moją mini sesję.

Ostatnio trochę mi się zachorowało, stąd trochę też marnie na zdjęciach wyglądam. Złapało mnie zapalenie obu uszu, siedzę z czymś dziwnym wetkniętym w jedno z nich i czuję się obrzydliwie! Ale powiem Wam, że niemiecka służba zdrowia to jednak jest coś fajnego. Można sobie wybierać najbardziej udziwnione kliniki, udziwnionych lekarzy i nie płacić nic. No dobra, prawie nic. Raz na 3 miesiące 10 € i tyle. Dzisiaj udało mi się znaleźć laryngologa i to w całkiem przyzwoitej klinice od tych spraw. Głupia byłam, bo myślałam, że samo przejdzie przez weekend, ale jednak nie. Po raz pierwszy marzyłam, by znaleźć się u lekarza. Czuję się marnie, więc wybaczcie jeśli nie będzie mnie przez jakiś czas. I wybaczcie te okropne śmietniki!

Sukienka / Kleid - Clockhouse
Getry / Leggings - KiK
Buty / Schuhe - Skechers
Torebka / Tasche -  targ / Markt
Chusta / Tuch - Primark
Naszyjnik / Halskette - Miss Etam
Zegarek / Uhr - Fossil




Drachenfels

An diesem Samstag  lauften wir ein bisschen in den Bergen rum :) Wir waren auf Drachenfels im Siebengebirge. Wie es war, könnt ihr auf den Fotos sehen :)

Zanim przejdę do nowego posta, chciałabym na moment wrócić do poprzedniego. Bardzo Wam dziękuję za tak liczny odzew. Zauważyłam, że dużo więcej osób komentuje moje posty, gdy nie zawierają tylko zdjęć i zwykłej notki, co dzisiaj takiego robiłam. Bardzo mnie to cieszy, gdyż świadczy to o tym, że wciąż większość ludzi lubi poczytać zdanie na dany temat innych oraz napisać kilka słów od siebie. Myślę, że takie coś czyni bloga bardziej wartościowym. Czasami jakaś myśl nie dawała mi dłużej spokoju, gdy jednak skrobnęłam tu parę słów było jakoś lżej. I jak cudownie móc było ją skonfrontować z Wami :) Napisało do mnie kilka osób, które uważało, że piszę o nich. Chciałabym to "sprostować". Pisałam głównie o anonimach, którzy zostawiają złośliwe komentarze. Nie piszę o wszystkich. Gdybym uważała, że wszystkie anonimowe wpisy są okropne zablokowałabym taką możliwość. Jednak na szczęście tych anonimowych wpisów z ciepłymi słowami, bądź konstruktywną krytyką jest dużo więcej. Dobrze, dobrze, nie biadolę już tylko biorę się za pisanie i wstawianie zdjęć :)
Wczoraj, w sobotę wybraliśmy się z mężem na małe łażenie po górach. Padło na górę Drachenfels w Königswinter. Drachenfels (w wolnym tłumaczeniu: Skała smoka) leży w górach o nazwie Siebengebirge. Na samym znajdują się ruiny zamku Burg Drachenfel. Resztę sami zobaczcie :)











































Życzę Wam wszystkim cudownego i udanego tygodnia!!! :)

Słoneczna sobota / Sonniger Samstag

Samstag war endlich ein echter Sommertag! Wir gingen Frankfurter Strasse entlang und dann an den Rhein. Wir haben uns köstlichen gefrierten Yogurt gekauft und in dann am Ufer genossen. Endlich konnten wir uns ein bisschen sonnen, was auch andere Leute taten. Das war ein echt toller Tag :)

W sobotę nareszcie nastało najprawdziwsze upalne lato. Po śniadaniu zebraliśmy się połazić trochę po mieście (jednej z wielu zakupowych ulic) i nad Renem. Köln ma w niemal każdej swojej dzielnicy długą zakupową ulicę, tak, że nie trzeba jechać za każdym razem, gdy chce się wejść do swojego ulubionego sklepu. Tym razem byliśmy na Frankfurter Strasse w dzielnicy Mülheim. Ulica ta kończy się niemal przy Renie (w ogóle to najdłuższa ulica o której słyszałam - wg Google Maps ma prawie 16 km).
Poszliśmy na pyszny mrożony jogurt. Nazwijcie mnie zacofaną, ale nie słyszałam wcześniej o naturalnym mrożonym jogurcie, który podaje się z różnymi dodatkami (w moim przypadku z owocami). Pyszność! Posiedzieliśmy trochę nad Renem i wreszcie mogliśmy się poopalać. Nie sądziłam, że Niemcy w takie dni biorą kocyki, czy krzesełka i idą sobie nad rzekę poczytać gazetę/książkę. Część nawet się kąpała! 
Ponieważ zdjęcia były robione w pełnym słońcu nie wyszły zbyt wyraźnie, później wieczorem sytuacja była znów na odwrót - było zbyt mało światła. A lampa błyskowa wiadomo co robi z człowiekiem :) Więc wybaczcie proszę słabą jakość zdjęć.

