Showing posts with label Moda. Show all posts

Showing posts with label Moda. Show all posts

Lato!!!!!!

W sobotę pojechaliśmy do centrum na 'małe zakupy'. Mieliśmy kupić tylko nową kartę pamięci do aparatu a skończyło się na wielkiej wypchanej reklamówie z C&A. Niestety nie dla mnie, a dla mojego męża :) Zaopatrzyłam go w kilka modnych hiciorów (m.in. granatowa marynarka, czy beżowe chinosy ).
Ja 'niestety' nic sobie nie kupiłam. Moich słów nie należy jednak odbierać ze smutkiem. Jestem z siebie bardzo dumna. Po kolejnych zakupach w środę, w czwartek i w piątek obiecałam sobie, że na razie koniec z ubraniami itp. dla mnie. Mimo pokus, pozostałam nieugięta. Mogę zatem śmiało powiedzieć "Cześć, mam na imię Asia i od dwóch dni nie kupiłam żadnych ubrań". Bo bielizna się nie liczy, prawda?

Muszę przyznać, że ta sobota wprawiła mnie w niemałe zdumienie. Gdy ubrana wyszłam przed blok, poczuwszy jak jest ciepło, wróciłam się żeby się przebrać! Krótki rękaw, cienki kardigan + wiosenny płaszcz to zbyt dużo na koloński kwiecień. Ograniczyłam się do koszulki + sweter i ... gotowałam się. To niesamowite, ale 2 kwietnia chodząc po ulicy mijałam ludzi, różnej płci i wieku, w japonkach, króciutkich szortach, sukienkach na ramiączkach.... Tego dnia do domu wróciłam o północy. Idąc już do domu o wspomnianej północy,  nadal miałam tylko bluzkę z krótkim rękawem, a mój sweter do końca gniótł się upchany w torebce.

Poniższy zestaw to próba dobrania swetra do reszty. Jak można wywnioskować z powyższego opisu, cokolwiek na koszulkę okazało się zupełnie zbędne.


Z fioletowym swetrem z angory:

To samo, tylko z paskiem:

Z nową kamizelką opisaną post wcześniej (a mówiłam, że ma potencjał :) )

Z czarnym długim swetrem (pozy nie komentujemy):


Do wyjścia zwyciężył sweter, który wyciągnęłam z szafy, gdy już spakowałam aparat :S. Czyli czarny zwykły kardigan.

T-shirt - KiK
Spódnica/skirt - Clockhouse
Getry/Leggins - KiK
Buty/Shoes - dr Martens
Fioletowy sweter/ violet sweater - Fabiani
Pasek/Belt - M&S Mode
Kamizelka/Vest - KiK
Czarny długi sweter/Black long sweater - H&M
Naszyjnik/Necklace - H&M

Na końcu zbliżenie na mój wystrzałowy make up ;)

A za oknem szaro...

Ostatnie dni są trochę przygnębiające. Pogoda się trochę popsuła, słońce niemal cały czas jest schowane za chmurami, a do wczoraj rano było poniżej 10 stopni. Mimo, że dzisiaj słońce znów się schowało (rano pięknie świeciło) to termometr pokazuje 20 stopni. Mam nadzieję, że pogoda zacznie się już z dnia na dzień polepszać, gdyż w tym miesiącu mamy w planach dwie 'podróże'. Tym kupiliśmy bilety i lecimy do Polski na święta. Choć tylko na parę dni, ale zawsze to coś. Liczę na to, że weźmiemy dość sporą część naszych rzeczy (łącznie 64 kg bagażu + 20 podręcznego nie jest chyba tak mało). Jeśli się uda to w przyszły weekend, lub za 2 tygodnie wybierzemy się na 2 lub 3 dni do Amsterdamu. Podobno byłam tam jako dziecko, niestety nic nie pamiętam. Znacie może jakieś miejsca warte zwiedzenia, lub ciekawe hotele? Będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi :)
Poniżej wklejam zdjęcia z wczorajszego wyjścia na zakupy. Prosty, ale wygodny i dobrze sprawdzający się na bieganie bo centrum handlowym. Kamizelkę, którą mam na sobie kupiłam w środę. Na pierwszy rzut oka wygląda dość zwyczajnie, ale myślę, że ma potencjał ;) Pasuje do wielu rzeczy i mam mnóstwo pomysłów jak ją nosić :)


Bluzka/Blouse - C&A
Kamizelka/Vest - KIK
Spodnie/Pants - C&A
Buty/Shoes - Deichmann
Zegarek/Watch - Fossil



Dwusetny post!

