Ein neuer klassischer plus size Pullover

Große Größen Plus Size Fashion Blog

deutsch
polski
english
Dieses Jahr ist der Winter ziemlich schnell sogar nach Bonn gekommen. Bis Weihnachten sah man nur selten unter 10 Grad auf dem Thermometer. Endlich werden White Christmas immer mehr eine mögliche Option, doch wie ich diese Stadt kenne wird es eher vor und kurz nach Weihnachten weiß ;) Langsam muss ich mich mit meinen vielen Schichten von Strickjacken verabschieden und den geduldig wartenden Winterjacken widmen. Aber ich werde das Thermometer nicht aus den Augen lassen! Gestern war es wieder um die 6 Grad und da habe ich mit großer Freude nach meiner Daunenweste gegriffen (die, die ihr von diesem Post kennt).

Die Bilder, die ihr hier sehen könnt wurden auf meinem Lieblingsspazierweg gemacht. Den Weg nehme ich am liebsten wenn ich von Zuhause in die Innenstadt spazieren möchte, er ist nicht der kürzeste und schnellste aber dafür der schönste. Leider muss man ziemlich steil nach oben klettern um ihn zu nehmen aber die Aussicht von da auf ist alle Mühe wert. Ich hatte Glück, das war unser letzter Spaziergang der so herbstlich durch die Blätter führte. Wenige Tage darauf hat jemand die Blätter beiseite geblasen und es fing an zu regnen. Desto mehr freue ich mich, dass ich mich entschieden habe meine Kamera mitzunehmen und ich den Hintergrund nun für ewig festhalten konnte.

Hierbei wollte ich meinen neuen Pulli vorstellen. Für viele ist es ein einfaches Oberteil in beige doch in Plus Size sind schöne und gut sitzende Klassiker leider kein Standardprogramm. Ich werde eher fündig, wenn ich nach etwas zu kurzem, zu weitem und zu kitschigen auf der Suche bin als nach einem ordentlichen zeitlosen Kleidungsstück. Wieso das so ist werde ich wohl nie erfahren :)
Tego roku zima do Bonn przyszła nadzwyczaj szybko. Przed świętami na termometrze rzadko dało się zaobserwować temperaturę poniżej dziesięciu stopni, a tu proszę. Białe święta stały się opcją, która może się nawet spełnić. Chociaż znając to miasto wcale bym się nie zdziwiła, gdyby śnieg spadł tuż przed, a następnie po Bożym Narodzeniu. Powoli muszę się pożegnać z moimi wieloma warstwami swetrów i skierować swój wzrok ku szafie, w której cierpliwie czekają wszelkie kurtki zimowe. Mimo to nie zamierzam spuszczać z oka termometru, wczoraj, na przykład, pokazywał 6 stopni i wybierając się do miasta znów sięgnęłam po puchową kamizelkę (dokładnie ).

Zdjęcia, które możecie tu zobaczyć zrobiłam na mojej ulubionej trasie spacerowej. Wybieram ją najchętniej, gdy chcę dostać się do centrum miasta. Nie jest ani najkrótsza, ani najszybsza, ba! nawet muszę się wspiąć kawałek stromą górą, by móc się nią przejść. Widoki z niej są jednak warte każdego wysiłku (i zadyszki). Mieliśmy szczęście i udało nam się jeszcze ostatni raz pójść na spacer, gdy pogoda była ładna a na drodze leżało mnóstwo kolorowych liści. Krótko po tym ktoś zdmuchnął je na bok i zaczęły się deszczowe dni. Cieszę się, że tamtego dnia wzięłam ze sobą aparat i mogłam uwiecznić choć jej część jako tło do tych zdjęć.

