Gdańsk - 09.07.2009

Dzisiaj był nasz ostatni pełny dzień wakacji. Jutro jedziemy, a właściwie dzisiaj bo już po północy. Rano po śniadaniu poszliśmy na poszukiwanie wieży widokowej w Orłowie. Po drodze przeszliśmy koło stadniny koni. To zabrzmi śmiesznie ale po raz pierwszy byłam tak blisko konia. One są takie śliczne!!!! Później poszliśmy do wieży, w zasadzie najpierw musieliśmy jej poszukać. Wybraliśmy oczywiście, nieświadomie, najbardziej pokrętną, stromą i trudną drogę. Ale w końcu dotarliśmy do wieży. Widoki były cudowne, później złapał nas deszcz. To było zabawne wydarzenie, po zejściu z wieży usiedliśmy pod nią na ławkach. Nagle usłyszałam bardzo szybko zbliżający się szum i zapytałam Łukasza "Czy to czasem nie deszcz się zbliża?" a on "Nie, to tylko wiatr" i w tym momencie szum był niesamowicie blisko i zaczęło przeraźliwie mocno padać... Pobiegliśmy ile sił w nogach do wieży i tam się schowaliśmy. Gdy przestało padać, udaliśmy się w kierunku domu. Chcieliśmy unikać drogi, którą przyszliśmy.. i trafiliśmy na jeszcze bardziej pokrętną... Musieliśmy mijać ogromne kałuże, pokonywać nierówności terenu, przedzierać się przez krzaki.. istna przygoda :) Następnie poszliśmy do Klifu, gdzie wdepnęłam do Reserved i tam znalazłam przecenioną o 50% torebkę idealnie pasującą do moich butów z mango :) Oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed kupnem. Później pojechaliśmy "pożegnać" się z Gdańskiem. Zrobiliśmy w Lookah zakupy (Łukasz kupił piękną indyjską narzutę na łóżko i ozdobne powłoczki na poduszki, a ja kupiłam sobie kilka bransoletek). Później poszliśmy do kawiarni na lody, kawę mrożoną i zostawiliśmy tam 75 zł (sic!). Ale co tam :) A całkiem wieczorem pojechaliśmy na Bulwar Nadmorski do Gdyni. Było cudownie, księżyc wysoko na niebie oświetlał morze, na którym było pełno łabędzi... Przespacerowaliśmy się do portu, a następnie poszliśmy na kolejkę. Chciałam porobić zdjęcia, wzięłam aparat... ale zapomniałam akumulatora...