Dzieńdoberek! Tak jak w temacie, ten post jest dwusetny. Pisanie rozpoczęłam dokładnie 24 maja 2009 roku (tak więc za niedługo będę 'świętować' 2 lata bloga :)). Chciałam napisać trochę więcej, może jakieś podsumowanie, ale wydaje mi się, że dzień, w którym blog będzie miał urodziny lepiej się do tego nada. Mam nadzieję, że będę miała internet ;)

Poniższe zdjęcia są z wczoraj podczas wyjścia na drobne zakupy.
Szkoda, że dopiero na zdjęciach zobaczyłam, że całość lepiej prezentuje się przy odpiętym sweterku. Sukienka znana już z innego posta, tym razem w trochę innym zestawieniu, choć również towarzyszą jej złote dodatki.









Sweter/sweater - H&M
Sukienka/Dress - C&A
Legginsy/Leggins - F&F
Buty/Shoes - C&A
Torebka/Bag - Marc B (TK Maxx)
Naszyjnik/Necklace - Opia

Trochę więcej bieli.

Hej, hej :) 
Ostatnio pogoda nie bardzo dopisuje. Wszędzie jest smutno, szaro i pada deszcz. Co najgorsze zrobiło się zimno. Pamiętam jak we wtorek wybrałam się na spacer i na ulicznych termometrach wskazywało 21 stopni. Było cudownie miło i ciepło. Od przedwczoraj zaledwie 10 stopni, choć wydaje mi się, że odczuwalna temperatura jest o wiele niższa. Taka pogoda nie sprzyja spacerom (a staram się codziennie na jakiś wychodzić). Dlatego, by nie siedzieć wieczorami w domu wczoraj i dzisiaj poszliśmy 'porandkować'. Dlaczego tak piszę? Mamy taką zabawną właściwość, że gdy usiądziemy gdzieś na kawie (w tym przypadku w Macu) zaczynamy gadać godzinami. Wyglądamy pewnie jak dwie osoby, które dawno się nie widziały i nie mogą się nagadać. Osobiście bardzo mnie to cieszy, ponieważ po tylu latach razem wciąż potrafimy siedzieć w kawiarni i gadać na masę tematów i wygania nas dopiero późna godzina. Pierwsze poniższe zdjęcie jest z wspomnianego wypadu na kawę. Niestety nasz ekspres do kawy został w Polsce, więc póki co ratujemy się McDonald's-em i jego kawami z McCafe (btw dziwię się, że takie kawiarnie widziałam tylko przy autostradach w PL). Jeśli się zastanawiacie nad figurką R2D2 z Gwiezdnych Wojen to już spieszę z wyjaśnieniem ;) Mój mąż jest wielkim fanem tych filmów, a figurki były akurat w happy meal'u ;) Wiem, że musieliśmy ciekawie wyglądać z tego rodzaju jedzeniem, ale czegoż się nie robi dla pozyskania figurki z filmu. Przyznam, że mamy jeszcze Yodę ;)  Aha, od razu wszystkim złośliwcom mówię: nie żywię się w McDonald's. Pijam tam wyłącznie kawę ;)
Drugie z kolei zdjęcie jest z wspomnianych wcześniej 'piątkowych randek', czyli z dzisiaj.
Ostatnio kupiłam sobie naprawdę imponującą stertę białych bluzek. Oczywiście nie tych samych, ale różne kroje, z ozdobami, bez itp. Wiem, że wg wszelkich porad  mody xl czy xxl nie powinnam na górę zakładać białych bluzek. Ale wydaje mi się, że w połączeniu z ciemną kamizelką prezentuje się całkiem ok. Wiem jednak, że nie do końca powinnam 'ufać' różnym, dziwnym poradom modowym, których pełno teraz w polskich czasopismach. Większość z nich przetestowałam na sobie i przyznam, że raczej dałam sobie spokój. Nie sądzę by pakowanie siebie w worki po kartoflach załatwiło sprawę. Z drugiej strony, gdybym