Przy okazji chciałam wam przedstawić mój nowy golf. Wiem, że dla niektórych to śmiertelnie nudny beżowy sweter ale w większych rozmiarach klasyki to niestety nie standard. Prędzej odniosę sukces szukając czegoś w koszmarnym fasonie, co jest kiczowatym hitem jednego sezonu niż ponadczasowej perełki. Pewnie nigdy się nie dowiem dlaczego tak właśnie jest :)

Große Größen Plus Size Fashion Blog


Strickjacke - DNY | Pullover - Kik (hier) | Hose - M&S Mode | Schuhe - Deichmann | Tasche - M.Kors | Halstuch - Zara


Wełniana naszutka - DNY | golf - Kik (tutaj) | spodnie - M&S Mode | buty - Deichmann | torebka - M.Kors | chustka - Zara


Cardigan - DNY | pullover - Kik (here) | pants - M&S Mode | boots - Deichmann | bag - M.Kors | scarf - Zara

Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog

Ich und Deutschland. Es sind schon 7 Jahre.

Große Größen Plus Size Fashion Blog

deutsch
polski
Jedes Jahr am letzten November werde ich immer etwas nachdenklich. Es ist für mich, oder eher gesagt für uns ein Jahrestag, wo sich unser Leben um 180 Grad verändert hat. An diesem Tag sind wir das erste mal nach Deutschland gekommen, wo wir ein neues Leben anfangen wollten und eigentlich nicht wussten, was uns erwartet. Aber ich fange vielleicht von vorne an.

Eigentlich sollten unsere Reise ganz anders aussehen. Am 29.11 wollten wir los fahren. Ganz früh am Morgen wollten wir unsere wichtigsten Sachen in das Auto bringen, dann mit dem Vermieter treffen die Schlüssel zu überreichen und bis nach Jena fahren, wo wir übernachten wollten. Bis nach Köln schien es eine lange fahrt zu sein. Doch am frühen Morgen des Tages der Abreise war plötzlich alles weiß. In der Nacht schneite es das erste Mal und alles war mit einer richtig dicken Schicht von Schnee bedeckt. Für uns bedeutete das, dass wir nicht unsere Sachen vor dem Auto abstellen und überlegen können, was in welcher Reihenfolge rein soll um möglichst viel mitzunehmen. Was nach unten getragen wurde musste sofort in den Wagen. Somit musste der Chinchilla Käfig bleiben, dafür bekamen die kleinen in Deutschland eine große Voliere.

Als wir endlich losfahren konnten blieben wir im Stau stecken. Die ganze Stadt war wegen dem Schnee paralysiert. Das gleiche passierte auf der Autobahn, die zur einer Rutschbahn wurde wo ein LKW auf die Seite viel weil niemand an den Winterdienst gedacht hat. Wir haben in einem kleinem Hotel keine 100 km von Breslau übernachten und am nächsten Tag die ganze Strecke bis nach Köln schaffen müssen. Es war schon komisch mit einem Auto so voll gepackt, dass man den Rückspiegel nicht benutzen konnte. Zum Glück war die Autobahn in Deutschland in einem viel besseren Zustand und am späten Abend sind wir glücklich angekommen.

Dies war ein komisches Gefühl. Ein neues Land, eine neue Stadt und wir kanten niemanden. Unsere erste Wohnung durften wir nur einen Monat benutzen. Es war eine Zeitwohnung, die der neue Arbeitgeber meines Mannes für uns gemietet hat damit wir irgendwo wohnen können bis wir was eigenes gefunden haben.

Es war die Vorweihnachtszeit, es wurde so schnell dunkel, die dicke Schneeschicht dämpfte alle Geräusche. Ich weiß noch, wie ich Abends durch die Straßen spazierte und in Fenster anderer Wohnungen rein blicke. Ich sah, wie andere Menschen sich für Weihnachten vorbereiteten. Wir waren ganz alleine und hatten eigentlich nur uns. Ich beneidete andere um all deren Weihnachtsschmuck und weiß noch, wie ich bei Media Markt einen kleinen leuchtenden Stern für das Fenster kaufte. Ich wollte wenigstens ein kleines bisschen auch die Magie der kommenden Weihnacht fühlen. Mein Mann hat mir einen kleinen Weihnachtsbaum geschenkt, denn er auf dem Weg von der Arbeit in einem Blumenladen gefunden hat. Kurz vor Heilig Abend habe ich eine festliche Tischdecke bei Woolworth gekauft. Ganz klein da unser Tisch auch sehr klein war. Aber das war damals die schönste Tischdecke der Welt für mich. Ich habe sie immer noch. Wir konnten einen polnischen Laden ausfindig machen uns somit waren unsere Weihnachten wenigstens ein bisschen weniger fremd, da wir uns traditonelle polnische Gerichte kochen konnten.

