Showing posts with label Panterkowa chustka / Panther Halstuch / Panther Scarf. Show all posts

Showing posts with label Panterkowa chustka / Panther Halstuch / Panther Scarf. Show all posts

Red jacket


polski
deutsch
english


Ile razy zdarzyło Wam się widzieć pewną rzecz w sklepie, zastanowić się nad nią ale ją zostawić lub nawet przejść obojętnie, a dopiero w domu sobie uświadomić, że to było to? Mnie się to czasami zdarza. Najczęściej potem tej rzeczy nie ma już w sklepie i muszę szukać w internecie. Tak było z tą kurtką. Zresztą chyba kiedyś o niej już pisałam. Gdy ją znalazłam była wczesna wiosna, ale już bardzo ciepło na zewnątrz, więc dałam sobie spokój. Na następny dzień zrobiło się zimno i zaczęłam żałować, że jej nie kupiłam. Wtedy jeszcze mieszkałam w Köln, a kurtkę widziałam w Bonn. W efekcie, gdy już się zdecydowałam - nigdzie nie było już mojego rozmiaru. Dopiero po kilku miesiącach w jednym sklepie znalazłam ją wciśniętą pomiędzy inne rzeczy. I już była moja :) Miałam ją dopiero raz na sobie, właśnie wtedy, kiedy zrobiłam zdjęcie. Przyznam, że trochę zły moment wybrałam na nią, gdyż na dworze było ciepło ale wiał zimny wiatr. Wtedy bardziej przydałaby się lekka wiatrówka niż coś takiego grzejącego :)

Kurtka, Koszulka - C&A
Spodnie - M&S Mode
Sweter -H&aM
Chustka, torba - Primark
Buty - Skechers

Die Jacke ist eine Premiere. Am Anfang habe ich sie im Laden ignoriert, als ich feststellte, dass ich sie gerne hätte war meine Größe ausverkauft. Nach ein Paar Wochen habe ich sie doch, eine einzige und zum Glück in meiner Größe gefunden.

Jacke, T-Shirt - C&A
Hose - M&S Mode
Strickjacke - H&M
Tuch, Tasche - Primark
Schuhe - Skechers

The Jacket on the picture I am wearing the first time. When I saw it in the store I ignored it at the beginning. After a few days I realised that I want this jacket so badly but my size was sold out. After a few weeks I saw it in another store, only one and exactly in my size :)

Jacket, t-shirt -C&A
Pants - M&S Mode
Cardigan - H&M
Scarf, bag - Primark
Schoes - Skechers