wpisała wszystkie rodzaje ubrań jakich powinnam się wystrzegać na jakąś listę i ściśle wg niej robiła zakupy moja szafa miała by może ze 4 sztuki ubrań. Wiem, że są ubrania, które magicznie ujmują nam z 7 kilo, a są takie które dodają 20 kg. Moim zdaniem bez znaczenia jest to, ile jakich mam. Doszłam w pewnym momencie do wniosku, że gdy będę patrzyła tylko na to, że coś sprawia, że wyglądam na taką jaka jestem lub doda mi pół kilo to w życiu nie będę mogła ubierać się różnorodnie. Co zresztą bardzo lubię. Kiedyś, gdy byłam na zakupach z tatą, przymierzając jakąś rzecz zapytałam się go, jak w tym wyglądam i czy mnie to pogrubia. Mój tata zdębiał, co sprawiło, że ja zdębiałam.  Zdziwiony powiedział, że przecież jestem jaka jestem i tego nie ukryję. Staram się skupiać na tym by moja sylwetka wyglądała w danym ubiorze w miarę proporcjonalnie. Nie mam zamiaru, jak spora liczba osób wciskać się w za małe rzeczy, tylko po to by móc powiedzieć, że noszę rozmiar dużo mniejszy niż by się mogło wydawać, a wszystko wręcz wisi..Pamiętam zdarzenie, gdy oglądając w sklepie jakiś wieszak z ubraniami podeszła jakaś dziewczyna gabarytami podobna do mnie. Zmierzyła mnie z góry do dołu, a później krzyknęła do koleżanki 'Pooooszuuukaj mi rooozmiaru CZTERDZIEŚCI DWA'. Wydaje mi się, że w pewnym momencie trzeba porzucić te wszystkie sztywne zasady ubioru dla każdej sylwetki i starać się trzymać granicy dobrego smaku. Przecież mogę (i to robię) nosić spódnice mini. Ale wiem też, że takich kończących się pod tyłkiem lepiej omijać. Chcę po prostu podkreślić to, że wiem jakie są zasady ubioru dla grubszych ludzi, ale świadomie je pomijam. Mam swój własny sposób na dobieranie ubrań i po to jest m.in. ten blog. Chcę się tym podzielić i lubię czytać jak mi wyszło. Bo czasami coś umknie mojej uwadze i mogę przesadzić (jak jakaś dobra duszyczka parę postów temu mi napisała, że moja bluzka jest za duża na mnie). Bo nic tak nie dodaje odwagi na kolejne eksperymenty jak dobre komentarze od innych. I nic tak nie cieszy jak świadomość, że gdy coś się źle zrobi, to ktoś o tym powie, by na drugi raz się nie zbłaźnić. Mam rację? :)
Ostatnie zdjęcie jest dla Visali, która mnie poprosiła o dokładne zdjęcie moich Martensów.


Bluzka/Shirt - KIK
Kamizelka/Vest - C&A

Bluzka/Shirt Ernsting's Family
Kamizelka/Vest - KIK
Spodnie/Trousers - MS Mode
Buty/Shoes - dr Martens

Buty

Czarno czarne.

Tak jak w tytule. Niby zwykły zestaw, a jednak chciałam go tu wkleić. Zarówno sweter jak i spódnicę kupiłam w Arrecife (stolica Lanzarote). Zrobili akurat śmieszną wyprzedaż i kupiłam parę ubrań w bardzo korzystnej cenie (spódnica np. 3 euro).
Mamy z mężem taki zwyczaj, że w każdy piątek wychodzimy na miasto (by np. coś zjeść) tak by nie siedzieć w początek weekendu jak emeryci przed telewizorem :) Poniższe zdjęcie przedstawia mój 'look' z dzisiejszej 'randki' :)
Nie wiem dlaczego aparat uchwycił każdy element garderoby jaką inny odcień czerni. W rzeczywistości wszystko jest 'tak samo' czarne :)


Spódnica, sweter  - MO MU
Bluzka - C&A
Buty - Dr. Martens

Sukienka c.d.