Das hat sich schon irgendwie seltsam ergeben, dass unser erster Monat, wo wir alles von Vorne Angefangen haben gerade im Dezember sein musste. Und was passierte durch diese 7 Jahre? Wir zogen nach Bonn um, bekamen die Deutsche Staatsangehörigkeit. Wir sind ein kleines bisschen weniger alleine und fühlen uns hier fast wie zu Hause :)

Bitte verzeiht, wenn ich heute nicht viel über das Outfit schreibe. Aber wie gesagt, es ist ein nachdenklicher Tag für mich. Für uns :)
Każdego roku ostatniego dnia listopada jestem trochę bardziej zamyślona niż zwykle. To dla mnie, a raczej dla nas, rocznica dnia, w którym nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Tego dnia przyjechaliśmy pierwszy raz do Niemiec, gdzie mieliśmy zacząć nowe życie i w zasadzie nie wiedzieliśmy, co nasz czeka. Ale może zacznę od początku.

W zasadzie nasza podróż miała wyglądać zupełnie inaczej. Dzień wcześniej mieliśmy wyjechać. I tak się też stało ale, gdy w dzień wyjazdu rano wyjrzeliśmy przez okno nie mogliśmy uwierzyć naszym oczom. Przez noc niespodziewanie spadł śnieg i wszystko było przykryte kilkucentymetrową warstwą puchu. Zamiast komfortowo porozkładać nasze rzeczy dookoła auta i powkładać je tak, by móc zabrać ze sobą jak najwięcej musieliśmy wkładać do auta od razu to, co znieśliśmy na dół z mieszkania. Przez to musieliśmy zostawić m.in, klatkę naszych szynszyli. W Niemczech na szczęście dość szybko dostały nową, lepszą.

Gdy już mogliśmy wyjechać okazało się, że cały Wrocław był sparaliżowany. Staliśmy bardzo długo w korku zanim dotarliśmy do autostrady (mieszkaliśmy w samym centrum miasta). A tam niestety sytuacja wcale nie była lepsza. Z racji, że jak zwykle zima zaskoczyła drogowców nic nie było posypane i wywrócony tir zablokował przejazd na wiele godzin. W efekcie noc spędziliśmy w małym hoteliku całkiem niedaleko. A w planach był nocleg w Jenie, która znajdowała się mniej więcej w połowie trasy między Wrocławiem a Kolonią. Następnego dnia mieliśmy już niewiele do granicy, a w Niemczech autostrady były w dużo lepszym stanie. Dzięki temu późnym popołudniem dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce.

To było dziwne uczucie. Nowy kraj, nowe miasto i nie znaliśmy nikogo. W pierwszym mieszkaniu mogliśmy mieszkać przez pierwszy miesiąc. Miły gest pracodawcy, który wynajął nam umeblowane trzypokojowe lokum byśmy zdążyli znaleźć coś własnego.

Był okres przedświąteczny, na dworze robiło się szybko ciemno, a grube centymetry śniegu tłumiły niemal każdy hałas. Było wtedy tak cicho na ulicach. Pamiętam, jak wieczorami nimi spacerowałam, by wyjść na przeciw mężowi, który wracał z pracy. Zaglądałam w okna innych mieszkań i z zazdrością patrzyłam, jak inni przygotowują się do świąt. Byliśmy sami i mieliśmy w zasadzie tylko siebie. Pamiętam jeszcze, jak w Media Markt kupiłam malutką świecącą gwiazdkę, którą powiesiłam w oknie. Choć troszkę chciałam poczuć magię nadchodzących świąt. Mąż podarował mi maleńką choinkę, którą znalazł w kwiaciarni w drodze z pracy. Tuż przed Wigilią kupiłam świąteczny obrus. Malutki bo i nasz stół nie był duży ale wtedy był to najpiękniejszy obrusik na świecie. Mam go do dzisiaj. Udało nam się znaleźć sklep z polską żywnością, dzięki czemu te pierwsze samotne święta nie wydawały się takie obce, gdyż ugotowaliśmy kilka tradycyjnych dań.