My first trip to Siegburg

Deutsch Der letzte Samstag sollte eigentlich ein ganz ruhiger Samstag werden. Wir hatten sogar die Hoffnung das Wetter würde uns ein kleines Grillen ermöglichen, leider nichts der gleichen. Am Vormittag hatte mein Mann plötzlich eine Anzeige, wo jemand ein Haus vermieten wollte gefunden. Er hat dort angerufen und wir sollten in 2 Stunden eine Besichtigung haben. Ich habe mir schnell irgendetwas angezogen, etwas war mehr oder weniger wie Make-Up aussah gemacht und wir sind losgefahren. Das Haus war auf einem steifen Berg, dort rauffahren  (und dann wieder ab) war kein   Vergnügen. Die Straße was sehr schmal und definitiv keine Einbahnstraße. Ich muss zugeben, dass die Sicht von ganz oben wunderschön war. Mann kann einen Teil davon auf dem ersten Bild, hinter mir sehen. Doch das wars. Der Rest war leider nicht mehr so überzeugend. Es stellte sich heraus, dass der Vermieter unsere direkter Nachbar sein sollte, was ich nicht so toll fand. Ich habe absolut gar nichts gegen Nachbarn, aber gegen Nachbarn die Vermieter sind - schon. Ich stelle mir vor, das bei dem kleinstem Krach sie kommen und fragen was los sei. Nein, danke. Das Haus war klein, eng und irgendwie ungeheuerlich. Ich glaube - das was der Vermieter (nicht) sagte - dass der vorherige Mieter nicht mehr lebt. Also noch mal, nein, danke. Ich kenne eine Menge Geschichten die über die Begegnung von jemanden von meiner Familie mit einem Geist sind - ich will keine nächste da  hinzufügen. Außerdem habe ich enorme  Angst vor Geistern! Brrr. Also wir sind schnell von dem Haus abgehaut. Weil es noch früh war, wollten wir noch was unternehmen. Zuerst wollten wir im Zentrum in Bonn spazieren gehen, aber es war kalt und nass. Deswegen beschlossen wir eine der Städte die zwischen Bonn und Köln liegen zu besichtigen. Wir haben Siegburg ausgewählt. Als wir dort ankamen hat es aufgehört zu regnen und ist etwas wärmer geworden. Ich muss zugeben, dass ich voll von dieser Stadt begeistert bin. Sie hat nur 40 tausend Einwohner sieht aber eher wie was viel   größeres aus. Als wir von der Tiefgarage ausgegangen sind sahen wir einen großen Kaufhof, Saturn, ein sehr großes C&A und ein separates Clockhouse. Zwischen diesen (und anderen) Läden führten verschiedene schmale Wege, das sah so ein bisschen geheimnisvoll aber auch schön aus. Das alles lag an einer hübschen Fußgängerzone. Sie war ziemlich lang und entlang gab es viele Geschäfte, Kaffees, Restaurants, Imbisse u.s.w.  Von dieser Fußgängerzone ging man in eine andere die zu einem großen Markt führte. Die ging dann weiter, führte zu noch einer anderen, die zum Bahnhof führte. Und entlang gab es hunderte von Geschäften. Ganz schön viel für so eine kleine Stadt :) Aber ich bin von Siegburg sehr begeistert und hätte nichts dagegen um dort zu wohnen :)
Aber da ist noch so eine Kleinigkeit, die ich euch erzählen wollte. Ich habe vor einiger Zeit darüber geschrieben, als ich mit meinem Mann nach Bonn fuhr, weil er seinen neuen Arbeitsvertrag unterschreiben wollte. Er ging zur seiner neuen Firma und ich ging fröhlich bummeln. Bei C&A habe ich diese tolle rote aus Lederimitat  Jacke gefunden habe. Sie passte ganz gut und ich wusste, dass sie mir zu vielen meiner Sachen passen würde. Ich habe aber auf meinen Mann gewartet damit er mir seine Meinung darüber sagt. An diesem Tag ist es das erste mal so richtig warm geworden, Leute rannten in FlipFlops und TankTops rum. Mein Mann sagte zu dieser Jacke, dass sie zwar sehr  schön sei, aber ich würde sie nicht mehr tragen wollen weil es mittlerweile ja so warm geworden wäre. Wo er Recht hatte, hatte er Recht und ich habe die Jacke dort gelassen. Zwei Tage später ist es wieder kalt geworden und ich fand es schade dass ich die Jacke doch nicht gekauft habe. Wir sind bei 3 C&A vorbeigefahren und die Jacken waren schon ausverkauft. Es gab zwar verschieden Größen aber nicht die meine.  Mein Mann hat auch die Läden in anderen Städten angerufen, aber die Jacken waren weg. Er hat auch Siegburg angerufen, und eine nette Dame hat gesagt es bliebe nur eine, nicht in meiner Größe. Schade. Und als wie in Siegburg bei C&A waren, ging mein Mann zu dieser Abteilung wo die Jacken sein sollten und hat nach ihnen gesucht. Ich muss zugeben, dass ich schon  längst darüber hinweg war, sogar nicht mehr an das dachte, doch nicht er :) Er hatte diese eine Jacke gefunden... und dann hat er irgendwo eine andere bemerkt. Sie war hinter roten Mäntel versteckt.. Er hat sie herausgenommen und... es war die.. in meiner Größe! Ich sagte, dass ich sie nicht mehr haben muss, das es schon okay sei, aber er hat die Jacke genommen und zur Kasse gebracht :D Nach so vieler Zeit habe ich endlich die Jacke. Und wie ich das Leben kenne, wird es bestimmt jetzt wieder  wärmer so, dass ich sie nicht mehr tragen kann. Also ihr wisst schon.. wenn es jetzt wärmer wird und bis zum Herbst so bleibt - wisst ihr dank wem ihr das habt ;)