Pamiętacie jeszcze tę sukienkę? Dostałam sporo komentarzy, że dekolt nie jest w niej najlepszym rozwiązaniem. Udałam się zatem do krawcowej i dekolt trochę zmieniłam. Jest teraz w szpic, więc lepiej współgra z bluzkami koszulowymi. Nie jest zbyt głęboki, tak by sukienkę można było nosić również bez bluzki. Mam nadzieję, że teraz wygląda lepiej. Macie jakieś pomysły z czym nosić sukienkę, by prezentowała się ciekawiej?





Panterowa sukienka i słów kilka o karnawale.

Poniższe zdjęcia zostały zrobione jeszcze przed moim wyjazdem. Pamiętam o tym dokładnie ponieważ od jakiegoś czasu używanie kozaków grozi przegrzaniem nóg :) Nie wiem, czy na dobre, ale nastała już prawie wiosna. Niedawno się dowiedziałam, że Kolonia jest specyficznym miastem (leży w dolinie, czy coś ;) ) i dzięki temu jest tu dużo cieplej niż w innych miejscach. Mam nadzieję, że zima już nie wróci. Powoli zastanawiam się, czy nie wyciągnąć mojego letniego płaszcza bo i w zimowym zaczyna być już za ciepło. 
Co do sukienki, pokazywałam ją dosyć dawno jako nowy zakup ale w sumie jeszcze jej nie nosiłam. Chyba czekam na cieplejsze dni by jej nie zasłaniać niepotrzebnymi warstwami innych ubrań. Ostatnio poczyniłam kilka (no dobra, więcej niż kilka) zakupów 'ubraniowych' i mam nadzieję, że uda mi się je sukcesywnie na sobie pokazywać. Wciąż szukam rozpinanego swetra, w kolorze czarnym, który sięgał by mi do kolan. Może kiedyś trafię, gdy porzucę nadzieję o znalezieniu takowego, albo będę akurat bez grosza przy duszy :)
Chciałam jeszcze napisać parę słów o ostatnim okresie. Dzisiaj praktycznie jest jego ostatni dzień. W ciągu ostatnich paru dni czułam się, że zamiast mieszkać w normalnym mieście, znalazłam się chyba na innej planecie :) Wszystko dzięki tzw. piątek porze roku, którą się tutaj obchodzi. Mowa oczywiście o karnawale. W poniedziałek, czyli wczoraj, prawie wszystkie firmy miały wolne a przez centrum przechodziła parada. Ale i tak, największym dla mnie szokiem był widok ludzi. Od czwartku trudno było minąć kogoś, kto wyglądał normalnie. Mijały mnie całe rodziny poprzebierane za biedronki, pszczoły itp. Od malutkich dzieci, po te tzw. stare baby wszyscy byli poprzebierani :) Ciężko w to uwierzyć ale naprawdę tak było. Największym szokiem dla mnie było, gdy weszłam do Douglasa. A tam sprzedawcy też poprzebierani.. Wszędzie :) Żałuję, że na dowód nie udało mi się porobić kilku fotek. Może następnego roku. I sama postaram się załatwić sobie kostium, bo w te dni ja byłam dziwakiem nie będą przebraną :)




Sukienka - M&S Mode
Buty - Deichmann

Historia pewnej sukienki :)










Sukienka - C&A
Buty - Deichmann
Korale - sklep indyjski

Niedługo wakacje.

Dzisiaj się dowiedziałam, że udało się memu mężowi zorganizować dla nas wakacje. Wyjeżdżamy już teraz w niedzielę. Jestem trochę przerażona perspektywą pakowania, ale myślę, że damy radę. Nie mogę się doczekać, choć wiem, że czeka mnie lot samolotem.
A póki co, poniżej zdjęcia z wczorajszego chodzenia po biurach podróży i zatrzymaniu na małej przekąsce. 






 

 Bluzka - sh
Sweter - C&A
Pasek - M&S
Spódnica - Kappahl
Buty - Deichmann
Rajstopy - F&F
Naszyjnik - Forever 18
Płaszcz - H&M
Torebka - H&M

Wreszcie znalazłam odpowiednią torebkę.