Trochę pechowo się złożyło, że naszym pierwszy miesiącem na obczyźnie musiał być grudzień. A co się stało podczas tych ostatnich siedmiu lat? Przeprowadziliśmy się z Kolonii do Bonn, a w zeszłym roku dostaliśmy niemieckie obywatelstwo. Jesteśmy trochę mniej samotni i czujemy się tutaj już prawie, jak w domu :)

Wybaczcie jeśli tym razem nie rozpisałam się o zestawie. Ale jak już wyżej wspominałam, dzisiejszy dzień jest taki troszkę inny :)

Große Größen Plus Size Fashion Blog


Jacke - Happy Size | Sweatshirt - Kik | Hose - MS Mode | Tasche - DKNY | Schuhe - New Look


Kurtka - Happy Size | bluza - Kik | spodnie - MS Mode | torebka - DKNY | buty - New Look


Jacket - Happy Size | sweatshirt - Kik | pants - MS Mode | bag - DKNY | boots - New Look

Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog

My perfect autumn look

Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover

deutsch
polski
Ich habe mich noch weiterhin nicht ergeben. Es ist die letzte Novemberwoche und ich habe bislang noch kein einziges Mal eine Winter- oder Herbstjacke getragen. Wieso ich das tue? Grundsätzlich aus zwei Gründen. Zum einen macht es richtig Spaß verschiedene Schichten so einzusetzen, dass ich nicht friere, denn endlich kann ich mich in Sachen Mode so richtig austoben und die Mehrheit meiner geliebten Sachen tragen.
Zum zweiten kann ich mich gut daran erinnern, wie sehr ich schon gegen Februar von meinen Winterjacken die Nase voll habe. Also habe ich noch genügend Zeit mich ihn denen auszutoben ;) All die schönen Pullis und Sweatshirts verschwinden unter ihnen, da ziehe ich doch lieber mehrere Schichten an und lasse sie aller Welt zeigen :)

Letztens bin ich in einem Pulli-Modus und bei Gelegenheit schaue ich ob der eine oder andere Laden zufälligerweise kein hübsches Strickteil anbietet. So konnte ich bei diesem Teil in einem saftigen Orange nicht vorbei gehen. Ist denn eine Farbe mehr herbstlich als diese hier? Die ziemlich grobe Maschen, der Rollkragen der bei einem Doppelkinn nichts falsch machen kann und das tolle Zopfmuster haben es mir angetan. Und natürlich die Länge! Habt ihr es auch bemerkt? Die Pullis werden immer kürzer! Bei einer schlanken Figur ist das nicht so schlimm, doch ich höre da immer meine Oma sagen, dass im Winter der Rücken und Po schön verdeckt bleiben sollen. Als eine etwas kräftigere Person ärgere ich mich schon wegen der Oberteile die knapp bis zu den Hüften reichen, das sieht doch gar nicht schön aus!!!!! Der Oberkörper wirkt gigantisch und um das ganze optisch irgendwie zu retten muss man auf Jeggings oder Skinny Jeans verzichten. Dabei sehen sie im Winter so schön mit Stiefeln aus!