Polski Tak w ogóle to w Siegburgu wylądowaliśmy przypadkowo. Ostatnia sobota miała należeć do tych takich spokojnych, "chill-outowych. Mąż jednak znalazł ogłoszenie jakiegoś ciekawego domu (tak, tak domu, nie mieszkania), zadzwonił i za 2 godziny mieliśmy oglądanie. No dobrze. Ubrałam się niemal w pierwsze lepsze coś, ciapnęłam na twarz, coś co chyba można było nazwać make-up'em i wyjechaliśmy. Okolica niezła. Tzn, w sumie mieliśmy mieszane uczucia. Dom okazał się być niemal na szczycie jakiejś góry - widoki super - widać trochę za mną na pierwszym miejscu. Ale taszczenie siat z zakupami codziennie z dobry kilometr, czy dwa pod górę... not such a good idea... Ale nie zlęknieni tym faktem poszliśmy dziarsko oglądać dom. Na przywitanie wszedł nam dziwny starszy człowiek w żółtych okularach. Wyglądał jakby wrócił z jakiejś imprezy "rave'owej" co w sumie przez cały czas nie dawało mi spokoju ale udało mi się trzymać mój niewyparzony język za zębami ;) Ale nie o tym. Z domu, który ma dwa balkony był świetny widok na część Bonn, super. Ale.. No właśnie. Właściciele domu byliby naszymi sąsiadami.. Nie mam nic przeciwko sąsiadom. Mam jednak coś przeciwko sąsiadom, którzy są wynajmującymi. Oczami wyobraźni widzę wizyty przy każdym większym dupnięciu czegoś na podłogę. Dom taki dziwny, ciasny i wiecie co? Z tego, co wywnioskowaliśmy poprzedni mieszkaniec w nim chyba umarł. No może nie w nim, ale to było jego ostatnie lokum więc nie.. dziękuję. Znam z dwadzieścia historii rodzinnych, w których były spotkania z duchami najbliższego stopnia, nie chcę do tego dorzucać ewentualnych moich historii. Poza tym chyba bym ze strachu umarła spotykając gościa w żółtych okularach gdzieś w piwnicy. No nie ważne, powiedzieliśmy coś w stylu "to my oddzwonimy" i zmyliśmy się :D Cudem było to, że udało nam się wjechać i zjechać z tej cholernej góry, gdyż drogi miały szerokość 1 - 1,5 samochodu, były dwukierunkowe i miały zakręty niemal pod kątem prostym (bez luster). Masakra. Zapomniałabym dodać, że gdy już przyjechaliśmy to właściciel raczył nas poinformować, że podana w ogłoszeniu wysokość za rachunki wcale nie jest taka niska i z jakichś 800€ miesięcznie zrobiło się ponad 1000€. No trudno, mądry Polak po szkodzie, lista pytań przez telefon do potencjalnych wynajmujących z każdym oglądaniem mieszkania się wydłuża. Może kiedyś dojdziemy do perfekcji w eliminowaniu mieszkań przez telefon. Póki co jeździmy :D W każdym razie jak już zjechaliśmy z tej góry, stwierdziliśmy, że szkoda by było marnować, że gdzieś się wybraliśmy i jechać do domu. Po Bonn nie chcieliśmy chodzić, było zimno i ciągle padało. Wymyśliłam, że moglibyśmy zwiedzić jedno z miasteczek leżących coś pomiędzy Bonn i Köln. I padło na Siegburg. I powiem Wam, że miasto mnie zachwyciło. Ma tylko 40tyś. mieszkańców, a wygląda na takie, które ma ich z 10 razy więcej. W Polsce wychowałam się w mieście, które ma 100 tyś mieszkańców, a mimo to wygląda jak wielka betonowa wieś bez centrum. Szokujące (w pozytywnym znaczeniu) jest tutaj dla mnie to, że nawet takie pici-pici miasteczka mają swoje centrum, deptak, nierzadko rynek z tymi wszystkimi sklepami, do których w Polsce ludzie z małych miast muszą jeździć do tych dużych. Gdy wyszliśmy z parkingu podziemnego dotarliśmy do takiego.. nie wiem w sumie czego. Był to zespół różnych sklepików, dużych sklepów (Kaufhof, Saturn, ogromne C&A i Clockhouse), kawiarenek