Terminy ślubne, napoje w Niemczech i powódź na śląsku.

Moja sobotnia "kreacja" :) Jeśli ktoś ma ochotę napisać - będę wdzięczna. Czy pasują mi rurki, czy lepiej pozostać przy klasycznych krojach spodni?


Bluzka - TK Maxx (nie pamiętam firmy)
Spodnie - Kappahl
Buty - dom mody Tesco
Chusta, torebka - C&A
Bransoletki - H&M
Zegarek - Aldo

I dzisiaj:


Sweter - Charles Voegele
Spodnie - C&A
Buty - Deichmann
Chustka - Forever 18
Kurktka, torebka - C&A

Dawno już nie zrobiłam tyle kilometrów w jeden weekend. Wydłużyliśmy go sobie o 2 dni lecz niestety nie dla celów wypoczynkowych. Rozpoczął się niestety ten szalony okres, gdy do ślubu jest już tak mało czasu, że czas zacząć załatwiać wszelkie dokumenty, terminy, spisywać dokumenty, protokoły itp. W piątek zrobiliśmy z 500 km ponieważ pojechaliśmy do miasta skąd pochodzi mój narzeczony celem załatwienia potrzebnych dokumentów w USC i w kościele. Poszło gładko. Ponieważ nigdzie się nie speszyliśmy podjechaliśmy do Niemiec.. I znowu trochę się załamałam (po jednym z moich wcześniejszych postów wiadomo już dlaczego). Najbardziej jednak serducho mnie zabolało podczas wizyty w supermarkecie, gdy udałam się na dział z napojami celem kupienia czegoś do picia. Dlaczego w wersji bez cukru występuje u nas tylko Coca Cola/Pepsi?  
W Niemczech wszystkie napoje są w wersji dla cukrzyków (lub tych na diecie) Mirinda light, 7Up light, fanta litght, sprite light i inne. Pisząc 'inne' mam na myśli też te smaki, których nawet u nas w normalnej wersji nie ma. Czyli cola z pomarańczą, cola z cytryną czy cola bezkofeinowa (super sprawa, gdy w ciągu godziny planuje się iść spać).  Niby nic, a fajnie by było czasem wychłeptać całą butlę fanty bez wyrzutów sumienia ;)
Następne kilka dni spędziliśmy u mnie załatwiając jeszcze więcej, gdyż ślub będzie w moich stronach. Jakoś tak inaczej już się podchodzi do faktu wyjścia za mąż, gdy ma się już wszystkie dokumenty, zaklepany termin, godzinę... Jestem taka podekscytowana :)
Oczywiście nic nigdy nie może być łatwe i przyjemne więc i tym razem odbyło się bez przeszkód.
Ostatnio nagłośnione zalewanie śląska dotknęło i nas w bardzo bezpośredni sposób.
W poniedziałek rano byliśmy umówieni z proboszczem parafii, którą wybraliśmy sobie do wzięcia ślubu, na spisanie protokołu przedślubnego. Normalnie z domu rodziców jedzie się tam 20 min. Rano dowiedziałam się się, że droga prowadząca do kościoła jest zalana i trzeba jechać objazdem, później się okazało, że i fragment objazdu został zalany i musieliśmy skorzystać z objazdu objazdu. Na szczęście mieliśmy GPSa, który pokazywał nam alternatywne drogi, gdyż każda kolejna znów była za szlabanem z powodu braku możliwości przejazdu. Udało nam się trafić na drogę okropnie wąską, z ogromną ilością głębokich kałuż i momentami zamieniającą się w wodospad przy jeździe w dół.. Nigdy się tak nie bałam jechać.. Nie mówiąc już o tym, że droga była bardzo wąska i modliłam się by nie spotkało nas z naprzeciwka żadne auto, zważywszy na to, że po bokach była zalana łąka... Ale udało się.. Gdy dojechaliśmy do kościoła okazało się, że mamy trochę czasu, więc pojechaliśmy do zajazdu, który znajdował się parę metrów niżej (teren tych miejsc jest dość pagórkowaty) celem napicia kawy na rozbudzenie. Po wyjściu z zajazdu mieliśmy zamiar wrócić autem na parking kościoła, koło którego wcześniej przejeżdżaliśmy. Nie muszę chyba nadmieniać jakie mieszane uczucia wzbudziła we mnie straż, która już nam autem nie pozwoliła wjechać na tereny kościoła, gdyż przez te  pół godziny zdążyło zalać drogę.. Pomyśleć, że gdybyśmy nie poszli na tą kawę nasze auto do dzisiaj musiałoby stać pod kościołem, a do Wrocławia wracalibyśmy pociągiem. Zostawiliśmy auto przed mostem dla pieszych i udaliśmy się do księdza na piechotę... Kolejną "niespodzianką" było to, że proboszcz zapomniał o naszym spotkaniu, ale udało nam się namówić wikarego na sporządzenie za niego tego protokołu. Ciężko opisać uczucia, że przyjechało się tyle kilometrów na darmo, ale na szczęście ksiądz miał miękkie serce :)
Podczas spisywania protokołu mojego narzeczonego coś tknęło i poszedł sprawdzić czy nam auta nie zalało.. I w sumie dobrze, wrócił po pół godziny z podwiniętymi spodniami, gołymi stopami i butami w ręku. Podobno idąc do auta szedł w butach, przeparkował je ok 200 metrów dalej i wracając tą samą drogą wody było tyle, że musiał już zdjąć buty. Mnie niestety czekało to samo, z tym, że wody było już o wiele więcej...
Następnie spędziliśmy kilkadziesiąt minut na szukaniu jakiejkolwiek przejezdnej drogi do domu. Albo zatrzymywali nas strażnicy, którzy mówili, że już nawet tiry nie mogą przejechać, albo drogę blokowały szlabany... Próbowaliśmy przejechać nawet Czechy, lecz tam było dokładnie to samo. W akcie desperacji postanowiliśmy jechać za napotkanym autem o rejestracji mojego rodzinnego miasta. I to był strzał w dziesiątkę, kierowca znał najwidoczniej pobliskie wsie i wioski i dzięki niemu wjechaliśmy na jakąś wysoką górę i nią ominęliśmy wszystkie zalane drogi i mosty.. Uffff. Nigdy jeszcze tak się nie stresowałam. Wyobrażacie sobie nie móc wrócić do domu ponieważ wszystkie znane Wam drogi są zalane?