Jedenfalls als ich schon den Pulli entdeckt habe, habe ich mich weiterhin durch den Laden durchgeklickt und mein Herz fing an zu pochen als ich diese Steppweste entdeckt habe. Bestimmt habt ihr hier und auf Instagram mehrere Outfits mit Steppwesten bei mir sehen können. Doch die sind (nun wieder mal!) nur bis zu den Hüften und diese hier bis zu den Oberschenkeln! Was für eine Freude zu entdecken, dass die Hersteller uns Plus Size Frauen etwas mehr Herz zeigen und etwas schmeichelhaftes anbieten! Dank dieser Weste kann es ruhig noch etwas kälter werden und die Jacke darf weiterhin brav im Schrank hängen! Ich wünschte ich könnte euch irgendwie vermitteln, wie sehr ich mich immer über solche klugen Sachen für die kalten Jahreszeiten freue. Lange UND warme Oberteile sind in den Plus Size Abteilungen leider keine Selbstverständlichkeit.
Nadal się nie poddałam! Mamy już końcówkę listopada, a ja nadal nie miałam na sobie żadnej kurtki zimowej (ani nawet jesiennej). Dlaczego to robię? W zasadzie z dwóch powodów. Po pierwsze składanie zestawu z wielu warstw tak, by nie zmarznąć i wyglądać ciekawie to niezła frajda. Wiem, że czasami ciężko przekonać się do wyjścia w samym swetrze (lub kilku), gdy na dworze jest tylko kilka kresek powyżej zera. Ale wreszcie mogę zakładać większość swojej garderoby i moje ukochane swetry, czy bluzy nie znikają pod po szyję zapiętymi grubymi kurtkami. Po drugie nauczona doświadczeniem z tylu lat wiem, że w okolicy stycznia, czy lutego mam wszystkie moje kurtki, czy płaszcze (choćby nie wiem, jak piękne one były) powyżej uszu. Dlaczego więc początku ich noszenia nie przesunąć trochę w czasie tak, by nie zdążyły zbrzydnąć zanim wiosna nie zacznie porządniej zaznaczać swojej obecności?

Ostatnio jestem w małej fazie szukania ciekawych swetrów na zimę. Gdy trafię na jakiś ciekawy sklep sprawdzam, czy czasami nie oferują jakiegoś ciepłego pulowera na zimniejsze dni. Tak natknęłam się na ten, który widzicie na zdjęciach. Czy jest jakiś kolor, który bardziej kojarzy się z jesienią niż ciepły nasycony pomarańcz? Do tego gruby splot, ciekawe warkocze na przodzie i golf, który nie przeszkadza posiadaczom podwójnej brody ;) Jak mogłam przejść obojętnie koło takiego cuda? :) Dodatkowo jego długość! Zauważyłyście też, że swetry stają się coraz krótsze? Przy szczupłej sylwetce nie ma to większego znaczenia (choć przypomina mi się moja babcia, która denerwowała się, gdy zimą nosiłam rzeczy, które odkrywały plecy przy schylaniu się). Jako ciut większa osoba trochę się denerwuje, gdy swetry, czy bluzy sięgają zaledwie do bioder. Przecież na nas wygląda to kiepsko! Górna część sylwetki optycznie staje się gigantyczna i by całość jako tako uratować musimy zrezygnować z ukochanych rurek, czy jegginsów, które przecież tak fajnie wyglądają z kozakami, czy botkami.

Gdy już odkryłam ten sweter poszłam dalej za ciosem i przejrzałam resztę rzeczy w sklepie. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy odkryłam długą puchową kamizelkę. Nie raz na blogu, czy Instagramie widzieliście, że bardzo lubię tą część garderoby i staje się dość niezbędna, gdy chce się przy mroźniejszych dniach być nadal konsekwentnym w swoim "cebulowym looku". Tyle, że moje kamizelki były dość krótkie (a jakże by inaczej), a tu nagle ktoś proponuje taką prawie do kolan! Cóż za radość odkryć, że są producenci, którzy okazują panią plus size trochę serca i oferują rzeczy, które są łaskawe dla ich sylwetki! Dzięki tej kamizelce moja kurtka zimowa może jeszcze jakiś czas powisieć w szafie. Chciałabym móc wam jakoś przekazać, jak bardzo się cieszę za każdym razem, gdy trafiam na takie... mądre rzeczy, szczególnie na zimę. Niestety ciepłe i długie ubrania w sekcji plus size nie są nawet zimą standardem.

Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover


Pullover - Sheego (hier) | Weste - Sheego (hier) | Hose - C&A | Schuhe - New Look | Tasche - Liu Jo


Sweter - Sheego (hier) | kamizelka - Sheego (hier) | spodnie - C&A | buty - New Look | torebka - Liu Jo


Pullover - Sheego (hier) | veste - Sheego (hier) | pants - C&A | boots - New Look | bag - Liu Jo

Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover
Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover Große Größen Plus Size Fashion Blog sheego orange pullover

Slow fashion?