i restauracji pomiędzy którymi biegły małe kamienne uliczki. Z tego czegoś wychodziło się na taki klimatyczny deptak. Ten deptak skręcał potem w lewo, a w prawo przechodziło się na inny deptak, już zupełnie inny. Z tego deptaku dochodziło się do ogromnego rynku, z którego kolejny deptak prowadził na inny deptak, który prowadził do dworca kolejowego. A wzdłuż tego wszystkiego miliony sklepów, sklepiczków, kawiarni, restauracji, fontann itp. Szok. Pamiętam jeszcze jak mieszkałam we Wrocławiu, niemal codziennie szłam główną ulicą, która przechodziła w deptak i dochodziła do Rynku. Na samym początku przy tym deptaku (świdnicka) były całe trzy sklepy. Troll, Vero Moda i Moda Polska. Potem je zamknęli. Gdy opuszczałam to miasto były tam dwie księgarnie, sklep z butami i second hand (na głównej ulicy!). Reszta to same banki, biura turystyczne i kupa innych nieciekawych rzeczy (a przepraszam, był jeszcze Rossmann). No i centrum handlowe niedaleko. Im dłużej oglądam te maleńkie miasteczka niemieckie tym bardziej nie rozumiem fenomenu Wrocławia, który wszystko co ciekawe zamyka w ogromnych centrach handlowych (nota bene: jest ich więcej niż w Köln), a urokliwe uliczki zamienia w zespół banków i tym podobnych. Żal i to totalny. No ale nie ważne. W każdym razie miasteczko było jednym z fajniejszych, w których byłam i od razu zgłosiłam chęć zamieszkania w nim :) Ale oczywiście bez sensu byłoby dojeżdżanie codziennie do pracy do innego miasta, więc będziemy dalej szukać w Bonn.
Miałabym już kończyć ten króciutki wywód ale przypomniała mi się jeszcze taka ciekawa dosyć sprawa. Teraz będzie trochę o ciuchach ;) Otóż jakiś czas temu pojechaliśmy z mężem do Bonn na podpisanie umowy o pracę. Mąż pojechał do swojej nowej przyszłej pracy, a ja wesoło hasałam po sklepach. W C&A znalazłam, w moim mniemaniu, czerwoną kurtkę. Taka imitacja skóry, fajnie nawet wyglądała. Przymierzyłam ją - super wyglądała - cena też nie była jakaś masakryczna ale zostawiłam żeby jeszcze spytać męża jak leży itp. Pisałam o tym dniu. Wtedy po raz pierwszy zrobiło się tak bardzo, bardzo gorąco. Ludzie powyłazili w klapkach, koszulkach na ramiączkach itp. Wtedy mąż mi powiedział, że kurtka bomba,ale po co kupować jak takie upały nastały, a na jesień może będą lepsze. No i się z nim zgodziłam. No i co z tego, jak po trzech dniach zrobiło się zimno, a ja zapragnęłam owej kurtki. Ba! Nawet mu wypomniałam, że gdyby nie on, to miałabym fajną kurtkę na teraz :p No to mąż mój kochany, pojechał ze mną do jednego, drugiego, trzeciego C&A - a kurtki poznikały. Zostawały może pojedyncze rozmiary, każdy. Ale nie mój. Potem obdzwonił okoliczne miasta - też nic. Nawet zadzwonił do Siegburga, wszak i tu był ten sklep - został im tylko jeden rozmiar, nie mój. No i w sobotę zajrzeliśmy sobie do tego sklepu, przyznam, że o kurtce totalnie zapomniałam.  Mąż podreptał na dział, gdzie te kurtki powinny być i zaczął ich szukać. Znalazł tą, o której usłyszał przez telefon, a potem... upatrzył jeszcze jedną, wciśniętą gdzieś na sam tył za płaszczami w tym samym kolorze. W moim rozmiarze. No i mam :D Mimo, że mu mówiłam, że już nie trzeba, już dałam sobie z nią spokój. Teraz to on się uparł i ja mam. I domyślam się, że skoro ją mam to nastanie piękna pogoda i będzie cieplutko aż do jesieni :D Więc jakby tak było - to wiecie - dzięki nam :D
  

















