Chyba wcześniej już o tym pisałam. Od jakiegoś czasu szukałam brązowej torebki, która pasowałaby mi do moich balerinek, które kupiłam w zeszłym roku. Chyba jestem jeszcze jedną z ostatnich osób, które lubią, gdy torebka współgra z butami. Choć nie zawsze trzymam się tej zasady :) Dzisiaj, jest ten pamiętny dzień, w którym znalazłam torebkę, która mi się podobała. Znalazłam ją w chyba najbardziej pospolitym na świecie sklepie, czyli H&M. Początkowo chciałam wziąć taką na wzór Alexy Chung (?) - taka zapinana na dwa paski, przypominająca trochę dawne skórzane torby szkolne. Widziałam ją jednak na zbyt wielu blogach, więc wybrałam torebkę wiszącą na ścianie obok ;) Ma równie ładny kolor i, moim zdaniem, prezentuje się lepiej przewieszona przez ramię. A raczej dzięki zdaniu mojego męża, który dzielnie pomaga mi podejmować ubraniowe (i nie tylko) decyzje :)  Oglądając już torebki, mój wzrok padł na wieszaki z promocjami. I w ten sposób moją własnością stała się czarna torebka z frędzlami i szal w stylu marinistycznym. Każda z przecenionych rzeczy kosztowała 5 euro (20 zł). Wydaje mi się, że całkiem uczciwa cena :)

Wybierając się na zakupy miałam okazję 'przetestować' moją nową eko skórzaną spódnicę oraz bluzkę koszulową (którą kupiłam w Czechach podczas mojego pobytu w Polsce).

Bluzka - F&F
Sweter - C&A
Spódnica - M&S
Buty - Deichmann

Dlaczego mnie nie było i takie tam :)

Jeśli się zastanawialiście, gdzie byłam to oto odpowiedź:
Jest to zdjęcie mnie na strychu moich rodziców :) Na początku przyjechały moje ( i mojego męża ) rzeczy z Wrocławia i musiałam je trochę poprzeglądać. Udało mi się znaleźć rzeczy, za którymi tęskniłam. Oczywistością jest, że były w kartonach najciężej do sięgnięcia. Strych jest niski, że nie można się na nim wyprostować a kartony były ustawione jeden za drugim i piętrowo. Uważam to za swój osobisty sukces że po mało bezpiecznej drabince udawało mi się wchodzić i schodzić.

Udało mi się zrobić kilka zdjęć. Te poniżej przedstawiają mnie z czwartku.

Spódnica - M&S Mode
Różowa bluzka - Charles Voegele (prezent od babci na urodziny - sama wybrała)
Kardigan - C&A
Buty - Deichmann

Dzisiaj zdarzył się cud. Przez partactwo Wrocławskich urzędników, mimo, że miałam ślub w lipcu nie miałam do stycznia mojego dowodu. Zgubili mój wniosek, a gdy mąż go zanosił nie dali mu potwierdzenia. W poniedziałek zaraz po moim przylocie złożyłam wniosek ponownie. Pani w urzędzie twierdziła, że do 3 tygodni to trwa ale postara się dołączyć list do mojego wniosku by na piątek (dzisiaj) się udało wszystko odebrać. Nie wierzyłam, że to się uda. Kto by pomyślał, że skrócą czas oczekiwania z 3 tygodni do niecałych 2? I niesamowite, ale udało się! Minęło pół roku od naszego ślubu i dopiero teraz mogę pełnoprawnie używać nazwiska mojego męża. Heh :)