Große Größen Plus Size Fashion Blog

deutsch
polski
english
Der Trend sich von den meisten seiner Sachen zu trennen erlebt gerade seine fünf Minuten. Oder wird er länger anhalten?
Überall sehe ich Filme, Ratgeber, Artikel oder Posts darüber, wie Frauen den Großteil ihrer Garderobe weggeschafft haben und glücklich darüber berichten, wie toll es ist nur zwei Kleider und drei Paar Jeans zu besitzen. Nun ja. Ich spielte auch mit dem Gedanken, doch nicht jede Lebensweise passt zu jeder Person. Das erste was mir in den Sinn kam, war, dass ich mich wohl von meinem Blog verabschieden müsste. Laut dieser Regel könnte ich ein Paar Outfits von diesen gebliebenen Teilen zusammensetzen. Die Ideen für Postst würden daher sehr schnell ausgehen. Und was dann?

Ich lerne immer wieder Frauen kennen, die kein Vergnügen an dem Ausprobieren neuer Outfits haben, meist sind sie auch keine Fans vom Make-Up. Für diese Personen ist dieses Slow Fashion Konzept, wie geschaffen. Für die, die Kleidung das letzte ist worüber sie nachdenken wollen, ist dies eine tolle Lösung. Ein Paar Teile im Schrank, alles wunderbar zusammen kombinierbar, man könnte blind nach ein Paar Sachen greifen und hätte trotzdem den perfekten Style. Das klingt wirklich sehr vernünftig.

Nach ein Paar Lektüren, wie andere es gemacht haben guckte ich, wie ich diese Philosophie an mich anpassen könnte. Es gibt Sachen in meinem Schrank, die ich mir schon selber verbieten muss zu tragen (weil ich zu oft nach ihnen greife) und andere werden jede Saison nur hin und her geschoben. Mein Mann meinte ich sollte die fraglichen Teile in eine Stelle bringen und sehen, ob ich sie bald vermissen werde. Physisch habe ich das nicht getan aber ich wurde auf die nicht gerne getragenen Teile etwas mehr aufmerksamer, das heißt, dass ich sie mir einfach gemerkt habe.

Das wird wohl nicht das Ende, das ihr erwartet. Denn mit der neuen Saison bekam ich plötzlich große Lust auf helle Oberteile, Pullis und Strickjacken. Viele Jahre habe ich die hellen Teile nur bewundert doch gedacht, dass ich vielleicht etwas abnehme bevor ich was weißes anziehe. Dann war noch dieser Gedanke wegen der Flecken und dass helles sie immer besonders anzieht. Deswegen war ich fast entschlossen alles weiße zu verschenken. Heute freue ich mich, dass ich es nicht getan habe, denn etwas hat sich geändert und ich möchte eigentlich nur helles tragen. Mir ist es egal ob ich dadurch dicker wirke oder dass es magisch Ketchup anzieht. Jetzt könnten mir all meine schwarzen Teile gestohlen bleiben und laut der Regel sollte ich sie lieber wegschaffen. Doch, wie die Geschichte es gezeigt hat, könnte ich es wieder mögen und was dann? Könnte ich den Gedanken ertragen, dass jemand anders meine geliebten Teile trägt? Ich denke nicht. Insbesondere, wenn man eine ziemlich große Größe trägt und hübsche, bequeme Sachen zu sammeln Jahre dauert.