Brown + Gray

Deutsch Um ehrlich zu sein, hab ich noch nie eine Kombination von braun und grau gesehen. Wenn man sich die beiden Wörter schon zusammen anhört - "braun und grau" - bekommt man ein komisches   Gefühl. Mann denkt sich "das muss doch super traurig aussehen". Kann sein. In diesem Fall ist es wohl ein bisschen anders, meine braunen Elemente sind mehr leuchtend, was das grau etwas fröhlicher wirken lässt. Naja, wenn jemand ein mehr dunkleres braun auswählen würde - würden die anderen wohl vom nur gucken in eine Depression geraten. Also solche Kombis lieber sein lassen :)
Ich bin mir eines aber nicht ganz sicher. Passen eigentlich Mokassins zur solchen eleganten Hosen? Visuell, meiner Meinung nach, sieht das ganz gut aus. Wenn jemand denkt, es gehört sich nicht solche Sachen zu kombinieren - der solle mich informieren  :)

Polski W sumie to nie widziałam jeszcze nigdzie połączenie brązowego z szarym. Jak próbuję sobie wyobrazić to połączenie - wydaje mi się, że nudniejszego nie ma. Choć tuż za nim pląsa czarny z granatowym.. Ogólnie te dwa kolory do siebie pasują, ale gdy widzę kogoś w ciemnych granatowych dżinsach i czarnej koszulce/bluzce/tunice to jakoś opadają mi ręce. Ogólnie nie bardzo interesują mnie gusta innych, ale to połączenie wyjątkowo na mnie działa. Jest przez dziesiątki lat (odkąd istnieją dżinsy) tak strasznie oklepane, że dziwie się, że ludzie jeszcze chcą się tak ubierać. Może bardziej kobiety.. u mężczyzn JAKOŚ to ujdzie. Ale ja nie o tym. Jak tak patrzę (paczę) na moje połączenie brązu i szarości to wydaje mi się, że jakoś to działa. Dlaczego? Być może, że brąz jest bardziej żywy. Gdym włożyła kurtkę i buty w przygaszonym brązie, bez wesołej chustki mogłabym się spokojnie spodziewać, że ludzie od samego patrzenia na mój "zestaw" wpadaliby w depresję :)
Tak w ogóle, to granatowe spodnie są ubraniem typu - "przeszukuję moją szafę i natrafiam na coś, o czym nie miałam pojęcia, że mam". Kupiłam je kiedyś "na wszelki wypadek" podczas jakiś ogromnych przecen w Takko. Zazwyczaj o spodniach w kant zawsze myślałam "nigdy dla mnie". Poza tym moja mama odkąd sięgam pamięcią tylko takie spodnie nosiła, więc mam serdecznie dość patrzenia na takie coś, szczególnie na mnie. Długo się zastanawiałam, czy do spodni w kant pasują skórzane mokasyny i w sumie do obecnej chwili nie wiem. Nie posiadam absolutnie żadnej wiedzy na temat takich łączeń, więc jeśli ktoś coś wie, niech pisze :) Wizualnie wygląda ok, ale jeśli popełniam jakieś modowe  fo pa - oświećcie mnie proszę :)