8 comments:

  1. Ja bym w trakcie kilka razy zeszła na zawał! Boże.. podziwiam, że jestes w stanie z takim spokojem to pisac. I wspolczuje takich przeżyc.. straszne.. :/

    Jesli chodzi o opinie dot. rurek to ciezko mi powiedziec bo nie stoisz prosto. na zdjeciach wygląda ok :) Moze kolor ciemniejszy były lepszy :)

    ReplyDelete
  2. w obu zestawach prezentujesz się dobrze :) myśle więc że pasuja :D

    ReplyDelete
  3. Współczuję wszystkim, których ta powódź dotknęła. Najgorsze jest to, że od 1997 roku nie zrobiono prawie nic, żeby zapobiec ponownej tragedii...

    ReplyDelete
  4. współczuję. i nie pisz więcej o tych zagranicznych cudach bo aż się tutaj odechciewa chodzić na zakupy. a co do stroju bomba. piękny kolor spodni. wg mnie pasuje Ci ten fason. i zazdroszczę Twojemu narzeczonemu że ma takie szczęście mieć taką Ciebie. masz piękną pełną kobiecości i okrągłości figurę. ja to taka chuda tyka bez niczego miękkiego. jakbym mogła zaraz bym się zamieniła...

    ReplyDelete
  5. Naprawdę tragedia :( Zgadzam się z Biurową,że nie zrobiono nic by uniknąć ponownej powodzi. Masakra :/

    ReplyDelete
  6. P.S Zestawy naprawdę fajne :):* Pozdrawiam

    ReplyDelete
  7. Moim zdaniem lepiej w rurkach, niz w tych klasycznych. Tych klasycznych szczerze u Ciebie nie lubie, u siebie zreszta tez.
    Sweterek z "dzisaj" swietny, przyjemny szary kolor, ciekawy golf, ladnie lezy i paseczek mu (i Tobie) sluzy.

    Powodz w 97 lekko mnie przerazala, szczegolnie nieswojo poczulam sie jak w pracy kadrowa powiedziala ze przygotowuja pomoc dla pracownikow, oczami wyobrazni juz sie widzialam jak jade do domu tramwajem z workami piasku... Do Sz-na woda wtedy nie dotarla, wylali ja na pola ratujac miasto. To sprawia ze nie potrafie sobie wyobrazic realnego zagrozenia i teraz.
    Dobrze ze udalo sie Wam juz zalatwic te papiery, miec wolna glowe to jednak luksus, prawda?

    Jak przeczytalam te Twoje nazekania na zaopatrzenie polskich sklepow, to przypomnial mi sie dowcip o zydzie, ktoremu bylo biednie i ciasno, a rabin kazal mu kupic koze. Zydowi sie pogorszylo, wiec znow poszedl do rabina, a ten kazal mu sprzedac koze. Zyd koze sprzedal, i podziekowal rabinowi za dobra rade: ma teraz wiecej pieniedzy, no i w mieszkaniu wiecej miejsca ;) Tak sobie pomyslalam, ze gdybys w podroz poslubna pojechala do Norwegii, gdzie na polkach sklepowych sa 2 (slownie dwa!) rodzaje sokow, to po powrocie do Polski docenilabys szeroki wybor napojow w Ojczyznie :D

    ReplyDelete
  8. tres jolies tenues !

    http://letempledeladeessenilunoah.blogspot.com/

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Related posts

 
MOBILE