Niestety, lub stety (zależy dla kogo) wylatuję pojutrze. Albo raczej jutro, bo jest po północy. Trochę mi żal zostawiać moich rodziców, dziadków, zwierzaki. Ale tęsknię też za mężem. Czasami to okropne mieć serce rozerwane na dwa miejsca :)
Byłam w hurtowni kartonów. Postanowiłam wysłać sobie DPD parę rzeczy do Niemiec. Na stronie DPD widnieje tajemniczy wzór na maksymalną wielkość kartonu. 2W + 2L + H <= 300 cm. Chodzi o to, że obwód plus wysokość kartonu nie mogą przekraczać 300 cm. Proste. Nie dla każdego. Pan z hurtowni, gdy zobaczył ten wzór wyśmiał nas (mnie i mamę), że się nie znamy. Że DPD pewnie chodzi o coś innego i próbował nam wcisnąć kit, że to na pewno zupełnie inaczej wygląda. Nie obeszło się bez dania do zrozumienia, że jesteśmy dwie głupie baby, które się nie znają. Nie dałyśmy za wygraną. Pan chciał nam na siłę udowodnić, że jest mądrzejszy. Najpierw kazał sobie pokazać miejsce na stronie, gdzie widnieje owy wzór. Pokazałyśmy. Potem zadzwonił (!) do DPD. Po to by się dowiedzieć, że miałyśmy rację. Ze zrezygnowaną miną poszedł po kartony, spełniające owy wzór. Później próbował wszystko jakoś obrócić w żart, ale nie wyszło. Baby górą, yeah! :)
Dlaczego nie wzięłam byle jakiego kartonu? Ponieważ dla DPD istnieją tylko 2 ceny. Dla paczek do 20 kg i do 31,5 kg. To jeśli mam już tyle zapłacić to zapcham do granic możliwości :)

Na koniec wstawiam zdjęcie najbardziej szafiarskie jakie udało mi się zrobić. Czyli w przymierzalni!!!!!! Zastanawiam się, czy kupić tę bluzkę :) Chyba jednak to zrobię. Jutro jeszcze mam czas :)



Zdjęcia. Dużo zdjęć.

tym poście pisałam o kilku nowych rzeczach, które zakupiłam. Był tam m.in. opis bluzki oraz zdjęcie spódnicy. Dziś po prostu prezentuję obie rzeczy razem. Trochę żałuję, że nie kupiłam mniejszej bluzki. Wtedy wydawała mi się dobra, dziś jestem przekonana, że rozmiar (lub dwa) mniejsza wyglądałaby znacznie lepiej. Była by też krótsza. A tak muszę ją wkładać do spódnicy żeby wyglądało w miarę przyzwoicie. Do zestawu botki. Nie mogę już patrzeć na kozaki. Na szczęście śniegu już nie ma więc od biedy mogę w nich chodzisz. Są jednak zamszowe, co się na deszczu nie sprawdza. W zdjęciach niższych prezentuję raz jeszcze płaszcz, w towarzystwie nowych ubrań. Jeśli macie wrażenie, że jest lekko przybrudzony - nie mylicie się. Niestety zobaczyłam ów efekt dopiero teraz, przy pomniejszaniu zdjęć. Skutki targania drewnianych skrzynek w OBI :) Mam nadzieję, że nie dałam zbyt mało zdjęć ;)

Bluzka - KIK
Spódnica - M&S
Płaszcz - c&a
Buty - New Look
Korale - Pretty Girl
Szal - ciucholand
Pasek - c&a
Getry - c&a

Sweter ujarzmiony :)

We wtorek wybraliśmy się mężem do Pizzy Hut. We Wrocławiu wręcz przepadałam za tym miejscem, a szczególnie za pizzą Texas (uzależnia!). Przyznam, że na naszej pierwszej prawdziwej randce wylądowaliśmy nawet w tym lokalu :). Przyznam, że w niemieckiej Pizzy Hut poczułam lekki zawód. Pizze są inne niż w Polsce, nie ma tych z różnych zakątków świata ( Texas, Marakesz itp.). Nie było też baru sałatkowego. Skończyło się na wersji pół na pół BBQ z hawajką. Była pyszna, ale niestety to nie to co w Polsce. Poniżej moje kreacje na to 'wielkie' wyjście :). Sweter już pokazywałam wcześniej zaraz po jego zakupie (razem ze 'skórzaną' sukienką). Myślę, że w takiej kombinacji wygląda trochę lepiej.

Biała bluzka - c&a
czarny sweter - tk maxx
dłuższy sweter - m&s
spódnica - tesco
buty - deichmann
pasek - m&s


Poniżej przedstawiam moją czapkę. Mam aż całą jedną, ale za to jaką ;)

Szary chyba nie gra ze złotem i beżem...