Nicht alles passt zu jedem. Doch Sachen, die mir nicht stehen, in denen ich mich unwohl fühle oder die zu klein sind schaffe ich mit Vergnügen aus meinem Kleiderschrank. Ich reserviere den Platz für neue Lieblingsteile, die ich womöglich wieder zu oft tragen möchte :)
Moda na pozbywanie się większości swoich (niepotrzebnych) rzeczy zdaje się przeżywać swoje pięć minut. A może pozostanie na trochę dłużej?
Co rusz napotykam się na filmy na YouTube, poradniki, artykuły czy posty, gdzie setki kobiet zachwycone faktem wyrzucenia lwiej części swojej garderoby chwalą, jak cudownie jest posiadać tylko dwie sukienki i trzy pary dżinsów. No cóż. I ja trochę bawiłam się taką myślą ale prawda jest taka, że nie do każdego pasuje ten sam styl życia. Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to że pewnie musiałabym się pożegnać z blogiem. Mając przecież tylko garstkę ubrań ciężko by było tworzyć nieskończenie wiele kombinacji, które mogłabym tu przedstawiać. Zatem pomysły na posty bardzo szybko by się wyczerpały. I co wtedy?

Co jakiś czas poznaję kobiety, którym tworzenie coraz to nowszych zestawów wcale nie sprawia przyjemności, ba! często nie wiele robią sobie nawet z makijażu. Dla takich osób koncept ubraniowego slow fashion wydaje się wręcz stworzony. Dla wszystkich, którzy nie chcą się zastanawiać nad swoimi ubraniami takie podejście jest świetnym rozwiązaniem. Kilka sztuk w szafie, które nawet zestawione z zamkniętymi oczami będą prezentować się perfekcyjnie. To brzmi bardzo rozsądnie!

Po kilku lekturach, jak inni do tego podeszli, zaczęłam się zastanawiać, jak mogłabym tą filozofię do siebie dopasować. Jest kilka ubrań w mojej szafie, które sama sobie muszę zabraniać nosić (bo robię to zbyt często), a są i takie, które co sezon po prostu przesuwam z dna szafy na wierzch (i w drugą stronę). Mąż podpowiedział mi, że mogłabym ubrania, których już od jakiegoś czasu nie chcę zakładać odłożyć w osobne miejsce i sprawdzić, czy za którymś zatęsknię. Fizycznie tego nie zrobiłam, ale przyjrzałam się bliżej kandydatom, którzy popadli w niełaskę i zapamiętałam które to.

To chyba nie będzie koniec, którego się spodziewacie. W raz z nowym sezonem zapałałam nagle miłością do jasnych bluzek, topów i swetrów. Czyli w zasadzie większości ubrań, które latami tylko straszyły w szafie. Oczywiście bardzo mi się podobały ale wmawiałam sobie, że może lepiej trochę schudnąć zanim założę coś przyciągającego wzrok. Poza tym przekonanie, że jasne ubrania magicznie przyciągają plamy też nie popychało mnie do noszenia tych rzeczy. Z tego powodu byłam już niemal pewna, że czas podarować jasną część garderoby komuś, kto bardziej na tym skorzysta. Dzisiaj się cieszę, że tego nie zrobiłam. Według tej zasady powinnam się obecnie pozbyć moich czarnych rzeczy albo niegdyś ukochanego granatu i czerwieni. Ale jak pokazała historia, co gdy znowu polubię się z kolorami, których się pozbędę? Czy będę mogła znieść fakt, że ktoś inny teraz nosi moje ulubione ubranie? Chyba nie. Szczególnie, że nosząc większy rozmiar uzbieranie garderoby, którą się lubi zajmuje lata.

Nie wszystko pasuje do każdego. Choć chętnie pozbywam się ubrań, które są niewygodne, brzydko w nich wyglądam lub są za małe. Cieszę się wtedy, że w szafie zrobiło się trochę miejsca, które czeka na nowe ulubione rzeczy :)

Große Größen Plus Size Fashion Blog


Jacke - DNY | Pullover & Hose - M&S | Schal - Bonmarche | Tasche - Michael Kors | Schuhe - Guess | Uhr - Fossil | Armband - Debenhams


Narzutka - DNY | sweter i spodnie - M&S | chustka - Bonmarche | torebka - Michael Kors | buty - Guess | zegarek - Fossil | bransoletka - Debenhams


Cardigan - DNY | pullover and pants - M&S | scarf - Bonmarche | bag - Michael Kors | shoes - Guess | watch - Fossil | bracelet - Debenhams

Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog

Related posts

 
MOBILE