Jak pozbyć się kataru i kilka słów o moich ulubionych kosmetykach.

Wiem, dawno nie pisałam. Na pewno nie z powodu, że znudził mi się blog, ale z co najmniej dwóch powodów: najpierw zachorowałam (nic takiego - przeziębienie), a później przez książkę. Ale wszystko po kolei.
W zeszły poniedziałek obudziłam się z obrzydliwym bólem gardła, uczuciem ciężkości w głowie i początkiem kataru. Myślałam, czy nie iść do lekarza, ale będąc szczerą, wiedziałam, że wróciłam niedawno z prawie miesięcznego urlopu (dostanie go graniczyło z cudem) i nie chciałam znikać na kolejny tydzień. Więc leczenie rozpoczęłam sama. Przyznam, że po raz pierwszy nie dałam się katarowi. Zawsze wydawało mi się, że jak już kręci w nosie, czuć pierwsze "zapchanie" to nie ma zmiłuj. A jednak. Po pierwsze codziennie po pracy przychodziłam spałam po ok 2 godziny, wstawałam, myłam się, coś poczytałam i znowu szłam spać. Chciałam się zregenerować. A co do samego kataru: kupiłam sinupret ( 3 razy dziennie po 2 tabletki). Jest trochę drogi ale naprawdę robi "coś", że katar albo znika albo przechodzi łagodniej. Do tego brałam sudafed (tabletki, które w kroplach do nosa nie mają sobie równych). Pamiętałam tylko, żeby nie pominąć żadnej porcji i się uratowałam! Miałam wrażenie, że 1,5 tygodnia próbuje mnie dopaść katar na całość, ale się nie udało. A na mocne bóle gardła polecam Orofar max. Wypróbowałam chyba wszystko, ale to nie ma sobie równych :) Z góry zaznaczam, że żadna firma farmaceutyczna nie zapłaciła mi za reklamę, nie mam z tego żadnych zysków, jedynie nadzieję, że może komuś pomogę przed dopadnięciem go paskudnej choroby.
Rzecz, o której jeszcze chciałam wspomnieć... Ostatnio miałam okazję najpierw wypróbować ( a później kupiłam) kosmetyki tzw. naturalne lub w dużej części naturalne. Sephora zaczęła "ściągać" z USA coraz dziwniejsze i w ogóle w Polsce nie znane firmy. Na szczęście rozdają próbki, można kupić wersję mini, tak, że nie mogłam tego nie wypróbować. Szczególnie, że skończył mi się mój dotychczasowy krem i chciałam zmienić go na coś nowego, lepszego. I wtedy pojawiły się te wszystkie serie bez parabenów itp. Zaczęłam najpierw od mineral flowers:


Taki zestaw zawiera krem na noc, na dzień i do mycia twarzy. Z tego, co wiem jest dla normalnej/tłustej skóry, suchej i wrażliwej. Tak mi się spodobał, że kupiłam sobie później ich żel do mycia, jest naprawdę super, a kremy mam do dzisiaj, są małe i idealnie nadają się do podróży.
Dodatkowo przy szukaniu dobrego kremu zostałam w Sephorze namówiona na coś takiego:
W celach wypromowania się był przeceniony o połowę. Ten krem jest genialny. Producent napisał na opakowaniu, że już po pierwszym razie widać rezultat. I jest to prawda. Nawilża niesamowicie i skóra po nim wydaje się, że promienieje, bije własnym światłem (absolutnie nie ma tam żadnych drobinek). Firma zwie się Grassroots i niestety u nas do kupienia jest tylko ten krem i serum z serii z żurawiną. W USA m.in. jest z pomarańczą ( wit. C)  na przebarwienia oraz z bamusa anti-redness. Mam nadzieję, że sprowadzą tego więcej bo w kremie się zakochałam.

Niedawno w poszukiwaniu idealnego szamponu i odżywki (do tej pory używałam serii loreal professionel i matrix bliolage - ale w końcu moje włosy się przyzwyczaiły) sięgnęłam po serię Yes to.... Kolejne cudo ze stanów, ma trzy serie: Yes to carrots, Yes to tomatoes i Yes to cucumbers. Dwie pierwsze do kupienia u nas. Seria pomidorowa jest dla tłustej skóry a jej szampony i odżywki dodają objętości.  Kupiłam zestaw wersji mini: szampon, odżywka, krem do twarzy i maseczka. Szampon i odżywka mnie tak zachwyciły, że kupiłam ich duże wydanie (po 500 ml). Włosy rozczesują się dużo lepiej, a po wyszuszeniu zamiast włosów mam szopę :) Ale taką pozytywną, efekt podniesienia włosów jest naprawdę widoczny. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wg mnie ta seria jest lepsza od profesjonalnego L'oreala, szczególnie, że praktycznie nie ma w sobie żadnej chemii.


Dodatkowo kiedyś w akcji promocji sprzedawali pełnowartościowe maski do włosów z Yes to carrots za 35 zł, więc moja kolekcja tych kosmetyków nie jest najmniejsza i to dzięki promocjom.
Mam nadzieję, że opis tych kosmetyków nie zostanie źle odebrany, ale naprawdę chciałam się podzielić z czymś co uważam za świetne. Uważam, że na wielu kosmetykach można zaoszczędzić, ale jeśli chodzi o kremy do twarzy, coś co najbardziej w naszą buzię wsiąka i to dzień w dzień, noc w noc - to wolę jednak nie być oszczędna. Dodatkowo mam dość problematyczne włosy (przy nasadzie się przetłuszczają, na końcach przesuszają) i szukanie idealnego szamponu i odżywki to wręcz misja mojego życia :) Mam nadzieję, że zachęciłam kogoś do przetestowania tych kosmetyków i jak w przypadku lekarstw na katar - nie mam żadnych profitów z pisania o tych kosmetykach :)

A na zakończenie moje najnowsze odkrycie:

Bardzo, bardzo fajny puder :) U nas na targu sprzedają miniaturki (takie, które są jako testery w perfumeriach) za uwaga, 5 zł :) Dzięki takim próbkom można testować do woli wszystkie podkłady bez obawy, że wyrzuciło się dużo pieniędzy na coś co spływa bądź ma niewłaściwy kolor :)

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Related posts

 
MOBILE