Znalezienie mieszkania w Köln jest istnym koszmarem. Dobrego mieszkania. Pisząc 'dobre mieszkanie' mam na myśli takie, które jest umeblowane, nie trzeba płacić prowizji maklerowi, jest w okolicy jakiś sklepów (jeden supermarket wystarczy) i jest w miarę blisko do metra. Gdybym z tych warunków usunęła prowizję maklera miałabym bogaty wachlarz najprzeróżniejszych, w różnych stopniach pięknych mieszkań. Niestety prowizje, jak dla nas, są na obecny stan nie do przyjęcia (ok 1500 - 2000 euro). Jeśli by usunąć tylko warunek, że ma być umeblowane, też znajdzie się masa mieszkań. Niemcy zamiast kupować mieszkania wolą je na wiele lat wynajmować. Sprytne, nie? Właśnie taki stan rzeczy był jednym z główniejszych powodów dla których opuściliśmy Wrocław. Nie mieliśmy ochoty wydawać miesięcznie prawie jednej pensji na kredyt mieszkaniowy. A wynajem mieszkań jest we Wrocławiu katastrofą. Ci co próbowali znaleźć coś sensownego wiedzą, wiedzą o czym mówię. Mogłam albo wydawać 3 tyś. miesięcznie na w miarę ładne mieszkanie, bądź 2000 na mieszkanie old-school, czyli meble z komunizmu a do łazienki tylko z zamkniętymi oczyma :) 
Gdyby nie ten problem mieszkaniowy może byśmy nie byli tu, gdzie jesteśmy.
W każdym razie tutaj prościej o puste mieszkanie, w rozsądnej cenie. Plusem jest to, że można je sobie urządzać jak się lubi, a gdy nam się znudzi  okolica (lub zmieni zawartość portfela), zabrać meble i w miesiąc być już gdzie indziej. Nie trzeba szukać kupców na niespłacone mieszkanie, latać po bankach etc. Moim zdaniem wygodniej. Więc, jest 30 grudnia, a my nie mamy jeszcze mieszkania od 1 stycznie. Fajnie nie? :) Dzisiaj oglądamy dwa, zobaczymy co z tego będzie.

Dwa dni temu oglądaliśmy z jedną kobietą jej liczne mieszkania. Pokazała nam mieszkania w kamienicy, którą odziedziczyła po rodzicach. Tragedia, zimno, skrzypiąca klatka schodowa, kuchnia i łazienka... nie.. lepiej nie wspominać. Potem pokazała nam jedno, sterylne mieszkanie tuż przy brzegu Renu. Nawet fajne i nawet się zdecydowaliśmy. Mieliśmy już wszystko dogadywać, ale dla pewności wspomnieliśmy o naszych trzech głupolkach (czyt. szynszyle). Babka powiedziała, że się nie zgadza na zwierzęta. Miała już wynajmujących z kotami i psami. Ponoć wszystko było zniszczone. Nie dała sobie wytłumaczyć, że szynszyle mieszkają w klatce i nie śmierdzą, nie sikają po mieszkaniu ani nic. Powiedziała, że ostatnio po jakimś psie musiała wydać 5.000 euro na odpchlenie mieszkania. Zasugerowała, że za tą zaoszczędzoną kasę możemy sobie potem kupić100 szynszyli. Że niby teraz mamy im karki ukręcić? Głupia pipa.


Żeby nie było za dużo smęcenia wklejam po dłuższym czasie znowu siebie :) Zdjęcie z wczoraj, wieczorne wyjście pozałatwiać kilka spraw. Być może torebka nie bardzo komponuje się z kurtką i chustką, które idą bardziej w kolor złoty. Za to komponuje się z szarymi kozakami. Nie jest to wg. mnie ideał dopasowanego stroju, ale jak wspomniałam większość moich ubrań i innych rzeczy jest we Wrocławiu. Co za niedługo się pewnie zmieni :)


Kurtka - c&a
Chusta - h&m
Spódnica - kappah
Torebka  - eTorebka.pl
Buty - Deichmann

Related posts

 
MOBILE