W sobotę pojechaliśmy do centrum na 'małe zakupy'. Mieliśmy kupić tylko nową kartę pamięci do aparatu a skończyło się na wielkiej wypchanej reklamówie z C&A. Niestety nie dla mnie, a dla mojego męża :) Zaopatrzyłam go w kilka modnych hiciorów (m.in. granatowa marynarka, czy beżowe chinosy ).
Ja 'niestety' nic sobie nie kupiłam. Moich słów nie należy jednak odbierać ze smutkiem. Jestem z siebie bardzo dumna. Po kolejnych zakupach w środę, w czwartek i w piątek obiecałam sobie, że na razie koniec z ubraniami itp. dla mnie. Mimo pokus, pozostałam nieugięta. Mogę zatem śmiało powiedzieć "Cześć, mam na imię Asia i od dwóch dni nie kupiłam żadnych ubrań". Bo bielizna się nie liczy, prawda?
Muszę przyznać, że ta sobota wprawiła mnie w niemałe zdumienie. Gdy ubrana wyszłam przed blok, poczuwszy jak jest ciepło, wróciłam się żeby się przebrać! Krótki rękaw, cienki kardigan + wiosenny płaszcz to zbyt dużo na koloński kwiecień. Ograniczyłam się do koszulki + sweter i ... gotowałam się. To niesamowite, ale 2 kwietnia chodząc po ulicy mijałam ludzi, różnej płci i wieku, w japonkach, króciutkich szortach, sukienkach na ramiączkach.... Tego dnia do domu wróciłam o północy. Idąc już do domu o wspomnianej północy, nadal miałam tylko bluzkę z krótkim rękawem, a mój sweter do końca gniótł się upchany w torebce.
Poniższy zestaw to próba dobrania swetra do reszty. Jak można wywnioskować z powyższego opisu, cokolwiek na koszulkę okazało się zupełnie zbędne.
Z fioletowym swetrem z angory:
To samo, tylko z paskiem:
Z nową kamizelką opisaną post wcześniej (a mówiłam, że ma potencjał :) )
Z czarnym długim swetrem (pozy nie komentujemy):
Do wyjścia zwyciężył sweter, który wyciągnęłam z szafy, gdy już spakowałam aparat :S. Czyli czarny zwykły kardigan.
T-shirt - KiK
Spódnica/skirt - Clockhouse
Getry/Leggins - KiK
Buty/Shoes - dr Martens
Fioletowy sweter/ violet sweater - Fabiani
Pasek/Belt - M&S Mode
Kamizelka/Vest - KiK
Czarny długi sweter/Black long sweater - H&M
Naszyjnik/Necklace - H&M
Na końcu zbliżenie na mój wystrzałowy make up ;)