Troisdorf

Deutsch Am Karsamstag wollten wir nicht zu Hause sitzen deswegen beschlossen wir, ganz spontan, irgendwo hinzufahren. Es gab da eine Stadt, die ganz nah Köln, die wir schon lange besuchen wollten aber nie die Gelegenheit dazu hatten. Also, dachten wir uns, dass es keine schlechte Idee wäre sie uns endlich mal näher an zu schauen. Also fuhren wir nach Troisdorf. An Deutschland gefällt mir das, dass sogar in den kleinsten Städten immer so was wie eine kleine Einkaufs Meile  gibt. Auch in Troisdorf haben wir so was gefunden und sind dort ein wenig spazieren gegangen. Dadurch das in jeder kleinsten Stadt es immer wieder die selben Geschäfte gibt kann ich kleine Einkäufe mit der Besichtigung neuer Orte verbinden. Das macht doch total Spaß.
Weil ich nur ein Paar Minuten Zeit hatte um mich fertig zu machen, habe ich nach der selben Tasche (um nicht um zu packen), Schal und Jacke gegriffen, die ich am vorherigen Tag (im Phantasialand) trug.
Die Jacke habe ich mir einen Tag vorm Phantasialand besucht. Als ich überlegt habe, was für so einen Tag richtig wäre anzuziehen ist mir klar geworden, dass ich keine ordentliche Jacke habe. Also fuhr ich am Abend nach H&M und habe diese Parka gefunden. Ich kenne mir leider mit solchen Jacken nicht aus und verbrachte ca. eine halbe Stunde vor dem Spiegel, ich habe immer wieder verschiedene Größen ausprobiert, weil ich nicht wusste wie das überhaupt sitzen sollte. Der Preis war auch nicht überzeugend (60€) aber ich habe mich trotzdem entschlossen diese Jacke zu kaufen. Ich nahm die Größe die ich mir in diesem Laden immer gekauft habe und ging zur Kasse. Und.. ich erlebte eine wunderbare Überraschung, die Jacke war reduziert (was nirgends drauf stand) und das um ganze 50%. Ein Stein viel mir vom Herzen (weil ich immer hin nicht wusste ob ich die gute  Größe genommen habe und für 30€ ist das doch jetzt egal). Aber jetzt kann ich nur sagen, dass die Jacke super bequem war, alles mitgemacht hatte und ich mittlerweile sie anfing zu mögen :)