Wiener Platz




Poniżej przedstawiam mój nowy sposób upinania włosów, który poleciła mi Ramonies. Dziękuję :)




Mülheimerbrücke.










Sukienka / Kleid - Clockhouse
Buty, Chusta, Naszyjnik, Bransoletka / Schuhe, Tuch, Halskette, Armband - Primark
Torebka / Tasche - Taboo
Zegarek / Uhr - Fossil

Holandia

Trochę tęskno nam było za morzem, a że do tego w Holandii mamy jakieś niecałe 3 godzinki jazdy więc postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Znaleźliśmy bardzo fajny hotel, z którego mogliśmy robić wypady do pobliskich miasteczek nadmorskich. Głównie czas spędziliśmy w Noordwijk i Zandvoort. Naprawdę niesamowite miasteczka. Holandia zawsze wprowadza mnie w zachwyt. Bardzo przypomina mi Szwecję - zarówno swoją czystością jak i przepięknymi domkami. Nigdzie nie widziałam tak pięknie urządzonych domów. Ludzie mają tam tendencję do posiadania domów z przeogromnymi oknami, których na noc w ogóle nie zasłaniają. Zaglądanie do ich domów to czysta przyjemność - to jak oglądanie magazynów o urządzaniu wnętrz. Każdy dom i jego wnętrze było piękniejsze od drugiego. Takiego czegoś nigdy nie widziałam w Polsce i nawet w Niemczech. Marzenie. Szczególnie wrażenie na mnie zrobiło osiedle domków, których ogrody schodziły do kanału. Prawie każdy miał swoją małą łódeczkę przycumowaną do brzegu. A te ogrody! Mistrzostwo. Takie piękne, jakby do każdego przychodził architekt krajobrazu. Naprawdę, jazda samochodem wśród małych miasteczek holenderskich jest niesamowita. Każdy dom jest wart uwagi i miałam ochotę każdy z osobna sfotografować. I ta czystość. Gdy w niedzielę wieczorem pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam - byłam trochę zaskoczona. Miasto jest piękne!!!! Ale jakie zaśmiecone. Mam wrażenie, że nikt tam nie sprząta. Na ulicy wala się pełno śmieci, worków ze śmieciami. Aż szkoda, bo naprawdę jest pięknie. Nie byliśmy tam długo, bo czas było wracać, ale widziałam chyba wszystko z czego najbardziej słynie Amsterdam: wyzwolonych gejów, bary z haszem i dzielnicę czerwonych latarni :) Początkowo myślałam, że domki z "tymi paniami" to mit. Ale naprawdę przeszłam się wśród tych wąskich uliczek (gdzie dwoje ludzi nie mogło się minąć) i widziałam masę kobiet, każda miała swój malutki domek, stojących w oknach paradujących we wszystkich chyba nowościach odzieżowych z sex shopu. Chętnie bym wam pokazała zdjęcia, ale nie bardzo mogłam je tam robić :)
Amsterdam był dodatkiem, najbardziej zależało nam, żeby się trochę wyciszyć, odpocząć po naszych ostatnich wypadach, gdzie tylko chodziliśmy, chodziliśmy i chodziliśmy. Oczywiście udało się tylko połowicznie, bo miasteczka nadmorskie kusiły swoją urodą :)
Poniżej kilka zdjęć.

Plaża w Noordwijk.







Miasteczko Noordwijk:

Plaża w Zandvoort:



Amsterdam:





Gdybym miała z 10 lat mniej to pewnie bym się nie powstrzymywała i kupiła :) :


I na koniec kilka drobiazgów przywiezionych z Holandii:
Poniższe kolczyki i bransoletkę znalazłam w Amsterdamie. Żałuję, że nie udało mi się znaleźć bransoletki odpowiadającej różowym kolczykom. Biżuteria jest chyba ręcznie malowana, wygląda niesamowicie, jest robiona jakby tą techniką jakiej używają uliczniki "sprayowcy", którzy tworzą w kilka sekund te kosmiczne obrazy. Złote "mazy" są z drobinkami.


Tym razem z mojej ukochanej firmy postanowiłam wypróbować podkład Bourjois w żelu "Healthy mix". Nie zawiodłam się, skóra wygląda genialnie - sto razy zdrowiej :)


I muszelki, które nazbieraliśmy na plaży w Zandvoort :)



Related posts

 
MOBILE