719: Violet plus size maxi dress

Große Größen Plus Size Fashion Blog

deutsch
polski
english
Ich glaube, dass ich immer das Bedürfnis habe aus jedem Alltag alles mögliche was Freude machen kann auspressen. Mann kann sich ja immer sagen, dass man noch viel Zeit hat, doch ehrlich gesagt, niemand weiß wie viel von dieser Zeit noch geblieben ist. Ich finde es sehr schade, wenn Menschen sich auf falsche Sachen konzentrieren oder zu absolut unnötigen Sachen zwingen.

Bei mir hat es ziemlich lange gedauert bis ich begriffen habe, dass ich zu viele Sachen, die ich nicht mag und die gar nicht wichtig sind, auf die Schultern nehme. Ich versuche vieles leichter zu nehmen und bevor ich auf etwas eingehe überlege ich ob ich es auch wirklich, wirklich, wirklich(!) will und daran Freude habe.

Seit ich meine Denkart geändert habe, verstehen zwar viele Menschen meine Entscheidungen nicht, sind überrascht dass ich auf so vieles verzichte, doch ich fühle mich tausendmal glücklicher. Ich habe begriffen, dass sehr oft mehr Menschen/Sachen/Tätigkeiten mir viel von meinem Glück rauben, deswegen habe ich von allem einen großen Teil "ausgemistet". Qualität statt menge. Lieber widme ich eine Stunde um meiner besten Freundin eine lange E-Mail zu schreiben, statt zwanzig Kommentare Leuten, die sowieso nicht schnallen, dass ich ihnen was nettes von mir geben wollte.

Ich versuche auch jede Kleinigkeit im Alltag zu zelebrieren und die kleinen nervigen Dinge, die manchmal gemacht werden müssen versuche ich möglichst attraktiv zu machen. Ein Beispiel sind Einkäufe. Wenig interessant, doch wenn ich das mit einem kleinen Ausflug in eine der vielen wunderschönen kleinen Städten, die umher liegen, kombiniere wird es schon viel, viel aufregender :) Erstmal eine oder zwei Stunden spazieren, Eis essen, lokale Läden besuchen, vielleicht ein kleines Abendessen und zum Ende des Tages der lokale Lidl oder Rewe :-). Vielleicht klingt es für manche blöd. Mir auch egal. Mir macht es Spaß und meine Fotos sind nicht immer vor der gleichen Wand oder Garagentür :)
Wydaje mi się, że coraz częściej czuję potrzebę, by z każdego dnia wycisnąć jak najwięcej się da. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że na coś ma się jeszcze czas, ale prawda jest taka, że żaden z nas dokładnie nie wiem, ile mu tego czasu jeszcze zostało. Uważam za wielką szkodę, że ludzie koncentrują się na niewłaściwych rzeczach lub poświęcają swój czas niepotrzebnym czynnościom.

U mnie trochę trwało zanim zrozumiałam ile rzeczy, które nie mają tak naprawdę znaczenia, biorę na swoje barki. Próbuję wiele rzeczy brać lekko i ostatnio dziesięć razy się zastanawiam, czy naprawdę czegoś chcę i czy to naprawdę będzie dla mnie miłe, zanim się na coś zgodzę.

Odkąd zmieniłam swój sposób myślenia wielu ludzi nie rozumie moich decyzji, a szczególnie tego, że zrezygnowałam z tak wielu rzeczy, które dla nich wydają się ważne. Zrozumiałam, że więcej czynności/rzeczy/ludzi w moim życiu wcale nie czyni go lepszym, a wręcz przeciwnie. Przykładowo - wolę poświęcić godzinę na napisanie długiego maila do przyjaciółki niż dwadzieścia komentarzy ludziom, którzy i tak nie zauważą, że chciałam im od siebie dać coś pozytywnego.