Polski By w wielką sobotę nie siedzieć na tyłku, czy sprzątać, całkiem spontanicznie postanowiliśmy się gdzieś wybrać. Padło na miasteczko, które jest blisko nas, zawsze chcieliśmy zobaczyć jak wygląda ale nigdy nie było jakoś czasu, Troisdorf. Spontaniczność była tak spontaniczna, że musiałam się wybrać dość szybko, stąd nie kombinowałam za bardzo z dodatkami, chwyciłam torebkę i szal z poprzedniego dnia, do tej samej kurtki. W Niemieckich miastach podoba mi się to, że nawet w tych najmniejszych, które na mapie wyglądają jak totalne wioski, zawsze znajdzie się jakiś deptaczek, wzdłuż którego ciągną się sklepy, sklepiki i kawiarenki. Tak było i tym razem. Różnią się od tych większych miast tylko tym, że gdy jest już popołudnie, centrum powoli zaczyna "wymierać". Dla mnie jest to niesamowicie klimatyczne. Sklepy są pootwierane, a na deptaku rzadko można kogoś spotkać. Nie to, co w Köln, gdzie jeszcze po zamknięciu wszystkiego nieraz trzeba się trochę poprzepychać na głównych ulicach zakupowych. Fajne jest też to, że nie ważne, czy miasto jest maleńkie czy ogromne, na deptakach znajdują się zawsze te same sklepy, dzięki czemu wiem, że mogę sobie nierzadko połączyć poznawanie czegoś nowego z załatwieniem drobnych sprawunków. 
Wybaczcie, że zdjęć jest tak mało, ale nie było za bardzo kiedy ich robić, tym razem się spieszyliśmy, gdyż musieliśmy na konkretną godzinę być w domu. 
Kilka słów jeszcze o mojej kurtce. Dzień przed wyjazdem do Phantasialandu (czyli dwa dni przed robieniem poniższych zdjęć) uświadomiłam sobie, że nie mam kurtki, takiej bardziej porządnej, co ochroni przed wiatrem, w razie czego i przed deszczem i będzie mniej "formalna" niż zwykły płaszcz. W sumie zawsze chciałam mieć parkę ale nigdy nie miałam na nią potrzeby, więc dawałam sobie z nią spokój. Więc w czwartek wieczór poszłam do H&M i znalazłam wspomnianą kurtkę. Przyznam, że mam kiepskie doświadczenie w dobieraniu tego typu "sportowej" odzieży. Niby wiem jaki mam rozmiar, jak powinno leżeć, ale nie byłam pewna, czy wszystko powinno być bardziej dopasowane jak w płaszczu, czy jednak pozostawiać trochę luzu. Przy tym cena o wysokości 60€ i te wszystkie wątpliwości nie zachęcały do kupna. A ja mimo to potrzebowałam czegoś na następny dzień. Zaryzykowałam i .... zostałam mile zaskoczona, gdyż w kasie policzyli mi tylko 30€. Nie mam pojęcia z jakiej okazji, przymierzałam kilka sztuk, na żadnym nie było widać charakterystycznej czerwonej metki z białym napisem 50%. Ucieszyłam się bardzo, a kurtka okazała się niezwykle wygodna. Jeżeli jest ciut przyduża... co tam. Mniejsza miała za krótkie rękawy. No i jest w moim ulubionym, granatowym kolorze :)











Weekend i blogowe spotkanie / Mein Wochenende und ein Blog Treffen :)

Deutsch Mit großer Freude kann ich euch mitteilen, dass ich endlich ein Wochenende so verbracht habe wie ich es gewohnt bin. Also nicht zu Hause, sondern außen. Am Freitag waren wir in Bonn, wo mein Mann seinen Vertrag für die neue Arbeit unterschrieben hat. In dieser Zeit war ich ein bisschen Bummeln und saß im Kaffee, trank ein Karamell Frappuccino  und habe Leute auf der Straße beobachtet. Es war so herrlich warm, manche Menschen hatten Tanktops und FlipFlops an. Ich habe mich auch sehr schnell von meinem  Mantel getrennt. In den Läden habe ich ein Paar schöne Sachen gefunden und sie auch mitgenommen. Ich habe mir zwei Paar Hosen, ein T-Shirt und zwei Blusen gekauft. Je länger ich in Bonn bleibe desto mehr mag ich die Stadt. Am Anfang sollten wir nur eine Weile dort bleiben und zwei andere Städte besichtigen, aber am Ende blieben wir dort bis zum Abend.
Am Samstag war es wolkig aber es war immer noch warm. Mir reichte eine dünne Strickjacke. Wir gingen ins Zentrum, weil ich mir Schuhe kaufen wollte. Die die ich wollte konnte ich nicht kriegen, aber habe mir dafür andere besorgt :) Ihr könnt sie auf den vorletzten Foto sehen.
Die drei ersten Fotos stammen vom Samstag, ich hatte da mein neues T-Shirt an :)