Staram się celebrować każdą małą czynność w ciągu dnia. A to, co nie do końca jest miłe, a zrobione być musi staram się sobie umilić jak mogę. Przykładem niech będą takie zwykłe nudne zakupy. Kto tam je lubi? :) Ale stają się znacznie bardziej interesujące, gdy łączę je z małą wycieczką do jednej z wielu pięknym miejscowości, które są w okolicy. Najpierw godzinny, albo dwugodzinny spacerek, może lody, oglądanie lokalnych sklepików, czasem kolacyjka. A na koniec dnia zakupy w lokalnym oddziale Lidla czy Rewe :) Może dla niektórych to wyda się głupie, ale to mnie nie obchodzi. Ważne, że mnie sprawia przyjemność :)
I noticed that I am trying to squeeze a lot of each day lately. You may say that there is time for everything, but to say the truth, no one knows how much time has him left. I think that people concentrate on the wrong things, on action that doesn't really matter.

It took me some time to realize that I am worrying about things that don't have any value. I am trying to take everything easy and think twice, or even more before I agree to anything.

Since I have changed my art of thinking many people don't understand how many things I gave up that seemed valuable to them. I realized that more people/things/actions doesn't make my life better. I gave up a lot of them and I feel really relieved. I'd rather spend an hour writing a long E-Mail to a dear friend that write twenty comments persons that don't even realise I want to give them something good from me.

I really try to celebrate every activity in my life. I know that daily there are plenty of things that aren't even close to be nice, but you can try to make then a little bit more attractive. For example: I hate doing this daily/weekly shopping. I find it is so boring. That's why we (me and my husband) are trying to connect it with a little trip to one of the plenty wonderful cities or towns near our home. Firstly one or two hours walking, exploring new shops or restaurants, maybe an ice cream or dinner and on the end of the day shopping in the local Lidl. It may sound weird for you, but I don't care. What matters is that I like it :)

Große Größen Plus Size Fashion Blog


Kleid - H&M+ | Bluse - MS Mode | Tasche - Stradivarius | Sandalen - Luciano Fabbri


Sukienka - H&M+ | bluzka - MS Mode | torebka - Stradivarius | sandały - Luciano Fabbri


Dress - H&M+ | Shirt - MS Mode | Bag - Stradivarius | Sandalen - Luciano Fabbri


Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog

Liège

Liege Belgium

deutsch
polski
english
Am Freitag haben wir einen Ausflug in die belgische Stadt Lüttich gemacht. Sie liegt in der nähe der deutschen und niederländischen Grenze. Der Grund dafür was sehr einfach - mein Lieblingskaffee war alle (und er ist nur in Belgien zu kaufen) und wir wollten uns schon immer die Stadt ansehen. Wir waren dort schon ein Paar Mal doch nie haben wir sie besichtigt.

Nach Brüssel (hier geht es zum Reisebericht von Brüssel) und Antwerpen (Reisebericht von Antwerpen) ist sie die dritt größte Stadt in Belgien.

Die Stadt hat mir sehr gefallen. Wir sind durch verschiedene Stadtteile gewandert und alle waren so lebhaft und so ganz anders als alle anderen Städte. Ein Teil des Zentrums war voller Läden die es in allen anderen Städten Europas gibt. Doch es habe hunderte Straßen, ganz im Zentrum, wo es lokale Läden gab und man endlich etwas einzigartiges finden/kaufen konnte. Es gab alles, kleine Restaurants, Geschäfte mit Kleidung, Accessoires, Schuhmacher, Schlosser, Friseure, Gemüsehändler. Dort konnte man auf einer Straße alle Einkäufe erledigen. Ich finde es richtig klasse, wie schön es wäre auch mal Einkäufe zu erledigen indem man in der Innenstadt ist und alles nur lokal kaufen könnte. Keine Supermärkte, keine Baumärkte... Allein wegen dieser Eigenschaft werde ich Liege bestimmt noch mal besuchen! :)

Das erste was mir in der Stadt auffiel waren die Gebäude. Sie waren so hoch, so dicht nebeneinander und so verschieden. Es wirkte etwas merkwürdig dennoch fand ich es sehr interessant. Ganz anders als in Deutschland oder in Polen.

Am Ende des Tages sind wir zu der berühmten Treppe auf Montagne de Bueren gegangen. Es sind insgesamt 375 Stufen und ich kann stolz sagen, dass ich sie bestiegen habe :) Die atemberaubende Aussicht war eine wunderschöne Belohnung. Wir hatten Glück, als wie oben ankamen haben sich die Wolken etwas gelöst und die Stadt versank im Licht der untergehenden Sonne. Das war so romantisch!
W piątek wybraliśmy się na całodniową wycieczkę do belgijskiego miasta Liege znajdującego się w pobliżu granicy z Holandią i Niemcami. Powód był w sumie błahy - skończyła się moja ulubiona kawa, a przy okazji zawsze chcieliśmy dokładnie przyjrzeć się temu miastu, w którym co prawda już parę razy byliśmy, ale nigdy po nim nie chodziliśmy.

Liege jest trzecią największą aglomeracją w Belgii po Brukseli (link do wycieczki do Brukseli) i Antwerpii (link do wycieczki do Antwerpii). W Liege swoje dzieciństwo spędziła Violetta Villas.

Miasto bardzo mi się spodobało i chyba stało się jednym z moich ulubionych. Powłóczyliśmy się po różnych jego częściach i nareszcie znalazłam miejscowość, która nie jest w pełni zdominowana przez sieciówki. Owszem jest mały wycinek centrum, w którym można spotkać sklepy znane na całym świecie. Ale prócz tego jest setki ulic, wzdłuż których znajduje się tysiące zwykłych sklepików od ubrań, przez galanterię, kosmetyki, fryzjerów, są nawet zwykłe warzywniaki, aż po specjalistyczne typu hydraulik, czy ślusarz :) I wszystko jest dookoła centrum. Wędrówka wzdłuż tych uliczek była czystą przyjemnością i ucztą dla oka. Nareszcie przerwa od ciągle powtarzających się tych samych szyldów, co w każdym mieście Europy. Wreszcie można było wyszukać sobie pamiątki, czegoś niepowtarzalnego. Fakt, że kupienie sobie czegoś, co można zobaczyć na ulicy Niemiec, Polski, Francji, Hiszpanii, czy Włoch czasami bywa irytujące. To miasto daje szansę na zdobycie czegoś bardziej niespotykanego. Naprawdę miałam wrażenie, że pod tym kątem czas zatrzymał się tu dobre trzydzieści lat temu. I choćby z tego powodu zamierzam tu wrócić. :)

Po przyjeździe do miasta od razu zwróciłam uwagę na budownictwo. Jest dość charakterystyczne i nie przypominam sobie, bym widziała coś podobnego w innych miastach (chyba, że we Wrocławiu, gdzie historyczne kamienice przeplatają się z komunistycznymi budynkami). Tu jest trochę podobnie. Jest bardzo dużo wysokich budynków, niektóre wręcz przypominają chów klatkowy. Stoją one niemal na zmianę z uroczymi kamieniczkami. Bardzo dziwna mieszkanka ale w jakiś sposób urokliwa. Na pewno ładniejsza od polskich bloków :)

Zostawiam was z kilkoma zdjęciami. Warto jeszcze na koniec wspomnieć, że jedną z atrakcji tego miasta są baaaaardzo wysokie schody - Montagne de Bueren. Liczą 375 schodów, wejście jest dosyć męczące ale widok z samej góry jest obłędny. Dodatkową nagrodą dla nas był fakt, że tuż po wejściu rozstąpiły się trochę chmury i mogliśmy podziwiać widok miasta i rzeki skąpany w świetle zachodzącego słońca.

Miłego oglądania :-)
On Friday we went vor a trip to the belgium city - Liege. It is near the Dutch and German border and is after Brussels (link to my trip) and Antwerpen (link to my trip) the third bigges city in Belgium.

I like everything about the city. The weird buildings - each one kept in a different style than the rest, the lively streets around the city centre - with thousands of local shops, the mix of old and new. I even was on the famous stairs - Montagne de Bueren. I climbed 375 stairs to have a look on the skyline. What a few! We were lucky and the rising sun gave a orange light on the city. That was so romantic!

Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium Liege Belgium
Liege Belgium
Liege Belgium

Related posts

 
MOBILE