Polski Ku mojej uciesze mogę powiedzieć, że weekend miałam jak sprzed zimy. Poza domem i przy świetnej pogodzie. W piątek z rana pojechaliśmy do Bonn, gdzie mąż podpisywał umowę do nowej pracy. Ja za ten czas pobuszowałam trochę po sklepach i posiedziałam w kawiarni, sącząc karmelowe frappuccino i patrząc się na przechodniów. Tego dnia było niesamowicie gorąco, wiele ludzi było już ubranych w koszulki na ramiączkach i miało na nogach japonki. I ja bardzo szybko zrzuciłam z siebie swój płaszcz :) Przyznam, że im dłużej przebywam w Bonn, tym bardziej ono mi się podoba :) Wracając do sklepów (:D ), znalazłam mnóstwo ciekawych rzeczy, w tym świetną kurtkę z czerwonej (eko)skóry. Boszzzz... Ależ mi się podobała. Ale uświadomiłam sobie, że przy temperaturach panujących w tym regionie raczej nie często mi będzie dane w niej chodzić... Ale z drugiej strony... tak bardzo ją chcę :D :D:D  Kurtkę zostawiłam ale kupiłam sobie dwie pary spodni na wiosnę i lato, dwie bluzki i do tego mój nowy ulubiony T-Shirt :D Tak szczerze mówiąc, to jest to chyba mój pierwszy T-shirt w szafie. Wcześniej miałam bardziej jednobarwne bluzki. Ale coś z napisem, czy rysunkiem... nie bardzo mogę sobie przypomnieć. W każdym razie spędziliśmy w Bonn świetnie czas, mieliśmy być tylko na moment i zwiedzić dwa miasta obok, ale zostaliśmy tam aż do wieczora.
Początkowo miałam pokazać moje zakupy, ale zaczęłam się w końcu zastanawiać, czy to na prawdę ma sens... W końcu lepiej jak pokażę te rzeczy na sobie, niż będę fotografować kupę złożonych rzeczy, czy wieszaki z ubraniami.. Nieważne :)

W sobotę pogoda trochę się zepsuła. Niebo spochmurniało, ale było na tyle ciepło, że wystarczył cieniutki kardigan. Zdjęcia z tego dnia znajdują się poniżej. Tego dnia poszłam szukać butów, a wróciłam z zupełnie inną niż początkowo zamierzoną parą. Widać ją na zdjęciach z niedzieli (o której zaraz napiszę). Na poniższych zdjęciach mam swój nowy t-shirt. Wreszcie mogłam też wyciągnąć o wiele cieńsze i bardziej powycinane buty :)







Deutsch Am Sonntag hatte ich mein erstes "Blogtreffen". Miss Biggy hatte dieses Wochenende ihre Freundin in Köln besucht und hat mich gefragt ob ich mit ihnen nicht ein Kaffee trinken gehen wolle. Ich habe natürlich zu gesagt! Es war super, wir haben uns total gut verstanden und ich habe super meine Zeit verbracht. Die Zeit ist so schnell vergangen! Ich hoffe wir können das noch mal machen!!! Schade das wir so weit voneinander wohnen :)

Polski W niedzielę miałam swoje pierwsze spotkanie z osobą, która też ma bloga. Miss Biggy, czyli Meike przyjechała do Köln celem odwiedzenia swojej koleżanki. Poprosiła mnie byśmy mogły w niedziele spotkać się na kawie. W trójkę poszliśmy do włoskiej kawiarni i spędziliśmy razem czas. Meike okazała się przesympatyczną kobietą i zaczęłam żałować, że mieszka tak daleko ode mnie :)





Related posts

 
MOBILE